Kompromitacja komisji etyki poselskiej

Kłopoty Wiplera z komisją etyki rozpoczęły się, gdy podczas burzliwej debaty o górnictwie nazwał premier Kopacz „lawirantką”. Choć słowo to doskonale określa postępowanie szefowej rządu w sprawie Śląska, komisja uznała je za… obraźliwe. Wipler został ukarany upomnieniem. Jakby tego było mało, komisja zabrała się za wnikliwe badanie kolejnej wypowiedzi Wiplera. W telewizyjnym programie „Skandaliści” nawiązał on do wydarzeń z debaty nad tzw. ustawą węglową i powiedział:

– Jak ostatnio było głosowanie nad kopalniami to strasznie wyli posłowie Platformy. I gdy ja spytałem czemu oni tak wyli, gdy ja nazwałem panią premier Ewę Kopacz lawirantką, to mi jeden z kolegów odpowiedział, że tu już połowa posłów jest pijana – stwierdził Wipler, dodając, że żałuje, iż nie wezwał wtedy policji, by zbadała alkomatem stan trzeźwości krzyczących parlamentarzystów. Tym razem komisja wymierzyła Wiplerowi najwyższą przewidzianą regulaminem karę – naganę. Dlaczego?

Zdaniem wiceprzewodniczącego Franciszka Stefaniuka wypowiedź Wiplera… godzi w dobre imię Sejmu. Ukarany poseł stwierdził, że szkoda mu nawet czasu na odwoływanie się od absurdalnej decyzji. Wipler podsumował rzecz krótko: – Ta komisja to farsa, jej działania są czysto polityczne – powiedział.

Wypada tylko żałować, że Franciszek Stefaniuk z równą zawziętością, co rzekomego „zamachu” na dobre imię Sejmu w wykonaniu Wiplera nie tropił afery hazardowej, w którą zamieszani byli prominentni działacze Platformy Obywatelskiej. Przypomnijmy, że Stefaniuk był członkiem komisji śledczej, której prace skończyły się właściwie na niczym, a sam parlamentarzysta PSL zasłynął tym, że pisał wierszyki opisujące posiedzenia i dziękował biznesmenowi Ryszardowi Sobiesiakowi za zaproszenie na pole golfowe…