Grunt to rodzina

Pomysł rodzinnego zjazdu pojawił się rok temu, przygotowania trwały wiele miesięcy. Pierwszym krokiem było dotarcie do krewnych rozproszonych po Polsce i świecie. Nie było to łatwe, ponieważ przez wiele lat więzy między kolejnymi pokoleniami rozluźniały się, a kontakty nikły.

Benedyktyńska praca

Wspaniałą wskazówką okazało się drzewo genealogiczne, opracowane przez Władysławę Żebrowską. Przez kolejne lata, już po śmierci Władysławy, drzewo rozrastało się, dochodziły kolejne pokolenia. Inicjatorzy rodzinnego spotkania wysłali zaproszenia do ponad 300 osób. Gromadzili również informacje o rodach, znajdujące się w kościelnych i państwowych archiwach, dotarli do wspomnień najstarszych członków rodzin oraz archiwalnych zdjęć. Dało to ogrom informacji, a w poszukiwania angażowało się coraz więcej osób.

Moc domowego ogniska

Rody Bożymów, Szepietowskich i Żebrowskich połączyły się poprzez ślub Władysławy Szepietowskiej i Jana Żebrowskiego. Małżonkowie uczyli w Kopytowie, Dawidach i Kopinie, a pod koniec życia osiedli w Milanowie. Dla ich potomnych to miejsce stało się magicznym, scalającym potężną rodzinę.

W poszukiwaniu korzeni

Mozolny wysiłek inicjatorów rodzinnego spotkania zaowocował zaktualizowanym drzewem genealogicznym, obejmującym ponad 500 członków rodów, których korzenie – w udokumentowanej formie – sięgają połowy XVIII wieku. Imponujący zbiór pamiątek rodzinnych został wyeksponowany na wystawie w milanowskim GOK-u. – Poprzez ten zjazd, chcieliśmy odbudować i podtrzymywać – wzorem Władysławy i Jana Żebrowskich – więzi rodzinne. Zrobiliśmy to przede wszystkim dla najmłodszych, aby wpoić im, że rodzina stanowi największą wartość – stwierdza Marzena Zawisza.

Może nie tylko oni?

Zjazd rozpoczął się mszą św. w milanowskim kościele w intencji nieżyjących członków rodów, złożeniem kwiatów i zapaleniem zniczy na grobach przodków. Centralnym punktem było spotkanie rodzinne w milanowskim ośrodku kultury. Nie zabrakło domowych specjałów: wiejskich wędlin, pieczywa, nalewek … Rozmowy, wspomnienia, dyskusje, tańce trwały do późnej nocy. I to nie młodzież wytrwała najdłużej, ale seniorzy, dla których spotkanie to było pełne wzruszeń. Co na to inne podlaskie rody? Choćby– na przykład – mieszkańcy Huszczy, planujący wmurowanie w kościele tablicy, upamiętniającej ich przodków walczących w 1579 roku pod Połockiem?

Marzena Zawisza, mieszkanka Milanowa, wnuczka Władysławy i Jana
Pamiętam milanowski dom babci Władysławy i dziadka Jana, otwarty nie tylko dla rodziny. Pielęgnowane były w nim tradycje, staropolska gościnność, rodzinne ceremonie. Po ich śmierci ten dom stał się dla ich dzieci, wnuków i prawnuków miejscem wakacyjnych wypraw, dlatego zjechało nas tak wielu.