Załamanie rynku mlecznego. Grozi nam fala bankuctw!

Mamy kompletne załamanie rynku mlecznego. Od wiosny tego roku do końca września ceny zbytu różnych rodzajów mleka i jego przetworów spadły o 25-30 procent! Cena skupu mleka w tym czasie zmniejszyła się o ponad 15 procent. Eksperci Agencji Rynku Rolnego oceniają, że cena mleka w kolejnych miesiącach będzie spadała i pod koniec roku ukształtuje się na poziomie 1,18-1,24 zł za litr.

Rosja (nie) wszystkiemu winna

Pogorszenie się sytuacji w branży mleczarskiej spowodowane jest spadkiem cen mleka i jego przetworów na rynkach światowych, podczas gdy w poprzednich latach koniunktura na produkty mleczarskie była dobra – tłumaczy resort rolnictwa. Eksperci szacują, że na rynku światowym podaż mleka wzrosła o 4-5 proc., a tymczasem zakupy, za sprawą spadku poytu w Chinach, zmalały o 2 proc. W polskich producentów mleka uderza jednak głównie – równie dotkliwy, co trudny do wytłumaczenia – drastyczny spadek cen skupu na rynku krajowym, na który trafi a 90 proc. produkcji mleczarskiej.

Co dziwne, w żadnym innym kraju UE załamanie cen w tej branży nie jest tak gwałtowne. I co jeszcze mocniej dziwi – spadku cen mleka, jogurtów, serów w zauważalny dla kieszeni sposób, nie dostrzega zwykły klient w sklepie. Według ministerstwa od sierpnia odczuwamy też coraz mocniej wpływ opuszczenia przez Rosję szlabanu na żywność z Polski jako jednego z krajów Unii – w ciągu półtora miesiąca od wprowadzenia przez Rosję embarga ceny mleka w proszku i masła spadły o ponad 10 proc., a serów o ok. 6 proc.

Unia tamuje rzekę mleka

W tej sytuacji pewna pomoc powinny przynieść mechanizmy ochronne rynku unijnego. I działają – ale zupełnie nie te i nie tak, jak liczą polscy hodowcy bydła mlecznego. Dopłaty unijne do prywatnego przechowywania masła i odtłuszczonego mleka w proszku nie doprowadziły do ustabilizowania się rynku tych produktów, bo Bruksela proponuje zdecydowanie za niski poziom cen interwencyjnych. Pojawia się złowrogie i magiczne na rynku mleczarskim słowo: nadprodukcja! Unijni urzędnicy są głusi na argumenty o sytuacji nadzwyczajnej i forsują bez litości kary za produkcję mleka ponad limity wyznaczone dla poszczególnych krajów, w tym dla Polski.

Polscy producenci mleka, którzy w roku kwotowym 2013/2014 przekroczyli limity, określone przez Brukselę, musieli zapłacić karę w wysokości 29 groszy za każdy nadprogramowy litr mleka o standardowej zawartości tłuszczu. Oznacza to, że ich zyski spadły o ponad 46 mln euro za przekroczenie w ubiegłym roku unijnego limitu produkcji mleka (w przeliczeniu prawie 28 euro za 100 litrów mleka wyprodukowanego ponad limit). Łączna kwota kar nałożona na osiem państw unijnych wynosi 409 mln euro, czyli nasi rolnicy pokryją 12 proc. z ogólnej kwoty kar w skali UE.

Grozi fala bankructw

Jednak prawdziwe nieszczęście dopiero przed nami. Przy dobrej koniunkturze producenci mleka mogli zaryzykować płacenie kar za nadprodukcję, ale teraz to dla nich byłby nokautujący cios. Tymczasem już „wypracowane” przekroczenie kwoty mlecznej w skali całego obecnego roku kwotowego 2014/2015 (jesteśmy w jego połowie) może sięgnąć ponad 10 proc. Eksperci rolnictwa szacują, że kara do zapłacenia może sięgnąć nawet 1 zł za litr mleka ponad limit.

Pierwszy skutek – wystrzeliły w górę średnie ceny kwot mlecznych (czyli ilości mleka, którą dany producent może „legalnie”, w ramach ogólnopolskiego limitu sprzedać). Jeszcze we wrześniu oscylowały wokół 40 groszy. Obecnie na rynku pojawiają się już oferty sprzedaży za cenę 60-70 groszy za litr. Taka tendencja, przy pikujących w dół cenach mleka, może doprowadzić do bankructw gospodarstw najbardziej się rozwijających w ostatnim czasie, które zainwestowały ogromne środki w modernizację produkcji.

Hodowcy bydła mlecznego rwą włosy z głowy: redukcja cen pasz i paliw może pomóc na wiosnę, ale teraz trzeba jakoś przetrwać zimę. I liczyć tylko na siebie, bo o żadnym planie pomocy czy interwencji ministra rolnictwa Sawickiego w Brukseli nie słychać. Ale jak liczyć na swoje siły, gdy 80 proc. specjalistycznych gospodarstw mleczarskich jest głęboko zadłużonych, bo rolnicy zainwestowali potężne kwoty w produkcję na poziomie europejskim..