Wohyń jak za Peerelu

Do redakcji zgłosili się radni z gminy Wohyń, którzy wspierali w wyborach kandydata Zbigniewa Smółko. Twierdzą, że w dniu wyborów byli śledzeni, a nawet fotografowani przez pracowników gminy lub podległych im podmiotów.

– Wybrałem się do Bezwoli. W ślad za mną tuż za moim autem jechał samochód, którym kierował jeden z pracowników Urzędu Gminy. Zatrzymałem się. Powiedziałem mu, że jeżeli nie przestanie za mną jeździć, wezwę policję. Wtedy zrezygnował – opowiada Marek Pacześniowski, wiceprzewodniczący Rady Gminy. Podobne przygody miał tego dnia przewodniczący Rady Gminy Marek Kratiuk.

– W wyborczą niedzielę jeździł za mną przewodniczący komitetu wyborczego Stanisława Jóźwika. Zwróciłem uwagę, że nie życzę sobie, by mnie śledził, on udał zdziwienie. Jeden z moich znajomych poinformował mnie, że podczas głosowania byłem fotografowany. Jestem oburzony, że wciągnięto pracowników Urzędu Gminy i podległych mu firm do działania rodem jak z Peerelu – opowiada Kratiuk.

Zapytaliśmy wójta Stanisława Jóźwiaka, czy wie coś o opisywanych działaniach. – Potwierdzam, że faktycznie pewne osoby były obserwowane, nikomu jednak nie robiono zdjęć. Obserwacji dokonywali członkowie mojego komitetu wyborczego. Podjęliśmy tego typu działania gdyż otrzymaliśmy informacje, iż w I turze wyborów były dowożone osoby do punktów wyborczych. I faktycznie w II turze kilka samochód często kursowało. Nasze działania nie miały na celu nikogo zastraszyć, czy utrudnić uczestnictwo w wyborach – wyjaśnia wójt.