Rosja to drugi po Unii Europejskiej rynek eksportowy Polski. W 2013 roku sprzedaliśmy tam produkty o wartości 10, 8 miliardów dolarów. Embargo na produkty żywnościowe, wprowadzone w minionym tygodniu przez Władimira Putina pociąga za sobą nie tylko zmianę liczb w tabelach czy niepokój w komentarzach fachowców. Ekonomiczna wojna, wypowiedziana nam przez Rosję, ma przede wszystkim zwyczajny, ludzki wymiar – to morze łez i ogrom nieszczęść polskich rodzin utrzymujących się z produkcji rolnej. Producentom i przetwórcom zagląda w oczy widmo bankructwa.
Rolnicy: jesteśmy bankrutami
– Jabłka, gruszki – cała niemal produkcja rolna – wszystko szło na wschód. Ja produkuję około 500 ton jabłek rocznie, a w chłodniach leży jeszcze 20 ton z poprzedniego roku, za które mi nie zapłacono. Praktycznie jestem już bankrutem, bo nie mam za co spłacić kredytów i wszystkich zobowiązań – mówi sadownik Kazimierz Gawruszuk. – Sprzedajemy jabłko po dwanaście groszy, a w sieciach wielkoformatowych kilogram jabłek kosztuje trzy, czy cztery złote. I często to nie są nasze, polskie jabłka, ale takie, które sprowadza się zza granicy. Dlaczego nikt nie zadbał o to, żeby polscy rolnicy mieli gdzie sprzedawać swoje plony? Czy my żyjemy w państwie, które nie ma gospodarza? – pyta zdesperowany rolnik.
Rządowa propaganda
Rząd na razie nie zrobił niemal nic, by zaradzić problemowi. Minister rolnictwa Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego je za to polskie jabłka i zachęca innych, by również je spożywali. – Ale to są tylko medialne, propagandowe akcje, nie ma żadnych mechanizmów pomocowych. Z wystąpień ministra Sawickiego nie przybywa nam rynków zbytu – zauważa Edward Jarmoszuk z Lubelskiej Izby Rolniczej. Rolnicy mają nadzieję na unijne odszkodowania, ale nawet przedstawiciele rządu zaznaczają, że nie będą one wypłacane szybko. Tymczasem działać trzeba natychmiast.
Pomysł senatora Biereckiego
– Dzisiaj największym lękiem producentów żywności jest problem spłaty kredytów obrotowych – mówił portalowi wPolityce.pl podlaski senator Prawa i Sprawiedliwości Grzegorz Bierecki. Nasz parlamentarzysta przedstawił pomysł, dzięki któremu widmo natychmiastowej spłaty zaciągniętych zobowiązań przestałoby spędzać sen z powiek rolnikom pozostawionym bez pieniędzy przez rosyjskie embargo. Skorzystaliby z niego także przedsiębiorcy związani z branżą, na przykład właściciele firm transportowych, którzy ponoszą teraz ogromne straty. Grzegorz Bierecki odwołał się do sposobu myślenia zawartego w ustawie o powszechnym obowiązku obronnym. Żołnierz powołany do służby czynnej nie musi w tym czasie spłacać zaciągniętych kredytów, banki nie naliczają odsetek. Podobnie powinno być z producentami żywności, którzy – jak podkreśla senator Bierecki – są ofi arami wojny ekonomicznej wypowiedzianej nam przez Rosję. – Zawieszenie następowałoby na wniosek kredytobiorcy, jeśli dany przedsiębiorca miałby z czego spłacać, nie musiałby rzecz jasna występować z prośbą do banku. Banki w tym czasie powinny naliczać odsetki według stawki umownej, a dodatkowy koszt odsetkowy powinien zwiększać wysokość rekompensaty, jaką rolnicy powinni otrzymać z tytułu sankcji ekonomicznych – wyjaśnia Grzegorz Bierecki.
Będzie ustawa?
Pomysł senatora podchwycili inni parlamentarzyści PiS. Europoseł Janusz Wojciechowski podczas konferencji prasowej w Warszawie stwierdził, że jest już przygotowany projekt ustawy w tej sprawie. Ustawowe zawieszenie płatności kredytów obowiązywałoby przez rok i dotyczyło tych rolników, którzy zostali dotknięci skutkami embarga. Czy rząd i koalicja PO-PSL przyjmie ze zrozumieniem dobry projekt Prawa i Sprawiedliwości? Czas pokaże. Miejmy nadzieję, że chociaż tym razem troska o rolników wygra z politycznym zacietrzewieniem.