Randka z bronią

Kwiecień 1947, tzw. „amnestia” ogłoszona przez rząd komunistów z PPR. Z podziemia wychodzi ponad 53 tys. Rycerzy Niepodległej Rzeczpospolitej. Ujawnia również swoją działalność w nim ponad 23 tys. żołnierzy już zamkniętych w komunistycznych więzieniach. Faktycznym celem tej „amnestii” ogłoszonej przez komunistyczną władzę nie było jednak umożliwienie żołnierzom Polski Podziemnej powrotu do normalnego życia, lecz likwidacja zorganizowanego oporu i „namierzenie” ujawnionych. W jakim celu?

„Bili mnie tak, że cucili – wrzucając do stawu” – wspominał aresztowany po ujawnieniu się w 1947 roku st. sierżant Lucjan Niemyjski, ps. Krakus: po ucieczce z aresztu dołączył do 6 Brygady Wileńskiej AK, której patrole działały po obu stronach Bugu do jesieni 1952 roku. To nie był tylko los „Krakusa”…

„Kłos”

Janusz Tracz, pseudonim Kłos, mieszkający w Stoczku, gm. Czemierniki, był członkiem konspiracji od 1940 roku. Dwa lata później został mianowany komendantem placówki w swojej miejscowości. Od 1943 roku walczył w oddziale partyzanckim OP 35 obwodu Radzyń Podlaski Armii Krajowej. W lipcu 1944 roku był żołnierzem 35 Pułku Piechoty AK. Po wkroczeniu Sowietów pozostał w konspiracji.

Był zastępcą d-cy Rejonu „Siemień” WiN: najpierw sierżanta „Skóry”, Henryka Potasińskiego, a po jego aresztowaniu por. „Kruka” – Jerzego Skolińca (jednego z bohaterów muralu w Białej k. Radzynia, odsłoniętego w ubiegłym roku staraniem mieszkańców i Fundacji Grzegorza Biereckiego „Kocham Podlasie”).

W 1946 został ciężko ranny w akcji bojowej. Cud, że przeżył. Zbyt ważnego pojmanego, by go dobić bez przesłuchania, UB-owcy zanim poszli opijać sukces ujęcia „bandyty”, rzucili go na dziedzińcu aresztu w śnieg, gdzie przeleżał kilka godzin. Następnego dnia do szpitala, w którym leżał, przywieziono na konfrontację „Skórę” – nigdy nie zapomni śladów po torturach prądem elektrycznym na karku swego dowódcy i przyjaciela (jeden z 22 zamordowanych w katowni PUBP w Radzyniu, dotychczas nie odnaleziono miejsc ich pochówku).

25 marca 1946 r. „Kłosa” odbijają z więzienia jego podwładni. Po wyleczeniu ran wraca do służby. Bierze udział w akcji na siedzibę i więzienie PUBP w Radzyniu Podlaskim w noc sylwestrową 31 grudnia 1946 roku . Wraz ze swoimi żołnierzami oraz oddziałem por. „Jastrzębia” Leona Taraszkiewicza rozbija 3 stycznia 1947 roku oddział KBW w Siemieniu. Ujawnia się w kwietniu 1947. Opuszcza Południowe Podlasie, osiedla się w Warszawie.

Ujawnienie „Zachód sprzedał Polskę Sowietom” – tej gorzkiej świadomości ludzi przerywających walkę towarzyszyła pamięć rozkazu generała Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka”, rozwiązującego Armię Krajową, który napisał: „Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego. W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą”. Ujawniający się żołnierze zdawali sobie sprawę, że to nie koniec walki o wolną Polskę. Oddawali broń: starą, uszkodzoną, ze szczątkową liczbą amunicji. Czasem było to tylko jeden nabój. Nie inaczej żołnierze ze Stoczka. Co stało się z ich najlepszą bronią i zapasami amunicji?

W przeddzień

„Przed ujawnieniem się rozmyślaliśmy nad miejscem ukrycia naszej najlepszej broni. Ani myśleliśmy jej oddawać” – wspominał po latach „Kłos”. „Zabudowań i pól żołnierzy konspiracji nie braliśmy pod uwagę, ze względu na możliwość późniejszych rewizji oraz odnalezienia naszego uzbrojenia przez ubowców.

Wytypowaliśmy gospodarstwo najbardziej spokojnego mieszkańca wsi. W nocy, w jego drewutni, w skrzyniach zalanych gęstym olejem zakopaliśmy najlepszą broń: w jednej 2 karabiny maszynowe MG-34 oraz pistolet maszynowy MKB-42, w drugiej – 6 pistoletów maszynowych i 7 karabinów, oraz – oczywiście – amunicję”.

Mijały lata…

Dla Muzeum Południowego Podlasia W 1986 roku podjąłem pracę w bialskim muzeum. Zająłem się również odtwarzaniem historii Inspektoratu Rejonowego „Radzyń Podlaski” Armii Krajowej, później zaś zaangażowałem w organizację I zjazdu członków Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” w Sanktuarium Matki Bożej Leśniańskiej w Leśnej Podlaskiej. Wtedy właśnie poznałem „Kłosa” – Janusza Tracza i jego żołnierzy. Wiele czasu upłynęło nim w mojej obecności zaczęli wymieniać uwagi o swoim magazynie broni, zawsze z akcentem, że „za wcześnie”. Nie pytałem, nie nalegałem.

Kiedyś z racji zawodowych obowiązków opublikowałem w prasie komunikat o poszukiwaniu przez muzeum broni przechowywanej przez byłych żołnierzy AK – WiN. W sierpniu 1995 roku zatelefonował do mnie … Janusz Tracz z informacją o przygotowaniach do przekazania broni. We wrześniu wraz ze współpracownikami udałem się pod wskazany adres.

– Jestem od „Kłosa” – powiedziałem po powitaniu do nieznanego mi wcześniej człowieka. – Broń odkopana i zabezpieczona! – odpowiedział po żołniersku.

"Suka"

Udaliśmy się wraz z nim do siedliska mieszkańca wsi Stoczek, gdzie w kwietniu 1947 roku została zakopana broń. Na podwórzu, w miejscu po starej drewutni, znajdował się wykop zabezpieczony folią. Po odkryciu zabezpieczenia zauważyłem jeden karabin maszynowy MG-34, kilka magazynków do niego, rakietnicę i metalowy pojemnik na cztery magazynki do ręcznego karabinu maszynowego DP-28 produkcji rosyjskiej.

– Gdzie druga „suka” (tak potocznie nazywano MG-34)? – zapytałem.

– Pod płotem! – usłyszałem głos byłego partyzanta.

Broń znajdującą się w drugiej skrzyni (6 pistoletów maszynowych i 7 karabinów wraz z amunicją i wojskowym oporządzeniem) wydobyli w drugiej połowie 1947 roku żołnierze, którzy po ujawnieniu się, podjęli ponowną walkę. Wkrótce dojechał Janusz Tracz – „Kłos”. Widząc wykopaną broń – odmłodniał o 50 lat!

""