Dramat rolników

Andrzej Romańczuk, prezes Agencji Rynku Rolnego, który spotkał się z rolnikami z powiatu bialskiego 27 sierpnia, przedstawił na wstępie plantatorom owoców i warzyw formy pomocy, jakie oferuje Unia, będące rekompensatą za sankcje nałożone przez Rosję na płody rolne. Zaproponował aż trzy rozwiązania: przekazania zbiorów instytucjom charytatywnym, na przerób do biogazowi lub pozostawienie upraw na polach i w sadach. Każdy rolnik który zamierza skorzystać z rekompensaty musi zgłosić wniosek do agencji rolnej i zachować wymagane procedury. Żywność przekazywana dla instytucji zajmujących się wspieraniem najuboższych musi być zapakowana, oznakowana i dostarczona do wybranego punktu. I chociaż nie ma jeszcze wytycznych i szczegółowych rozwiązań, najprawdopodobniej rolnicy za 100 kg jabłek i gruszek dostana 16,90 euro, za tę samą zaś ilość pozostałych owoców i warzyw – 13,22 euro, z tym, ze rolnicy indywidualni – najprawdopodobniej jedynie połowę tych kwot. Po wystąpieniu prezesa zaległa złowroga cisza.

Ponowny protest?

Producentów zbulwersowały te informacje, a w zasadzie brak jakichkolwiek wiarygodnych rozwiązań. – Ile ton owoców mogą przyjąć biogazownie? – pytali. Nie usłyszeli odpowiedzi. – Myślałem, że dowiem się, jakie powinienem podjąć procedury, a usłyszałem ogólniki: Unia pomoże, ale nie wiadomo kiedy i jaka to będzie pomoc. A my do produkcji ciągle dokładamy – skarży się Łukasz Barańczuk, producent pomidorów i papryki z Horodyszcza. Mariusz Jakubiuk z fi rmy Agro-Handel, z Polubisz za zaistniałą sytuacje obwinia obecny rząd, którego nieudolna polityka doprowadziła do tej tragicznej sytuacji w rolnictwie, bo to rząd właśnie zobowiązany jest do zapewnienia rynków zbytu lub wypłaty rekompensat. – Rolnicy zainwestowali pieniądze w produkcję. Na porzeczce moje gospodarstwo straciło 50 tys. zł. Harujemy od świtu do nocy, a teraz proponuje się nam oddanie żywności za darmo i czekanie na rekompensaty, których wysokość jest nadal wielką niewiadomą – bulwersuje się Stanisław Mielniczuk, sadownik z Nosowa. Ktoś z tłumu dodaje – czy ponownie musimy wyruszyć do Kózek (miejsce ostatniego protestu rolników)?

Co dalej?

Wielu rolników na sprzęt, maszyny, chłodnie zaciągnęło kredyty. Natomiast produkcja zamiast przynosić zysk, powoduje straty, i nikt nie ma recepty na rozwiązanie kryzysu. – Zbierać jabłka, czy nie? Na to pytanie nie uzyskałem odpowiedzi – stwierdza rozgoryczony Jacek Chwedoruk, sadownik z Zakalinek. Tak jak wielu rolników nie chciałby, aby owoce po prostu zepsuły się pod drzewami. Jednak ich zbiór i przechowanie to dodatkowe koszty. Czy pokryją je unijne rekompensaty? Rolnicy twierdzą, że udałoby się im przetrzymać jeden rok bez dochodów. Ale nikt nie wie co będzie dalej? Czy pojawią się nowe rynki zbytu? Czy zostanie zniesione embargo na polską żywność? – Na spotkaniu nie padły konkrety, rolnicy nadal zostali pozostawieni sami sobie. A ta konferencja to kampania wyborcza – podsumował Marian Tomkowicz, wójt gminy Leśna Podlaska.