Rolnicy rząd – do przerwy remis

W środę rano 11 lutego rolnicy trwający dotychczas na blokadach w Międzyrzecu Podlaskim i część rolników z blokady w Radzyniu pojechała do Zdan, a stamtąd – wraz z rolnikami siedleckimi – do Warszawy. Spędzili noc w ciągnikach. Rozmowy w ministerstwie rolnictwa nie przyniosły rezultatów poza kolejną obietnicą: powołania zespołów roboczych, które w najbliższym czasie przedstawią konkretne rozwiązania.

Zgromadzeni pod ministerstwem żądali dymisji Marka Sawickiego, czy jak go teraz nazywają „Sawieckiego“, w ślad za Januszem Rewińskim. Satyryk i aktor na konwencji prezydenckiej Andrzeja Dudy, wywoływał salwy śmiechu u zebranych, używając sobie, ile wlezie na rządzących politykach. Swoją drogą sam minister rywalizował z Rewińskim, dopisując seriami kolejne skecze w kabarecie z sobą w roli głównej. A to mówił publicznie, że nie wie, dlaczego rolnicy protestują. A to, że świetnie pracuje i nikt więcej dla wsi zrobić by nie mógł. A to radził, żeby chłopi wypełniali wnioski o pieniądze do Unii, a nie wychodzili na ulice. Ale zebranym rolnikom wcale nie było do śmiechu na widok tej bufonady. Rośnie w nich determinacja, by dopiąć swego. Pokazali swoją siłę w Warszawie. Teraz chodzi o to, by ugrali to, co chcą.

Radzyń

W trwającej od ubiegłej środy blokadzie skrzyżowania dróg 19 i 63 w Radzyniu Podlaskim uczestniczyło około 150 rolników. Protestujący przepuszczali jedynie karetki pogotowia, policja musiała więc zorganizować objazdy.

– Do protestu skłonił nas drastyczny spadek cen, jaki nastąpił z powodów niezależnych od nas: afrykańskiego pomoru świń oraz embarga rosyjskiego – tłumaczył przewodniczący komitetu protestacyjnego Wiesław Dudek. – Koszty produkcji znacznie przewyższają dochody, jakie uzyskujemy za naszą pracę. Co gorsza, spadki cen za nasze produkty nie odzwierciedlają cen na półkach sklepowych – stwierdził Dudek.

Mieszkańców Radzynia i okolic prosił o wyrozumiałość i wybaczenie za utrudnienia spowodowane protestem. Wsparcia udzielili rolnikom samorządowcy. Protestujących odwiedzał wójt gminy Radzyń Wiesław Mazurek, burmistrz Radzynia Jerzy Rębek oraz wójt gminy Borki – Radosław Sałata. W parafii Świętej Trójcy dla rolników przygotowano gorący posiłek. W niedzielę odprawiono w ich intencji mszę świętą.

– Obecnie w Polsce różne grupy społeczne i przedstawiciele różnych zawodów nastawiani są przeciw sobie – stwierdził w kazaniu ks. kan. Andrzej Kieliszek i krytykował prawodawstwo tworzone w oderwaniu od prawa Bożego. – Jeśli Unia przegłosuje, że marchew to owoc, a ślimak to ryba, to możemy się uśmiechnąć, ale jeśli na zasadzie głosowania podejmowane są decyzje skutkujące decyzjami o prawie do życia, zawieraniu małżeństw jednopłciowych i adoptowaniu przez nie dzieci, to w ten sposób człowiek uzurpuje sobie prawa należne Bogu, wchodzi w Jego kompetencje, odrzuca wartości, które mogą budować jedność – mówił proboszcz parafii Świętej Trójcy.W środę część rolników kontynuowała blokadę, część pojechała do Zdan, a stamtąd do Warszawy.

Międzyrzec Podlaski

Rolnicy z okolic Międzyrzeca Podlaskiego początkowo uczestniczyli w blokadzie w Zdanach na drodze krajowej nr 2. W sobotę zablokowali obwodnicę Międzyrzeca. – Chodzi o to, by ktoś wysłuchał w końcu naszych postulatów – wyjaśniał Adam Olszewski, rolnik z Zasiadek i organizator akcji. – Sytuacja jest na tyle tragiczna, że nie możemy siedzieć w domu. Jeżeli chodzi o opłacalność produkcji, to można tylko płakać.

To są sytuacje, w których naprawdę trudno doszukać się jakichś rozwiązań, co rolnik ma dalej robić. Jeżeli chodzi o hodowców trzody chlewnej, to dziwię się, że oni mają jeszcze z czego dokładać do produkcji. To jest okupione ciężką pracą całych rodzin, dziadków i dzieci. Ja z produkcji trzody chlewnej już dawno się wycofałem. Ale w każdej branży rolniczej widać brak opłacalności, czy to w produkcji roślinnej czy zwierzęcej – tłumaczył.

Rolnicy skarżyli się na ceny trzody chlewnej i mleka, które są mniejsze niż koszty produkcji. Narzekali na brak regulacji populacji dzików, które niszczą uprawy. Wysuwali postulaty znalezienia zewnętrznych rynków zbytu na polską żywność i ograniczenia napływu żywności z krajów zachodnich, która jest marnej jakości. – Nie ma opłacalności, jest dokładka do każdej sztuki – narzekał Ryszard Olesiejuk, który na blokadę do Międzyrzeca dojechał z miejscowości Pojelce w gminie Biała Podlaska. – Żywiec wieprzowy skupują za 3,5 zł za kilogram, a około 5 zł musi być, aby zwróciły się koszty produkcji. Żebyśmy na tym coś zarobili, to cena musiałaby być jeszcze wyższa. A jest tak, że nie mamy zapłacone za tę robotę i jeszcze musimy dokładać – twierdził.

W czasie blokady pojawiały się w mediach komentarze krytyczne wobec protestujących. Najczęściej zarzucano im, że są „biznesmenami“ a nie rolnikami, skoro na blokadach widać wielkie traktory o dużej wartości.

– To jest nasz warsztat pracy – tłumaczył Janusz Hoduń z Bukowic-Kolonii w gminie Leśna Podlaska. – Pewnie dla niektórych najlepiej by było, żebyśmy szpadelkiem ziemię kopali dzień i noc. Wtedy może by powiedzieli, że nam jest źle. Nikt nam tego za darmo nie dał. Był czas, że jakaś opłacalność produkcji była. Człowiek wziął wtedy kredyt na ten ciągnik, aby nie spędzać całego dnia w polu, tylko mieć trochę czasu dla rodziny – opowiadał. Inny z rolników zwrócił uwagę, że niektóre ciągniki stojące na blokadzie, to właściwie własność banków, bo kredyty wzięte na ich zakup jeszcze nie zostały spłacone.

Zdzisław Łukasiewicz z Żabiec mówił o problemach jakie stwarza się młodym rolnikom.

– Około 15 tysięcy chłopców czeka w kolejce na pieniądze z programu „Młody Rolnik“ i wszystko wskazuje, że kasy nie dostaną. Wcześniej otrzymali dokumenty, że pieniądze im się należą, a teraz zmieniono warunki i okazało się, że średnie wykształcenie jest potrzebne. Dla obszarowców pieniądze na pomoc są, a dla naszych chłopaków, co mają po 10 hektarów nie ma – opowiadał z goryczą.