Dopłaty unijne, czyli PSL jest w opałach

Kończący się kwiecień i nadchodzące sześć tygodni będą gorące na wsi nie tylko za sprawą szczytu wiosennych prac polowych, nie tylko z racji utrzymującego się napięcia związanego z protestami, nie tylko naznaczone niepokojem o stan rynku rolnego, zdemolowanego w ubiegłym roku rosyjskim embargiem i importem zachodniej żywności i zmienionego odejściem od 1 kwietnia od kwot mlecznych. Do długiej listy problemów rolników doszedł następny: jak na czas i poprawnie wypełnić wniosek o dopłaty bezpośrednie z funduszy unijnych?

W tym roku weszły w życie zupełnie nowe reguły. Na nic wiedza i doświadczenie z minionych 10 lat, kiedy to każdy rolnik mógł sam wypełnić poprawnie formularz i przekazać do do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, realizującej wypłatę. – Wcześniej jeśli rolnik starszy lub mniej obeznany w przepisach miał trudności, zawsze mógł liczyć na sąsiedzką pomoc. Nie w tym roku – mówi nam Edward Jarmoszuk, delegat z powiatu radzyńskiego do Lubelskiej Izby Rolniczej.

Urzędowy tor przeszkód

Od początku kwietnia rolnicy z Południowego Podlasia alarmują redakcję „Tygodnika”. – Ludzie, poprawne wypełnienie wniosku samodzielnie to zadanie praktycznie niewykonalne, szczególnie w przypadku gospodarstw powyżej 10-15 hektarów! Rzeczywiście, nowe reguły pełne są norm, zmiennych, wymagają niezwykle drobiazgowych pomiarów gruntów i upraw, każdy element wniosku, łącznie z podpisami rolnika musi być detalicznie zgodny w wymaganiami. Inaczej zostanie odrzucony i żegnajcie pieniądze, które dla wielu gospodarstw są bardzo poważną pozycją w budżecie. Pomocy trzeba szukać u wyszkolonych doradców w Ośrodkach Doradztwa Rolniczego. I jest to płatna usługa – od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych, według określonego cennika.

Tak jest nie tylko na Podlasiu, ale w całej Polsce.

Bruksela interweniuje

Jeszcze w początkach kwietnia sama Bruksela zorientowała się, że nie dość, że zadanie wdrożenia nowych reguł dopłat w Polsce i kilku innych krajach UE jest skomplikowane, to na dodatek sprawność polskiej administracji też może stanowić problem, by zdążyć na czas.

Dlatego unijny komisarz ds. rolnictwa Phil Hogan sam zaproponował w imieniu Komisji Europejskiej przedłużenie terminu na składanie wniosków o dopłaty bezpośrednie dla rolników, by zamiast do 15 maja był czas do 15 czerwca. Komisarz wyjaśnił w komunikacie, że powodem są „opóźnienia administracyjne związane z wdrażania nowej Wspólnej Polityki Rolnej”. Dla koalicyjnego PSL i ministra Marka Sawickiego unijna decyzja była darem z niebios, bo z dopłatami bezpośrednimi zapowiadała się totalna kompromitacja na wsi, gdyby rolnicy nie złożyli na czas wniosku lub większość złożyła takie, które zostałby odrzucone z przyczyn formalnych.

Wyścig z czasem

Teraz jednak na Wiejskiej trwa wyścig z czasem, by decyzję polityczną przełożyć na konkretne przepisy. Dlatego powstał poselski projekt nowelizacji ustawy ws. płatności bezpośrednich, zakładający wydłużenie o miesiąc okresu składania wniosków o przyznanie płatności bezpośrednich do 15 czerwca br. Dodatkowo rolnik może złożyć wniosek w ciągu kolejnych 25 dni kalendarzowych po 15 czerwca, jednak za każdy dzień takiego opóźnienia kwota płatności zmniejszana jest o 1 proc. Wydłużenie terminu składania wniosków wymaga zmiany także innych przepisów. Projekt został ekspresowo rozpatrzony i w minionym tygodniu został skierowany do drugiego czytania, tak by zmiany weszły w życie najpóźniej 15 maja.

Sek, wGospodarce.pl