Chcemy ulic – nie obietnic!

Danuta Orzechowska z ul. Kruczej już straciła nadzieję na poprawę sytuacji. – Żyjemy tu od 13 lat. Gdy zamieszkaliśmy,  obiecywano nam szybko poprawę warunków dojazdu do naszego domu. Ludzie mieli nadzieję, że wkrótce zostanie położony asfalt. Lata mijają i nic się nie dzieje – żali się pani Danuta. Gdy pada deszcz, ul. Krucza zamienia się bajoro. Gdy jest upał, koła samochodów wzbijają z jedni tumany kurzu.

 Czapski: zróbcie sobie sami 
– Codziennie z mebli usuwam grubą warstwę kurzu. Po deszczu nie można dojść do przystanku autobusowego. Niestety, nikogo to nie obchodzi – mówi pani Danuta. Ul. Krucza nie stanowi wyjątku w tej części miasta, z podobnymi utrapieniami codziennie muszą zmagać się mieszkańcy ul. Górnej, Długiej i innych. Oficjalne skargi i prośby do władz miasta nie przynoszą żadnego rezultatu. – Niedawno spotkałam w sklepie prezydenta Andrzeja Czapskiego – mówi pani Orzechowska. – Korzystając z okazji zapytałam kiedy będzie położona nawierzchnia na mojej ulicy. W odpowiedzi usłyszałam, że sami powinniśmy to zrobić, ponieważ miasto pieniędzy nie ma – wspomina bialczanka.

Egipskie ciemności
Mieszkańcy Osiedla Grzybowa czują się mieszkańcami drugiej kategorii. Muszą żyć w ciemnościach.  Kilka lat temu prezydent w ramach oszczędności podjął decyzję o wyłączaniu oświetlenia w mieście. Po tym, jak zrobiła się afera, decyzja została cofnięta.
Tymczasem na naszym osiedlu w ogóle nie ma oświetlenia ulicznego – mówi zbulwersowana mieszkanka ul. Opieńkowej. Na największe niebezpieczeństwo narażone są dzieci, które w jesienno–zimowych ciemnościach muszą iść na przystanek autobusowy, a potem wracać do domu ze szkoły. Ludzie w domach też nie czują się bezpiecznie. Spowite ciemnościami osiedle przyciąga chuliganów i złodziei. Magistrat od lat bombardowany jest petycjami, prośbami i pismami w tej sprawie. Odpowiedź
jest wciąż ta sama – brakuje funduszy, musicie poczekać. Mieszkańcy zaprosili nawet prezydenta Czapskiego, by w jesienny wieczór wybrał się na spacer po mrocznych ulicach ich osiedla. Włodarz odmówił. W ubiegłym roku padła kolejna obietnica: oświetlenie będzie zainstalowane w 2014 roku. – Ale była to tylko obietnica bez pokrycia. Byłem w urzędzie miasta, aby dowiedzieć się kiedy ruszą prace. Okazało się, że nie ma nawet planów tej inwestycji! – mówi mieszkaniec ul. Jałowcowej.

Przecież płacimy podatki!
Brak oświetlenia to nie jedyny problem mieszkańców Osiedla Grzybowa. Tutaj także nie ma porządnych, utwardzonych dróg ani chodników dla pieszych. Zimą praktycznie nie wjeżdżają tu pługi śnieżne. Mieszkańcy czują się ignorowani przez włodarzy miasta. Nie zadawala ich niczym mantra powtarzany przez prezydenta argument – nie ma pieniędzy. – Żyjemy jakby w innym świecie, a przecież jesteśmy takimi samymi mieszkańcami miasta, pracujemy i płacimy podatki – z goryczą stwierdza pan Artur.

Ludzie mówią niechętnie
Wszyscy, którzy dzwonili do naszej redakcji z prośba o interwencję, prosili o anonimowość. Jedynie pani na emeryturze podała nam swoje imię i nazwisko. Część mieszkańców po prostu zwątpiła, że ich starania przyniosą jakikolwiek efekt. Część boi się konsekwencji, jakie mogą ich spotkać. – Proszę nie podawać ani mojego imienia, ani też nazwiska – prosi nas Czytelnik. – Moja żona pracuje w szkole, chyba rozumiecie państwo – wyjaśnia.
Rozumiemy!

Agnieszka Lubaszewska