Zapomniany smak wsi

To jak obecnie wygląda praca na wsi, to efekt zmian, jakie nastąpiły w związku z mechanizacją rolnictwa, poprawą transportu i specjalizacją produkcji. Dawniej wieś była samowystarczalna. Jedyne produkty, które kupowano to pierwotnie sól i przedmioty z metalu, choć te ostanie były wytwarzane przez kowali. W XIX wieku doszły do nich na, odzież i obuwie. Wieś żyła rytmem wyznaczanym przez prace polowe. Jak wyglądało to życie? Przypatrzmy mu się – wzorem Władysława Reymonta – przez pryzmat pór roku.

Na przednówku

Wiosna kojarzy współczesnym nadzwyczaj pozytywnie: odżywamy po zimie, odradza się przyroda, pojawiają się pierwsze kwiaty. Dla niegdysiejszych mieszkańców wsi był to okres najtrudniejszy, zwłaszcza tzw. przednówek, czyli pierwsze wiosenne miesiące. W tym czasie kończyły się zmagazynowane warzywa i owoce, bywało, że część zabezpieczona w tzw. kopcach pod wpływem zmieniającej się pogody i wilgoci uległa zepsuciu. Był to dla rodzin niezamożnych gospodarzy okres niedojadania W codziennej diecie dominowały te same produkty: kasze, ziemniaki i tłuszcz, urozmaicone z rzadka kiszonymi ogórkami, kapustą, burakami oraz przetworami mlecznymi.

Bywało jednak i tak – i to wcale nierzadko – że na stole pojawiała się lebioda Obecnie mamy telewizory, internet, telefony komórkowe, nowoczesne państwo, wspólną Europę. Dlaczego w takim razie tyle polskich dzieci – mówiąc delikatnie – nie dojada? Wiosna to to także przygotowywanie pól pod uprawy. Często wczesną wiosną – jeszcze przed orką – nawożono pola obornikiem. To również była praca niezwykle żmudna i ciężka: wyrzucano go widłami z obór, stajni i chlewów, ładowano na wóz i rozrzucano na polach, również ręcznie.

Ziemię orano jednoskibowym, żelaznym pługiem, który zastąpił używane wcześniej drewniane bądź okute radło, ciągnięte przez woły, a później – konie. Po orce często bronowano, pierwotnie drewnianymi, później żelaznymi bronami. Ta czynność w porównaniu do poprzedniej była być może lżejsza, ale równie pracochłonna. Do tego dochodził siew zbóż jarych, wysadzanie rozsad warzyw oraz sadzenie ziemniaków. Ogrody przekopywano ręcznie, tylko w przypadku większych stosowano orkę. Ten typ gospodarki dominował aż do lat 60-tych XX wieku, gdy zwierzęta pociągowe powoli zastępować zaczęły traktory. Czas mierzono w specyficzny sposób.

Nie stosowano kalendarza świeckiego, lecz – kościelny. Dni świętych wyznaczały kolejność prac, stąd stosowane do dziś powiedzenia: „na Grzegorza idzie zima do morza” czy „zimna Zośka”. Sianokosy wymagały skoncentrowania w krótkim czasie wielu sił. Trzeba było trawę skosić, po czym kilkakrotnie obracać, by wyschła. Wysuszone siano składano w tzw. kupki, by następnie zwieźć je do stodoły lub tworzyć stogi: odkryte, z umieszczonym w środku grubym kołkiem lub oparte na specjalnej konstrukcji dachu.

Żniwa

Lato to okres zdominowany przez najważniejsze prace polowe, czyli żniwa. Dziś praktycznie prawie tego nie widać. Wjedzie kombajn na pole: skosi zboże i je wymłóci. W zależności od wielkości areału trwa to maksymalnie do dwóch – trzech godzin.

Dawniej była to żmudna praca. Pierwotnie zboże koszono sierpami (dziś znanymi chyba tylko z godła byłego ZSRR) uważając, że używanie kosy prowadzi do wysypywania się kłosów. Kosa wyparła sierp dopiero w XX . Ze skoszonego zboża tworzono snopki wiązane tzw. przewiąsłami, wykonanymi z tej samej słomy. Pewnym unowocześnieniem było wprowadzenie w XIX wieku kosiarek konnych, ale drobni podlascy rolnicy mogli pozwolić sobie na ich zakup dopiero w latach 60-tych ubiegłego wieku.

Do tego czasu musieli wypożyczać je od zamożniejszych w zamian za odrobek – pracę na ich polach. Snopki ustawiano w kupki po 12 – 16. Potem zwożono je do stodoły, gdzie układano je razem z ziarnem, by sukcesywnie młócić zbiór cepami. Dopiero w ubiegłym wieku zaczęto wspomagać się w tej czynności maszynami, z pomocą których młócono za jednym razem cały zbiór. Słomę magazynowano w stodole; nie tylko jako podściółkę dla zwierząt, ale i materiał na dachy, czyli strzechy. Ostatnimi czasy to nie tylko modne, ale wręcz ekskluzywne (i bardzo kosztowne) pokrycie dachowe. Stosowanie maszyn do młocki spotykało się jednak z oporami.

Jak to powiedział dosadnie Kazimierz Pawlak w niezapomnianym filmie „Sami Swoi”: wymyślili te durackie maszyny, bo siły w rencach nie mieli… Po żniwach znowu orano pole i siano zboże ozime. Róg obfitości Jesień była na wsi okresem obfitości. Wtedy to sprzątano z pola warzywa, a od XIX wieku również ziemniaki. Pierwotnie pracę wykonywano ręcznie pomocą motyczek. W latach późniejszych stosowano kopaczki konne. Warzywa i część ziemniaków przechowywano w specjalnie dostosowanych piwnicach przykrytych warstwą ziemi. Były to najczęściej budowle z drewna, rzadziej murowane. Resztę umieszczano w kopcach niedaleko gospodarstwa. Zima, mimo że wydawała się okresem spokojnym, z tej choćby racji, że nie wykonywano większych prac w polu, była również bardzo pracowita. Wówczas ścinano drzewa nie tylko na opał, ale i materiał budowlany.

Z racji śniegu i lodu, ale i twardej ziemi, łatwiej było wywozić je z lasu. Jednak nie tylko z tego powodu wtedy to czyniono. Drzewa ścinano zimą, gdy zeszły z nich soki, wtedy było najwartościowsze jako przyszły materiał budowlany – takie obowiązywały wówczas zasady. Brano je z lasu, korowano, by dłużyca nie zaczęła gnić i pieczołowicie suszono w naturalnych warunkach przez wiele lat; nie dla siebie – dla swoich wnuków!!! Nie były do jednak jedyne czynności do wykonania…

Czas to pieniądz

Dochodził do nich znój codziennych robót: ranny i wieczorny udój, karmienie trzody, rąbanie drewna na opał, noszenie wody ze studni, gotowanie, pieczenie chleba, konserwowanie mięsa, pranie ręczne kijanką nad rzeką, a później na tarze i wiele, wiele innych.

Część z nich miała podobny rytm jak praca w polu, nie były jednak aż tak zależne od pogody. Stąd, przy takim rytmie prac, sprawdzało się powiedzenie: czas to pieniądz. Tego czasu zawsze było za mało. Znacznie mniej niż teraz. Kobiety więc rwały zimowymi wieczorami gęsie pierze na pierzyny, przerabiały wełnę na kołowrotkach, tkały… Mężczyźni naprawiali narzędzia. A gdy starsi poszli spać – młodzież gromadziła się na „wieczorynkach”: śpiewano wtedy, tańczono przy naprędce skleconej orkiestrze, bawiono się, ale nie tylko…

Dzięki mądrości, którą tej młodzieży wpoili rodzice, żyjemy dziś w wolnym kraju. Wtedy nie było TV. Przedstawiony powyżej charakter życia wiejskiego to już przeszłość. Coś, co jeszcze niedawno było zwykłym widokiem: stodoły pełne słomy, stogi siana na łąkach i domy kryte strzechą – to dla młodych ludzi egzotyka rodem z innego świata. Starsi jednak za tym światem tęsknią, choć nie muszą już dzielić się na tych, którzy przedkładali mleko prosto od krowy i tych, którzy pili je dopiero po schłodzeniu w studni. Jeden z nich, który skończył jedynie szkołę podstawową, powiedział mi niedawno, nalewając mleko do kubków: taki ten świat, jakie to mleko – z kartonu albo plastikowej butelki, Pozostawiam Państwa z pytaniem: to konstatacja rolnika czy filozofa. Bo o Człowieku ten świat zapomniał już dawno, kręcąc się w swoim chocholim tańcu pogoni za kasą.