Prawimy komplementy

Sprawiajmy innym przyjemność dobrym słowem, ale jednocześnie sami nie się brońmy przed tym. Choć, co trzeba przyznać, dość nieufnie podchodzimy do komplementów. Stąd jest to wyjątkowe wyzwanie. Bardzo trudno  postarać się, by obdarować inną osobę miłym słowem, nie będąc posądzonym o bycie osobą niespełna rozumu, bo przecież kto rozdaje na prawo i lewo mile słowa, ten jest trochę dziwny. Albo najczęściej czegoś od nas chce…

Ale efekt końcowy jest zdumiewający – kilka słów w krótkim czasie może poprawić humor drugiej osoby. Trzeba jednak umiejętnie to zrobić, aby nie wprawić nikogo w zakłopotanie, czy zwątpić w sens naszego działania, a dokonamy cudu!

Jak to robić?

Kiedy jest ten moment, by powiedzieć miłe zdanie?  Na pewno odradzamy komplementowanie w sytuacjach, gdy mamy do danej osoby jakąś sprawę.

Pani Aneta, sprzedawczyni w sklepie z pasmanterią, usłyszała od swojej koleżanki taki komplement: „Jesteś niezwykła. Naprawdę podziwiam cię, mając dwójkę małych dzieci, radzisz sobie tak doskonale z pracą i domowymi obowiązkami”.

– W końcu ktoś obcy mnie docenił, to miłe. Nawet od najbliższych nie mogę doczekać się takiego uznania – pomyślała pani Aneta  – Cokolwiek zrobię, pracując zawodowo, zawsze jest obiad o tej samej porze i czuję, że nikt z mojej rodziny nie jest przeze mnie zaniedbany. Wręcz przeciwnie, zawsze wszystko jest dopięte na ostatni guzik – podkreśla z dumą.  – Poczułam się dowartościowana przez koleżankę, która po chwili, zapytała: „Może weźmiesz za mnie sobotni dyżur, bo chcę pojechać do znajomych na wieś?” I poczułam się tak, jakby ktoś chciał mnie wykorzystać, i to w taki słodki sposób. Nie przyszło mi do głowy, że moja koleżanka, ma takie ukryte intencje. Poczułam się, jak idiotka! – dodaje. – Na pewno, przez długi czas nie uwierzę w szczere komplementy – dodaje z rozgoryczeniem.

Rzeczywiście w takim przypadku, trudno potraktować takie wyznanie, jak szczery komplement. Zasada zatem jest prosta, przekazujmy komplementy w sposób niezależny, który nie jest podyktowany żadnymi naszymi celami. Ma to być prawdziwe i szczere, a wszystko, co wypowiadamy ma być bezinteresowne. Ma to zadziałać w ten sposób, aby sprawić innej osobie przyjemność, żeby pochlebstwo nie stało się rodzajem „łapówki”.

Najlepsze komplementy, te autentyczne

Stwierdzamy fakt: nasza koleżanka ma świetną sukienkę, a nasz kolega  genialnie podciął włosy, które wysmukliły mu twarz. A z kolei nasz mało sympatyczny sąsiad nie przytrzasnął nam przed nosem drzwi wejściowych. Już jest powód do neutralnego stwierdzenia, że ktoś ładnie wygląda i jest miły. Takie komplementy są najbezpieczniejsze i z pewnością nie wprawią nikogo w zakłopotanie. Są proste, bo potwierdzają aktualny stan rzeczy i nikt nie posądzi nas o przesadę. Choć z drugiej strony znajdą się z pewnością osoby, którym to nie wystarczy. Bowiem potraktują to, jak komplement bezosobowy. Wyjdą bowiem z założenia, że ładne ubranie, czy dobrze dobrną fryzurę może mieć każdy. Tak samo z określeniem kogoś, jako miłym, też może zostać przyjęte zbyt ogólnikowo. To tzw. komplementy z pierwszego poziomu, które mają rację bytu, gdy niezbyt dobrze kogoś znamy i nie zamierzamy wejść w bliższą relację interpersonalną. A także wówczas, kiedy nie jesteśmy pewni reakcji na komplement naszego odbiorcy.

Jak reagujemy na komplementy?

Renata Okupniuk, jadąc jak zwykle linią B, usłyszała od znajomego z widzenia współpasażera: „Ale ma pani super dziś fryzurę”.

– Moje włosy tego dnia, podatne jak zwykle na wilgoć, bez mojej wiedzy i zgody skręciły się w spirale. Próbowałam je za wszelką cenę, przygładzić ręką i doprowadzić do prawie normalnego stanu, ale było to niewykonalne. Efekt końcowy był taki, że z długości włosów około 20 cm powstał niezaplanowany skręt na 10 cm, przypominający tapir malajski. Wiedziałam, że wyglądałam fatalnie tego dnia. Gdy usłyszałam ten komplement, byłam tak zaskoczona, że nawet nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Udawałam, że nic nie słyszałam i gapiłam się z zafascynowaniem w widoki za szybą, modląc się w duchu, aby jak najszybciej był mój przystanek. Kolejnego dnia wymieniliśmy w autobusie zdawkowe „dzień dobry” i obydwoje udawaliśmy, że nic takiego wczoraj nie miało miejsca.

Dlaczego tak się zachowałam tamtego dnia? – pyta sama siebie pani Renata

– Pewnie dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do komplementów. Nawet od bliskich nie słyszę na co dzień miłych rzeczy, a tym bardziej od obcych – dodaje z zamyśleniem. – Z perspektywy czasu, myślę, że to było jednak bardzo miłe, a może i szczere, bo przecież czego ten pan z autobusu mógł chcieć ode mnie w zamian? Był po prostu miły. Może następnym razem będę umiała odpowiednio zareagować, a  z pewnością w miarę możliwości zadbam bardziej o fryzurę – dodaje ze śmiechem. – Poza tym postanowiłam sama sprawić komuś przyjemność miłym słowem.

Nie unikajmy komplementowania

Większość osób obdarowywanych komplementami reaguje niedowierzaniem, bo nie jest przyzwyczajona do takiej formy okazywania sympatii. Sami nie umiemy odebrać komplementów, a tym samym komplementować innych. Mamy problem z przyjmowaniem miłych słów. Gdy ktoś chwali nasz ubiór, w pierwszym odruchu zaprzeczamy: „To stara bluzka”. Jest coś takiego w naszym wychowaniu, co nie pozwala nam zaakceptować pochwały, w naturze naszej tkwi upór przed przytakiwaniem i  dziękowaniem. To duży błąd!

Nauczmy się tego – traktujmy każdy szczery komplement, jak prezent w postaci miłych słów. Mało tego, nawet sami jesteśmy w stanie odpowiedzieć takim samym prezentem. Pamiętajmy o zasadzie, że to co mówimy ma być szczere, niewymuszone i miłe

Życzymy miłego komplementowania i przyjmowania ich każdego dnia.