Tajemnicza śmierć

13 sierpnia 2004 roku opel, którym Marek Karp jechał w interesach do Izby Celnej w Białej Podlaskiej. Na bialską obwodnicę wjechał od strony Terespola. Gdy przed skrętem na ulicę Północną zatrzymał się, by przepuścić jadącą z naprzeciwka ciężarówkę, na tył jego auta najechał białoruski tir, spychając go pod cementowóz. Tachograf wskazał, że tir jechał z prędkością 46 km na godzinę. Siła uderzenia była jednak olbrzymia. Auto, z którego wyciągnięto Marka Karpa, w wyniku zderzenia z przyczepą scanii zostało zmiażdżone.

Nagła śmierć

Ciężko rannego Marka Karpa (ze złamanymi nogami oraz obrażeniami krtani i brzucha) przetransportowano do szpitala MSWiA w Warszawie. Przebywał w nim niespełna miesiąc. Jeszcze 11 września przyjaciołom i współpracownikom opowiadał o rozpoczęciu rehabilitacji, która miała potrwać co najmniej kilka miesięcy. Następnego dnia, wskutek powypadkowych powikłań niespodziewanie zmarł.

Niebezpieczna wiedza

Wszyscy, którzy znali Marka Karpa podkreślają, że miał ogromną wiedzę o powiązaniach biznesowych między Polską a firmami byłego ZSRR i podkreślają, że ta wiedza była bardzo niebezpieczna. Problemem nie tylko Polski jest olbrzymia zależność od dostaw rosyjskich surowców energetycznych. A celem Kremla jest budowa potęgi ekonomicznej oraz umacnianie pozycji Rosji na arenie międzynarodowej. Rosyjska polityka energetyczna ma m.in. temu służyć. – Wiedza Marka Karpa mogła być niebezpieczna. Mógł wejść z kimś w konflikt – to zdanie anonimowego oficera Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego cytowały 10 lat temu najważniejsze polskie gazety. Marek Karp stworzył Ośrodek Studiów Wschodnich, który stał się dla Rosjan jeszcze większym problemem niż wywiad, bo ten trzyma informacje pod korcem, a OSW je publikuje. W Rosji OSW postrzegano jako speckomórkę wywiadu, która uprawia publiczną analizę materiałów szpiegowskich. Odszedł za Millera Kłopoty Marka Karpa zaczęły się za rządów ekipy Leszka Millera. Zmuszono go do dymisji z funkcji dyrektora OSW. Był rozgoryczony. Jeden z jego przyjaciół opowiadał, że uważał, iż rozpoczęto przeciw niemu skoordynowaną akcję, która kierowana jest zza wschodniej granicy. – Jeżeli ktoś długo zajmuje się Wschodem i słyszy, że „gruzowik” najechał na kogoś, kto władzy się nie podoba, to wie o co chodzi – mówił jeden ze współpracowników Marka Karpa.

Człowiek wschodu

Urodził się w Zamościu, a jego przodkowie, Karpowie, bardzo zamożna szlachta, pochodzili ze Żmudzi. Był historykiem średniowiecza, absolwentem UW. W latach 80 współpracował z miesięcznikami „Res Publica” i „Znak”. Poruszał tematykę wschodnią w nielegalnej prasie podziemnej. W 1990 roku założył OSW przy Ministerstwie Gospodarki i został jego dyrektorem. Przyjaciele Marka Karpa opowiadają, że wielki wpływ na jego działalność miał kontakt z Stanisławem Swianiewiczem, wybitnym sowietologiem, ofi – cerem rezerwy, któremu jako jedynemu udało się przeżyć Katyń. Marek Karp spotkał go w domu starców pod Londynem, gdzie wyjechał zarobkowo do swego dziadka. Właśnie wtedy w jego głowie zaczął krystalizować się pomysł założenia ośrodka analitycznego, zajmującego się Wschodem.

Wspomnienie z dzieciństwa

Przyjaciele Marka Karpa opowiadają, że drugą jego pasją po OSW, była odbudowa i utrzymanie szlacheckiego dworku w Ludwinowie, 2 kilometry od Leśnej Podlaskiej. Dochodziła do tego działalność gospodarcza – 200-hektarowe gospodarstwo z fermą mleczną. Dworek, położony w najdalej na zachód wysuniętym skrawku Wielkiego Księstwa Litewskiego odzwierciedlał jego fascynację wschodnim dziedzictwem Polski. – To był romantyczny projekt – opowiada Jan Polkowski, były bialski wiceprezydent, który miał okazję odwiedzić Ludwinów. – Odbudował go prawie od zera, wiernie odtwarzając szlachecką siedzibę z pierwszej połowy XIX wieku. Miał ogromną wiedzę w dziedzinie historii kultury, architektury i sztuki. W Ludwinowie Marka Karpa odwiedzało wielu polityków różnych opcji. – Jego autorytet wziął się z wielu lat bardzo ciężkiej pracy, przede wszystkim z dzieła jego życia OSW, który powstał u progu niepodległości i dał Polsce podstawy nowej polityki wschodniej – stwierdza Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej i Azji Środkowej UW.

Służby pod ostrzałem

Po wypadku na bialskiej obwodnicy wielu dziennikarzy wytoczyło ciężkie działa przeciw bialskiej policji i prokuraturze. Śledztwo określano jako nieudolne, bo kierowcę tira po złożeniu zeznań zwolniono, nie zabierając paszportu, ani nie żądając kaucji. Ostatecznie sprawca wypadku wyjechał na Białoruś i ślad po nim zaginął. Przed śmiercią Marek Karp miał mówić, że czuje się zagrożony. Krótko przed wypadkiem odwiedził ABW – jedna z gazet pisała, że celem tej wizyty było powiadomienie o atakach na osoby pracujące dla OSW. Spotkał się także z wiceszefem komisji śledczej ds. Orlenu, Zbigniewem Wassermanem. – Miał mi przekazać informacje na temat osoby związanej z biznesem paliwowym. Mówił, że czuje się fizycznie zagrożony. Nie możemy lekceważyć wypadków, o które podejrzewa się wschodnie służby specjalne – wspominał poseł PiS, również obecnie już nieżyjący poseł PiS. Jeżeli Marek Karp rzeczywiście padł ofi arą zamachu, to wątpliwe jest abyśmy kiedykolwiek poznali jego kulisy i kto za nim stał. Służby specjalne takich tajemnic pilnie strzegą. A im dalej od śmierci twórcy OSW, tym bardziej wody w usta nabierają nawet jego najbliżsi współpracownicy. W końcu pracują w wywiadzie…