Rząd rzuca ochłapy emerytom

Pan Henryk podaje przykłady innych emerytów: osoba pobierająca na rękę 1000 złotych dostanie 5 złotych podwyżki, a mająca świadczenie 1500 złotych prawie 7,50 złotego, po prostu Bonanza – starczy na dwa bochenki chleba i litr mleka!

Tak jak wielu emerytów nasz Czytelnik jest zbulwersowany i załamany, bo taka podwyżka emerytury – waloryzacja najniższa od wielu lat – to ochłap na odczepne, i to w sytuacji, gdy po cichu drożeje żywność i lekarstwa, a tegoroczna susza i nieurodzaj tylko wzmaga obawy, co będzie dalej.

Tymczasem minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL nie ma sobie nic do zarzucenia i w gładkich słowach przekonuje, że rząd dał tyle, ile miał, czyli waloryzację świadczeń na poziomie 0,5 procenta; tyle, ile minimalnie wymagają przepisy.

Może jeszcze dałoby się znieść te tłumaczenia, gdyby nie towarzyszyły im doniesienia w mediach o fali nagród i wydatków na obecną władzę. Oto słynne wyjazdowe posiedzenia rządu Ewy Kopacz wyglądają tak, że premier najpierw ciągnie za sobą kolumnę rządowych limuzyn (podatnik płaci), potem dla niepoznaki na kilka stacji przed celem wsiada do pociągu.

A i tak w rezerwie czeka rządowy samolot (podatnik płaci). Nawet meble na takie posiedzenia dla ministrów jadą z Warszawy (a podatnik płaci). Były zaś prezydent Bronisław Komorowski od maja do lipca br. na nagrody dla swoich urzędników wydał ponad 800 tysięcy złotych, a jego bizantyjski urząd kosztował (z kieszeni podatnika) więcej niż utrzymanie w tym czasie dworu Królowej brytyjskiej.

Zostawiając na boku rządzących – sam wypłacający głodowe emerytury ZUS nie ma wstydu za grosz. Gdy emerytom bieda zagląda w oczy – jak ustalił dziennik „Superexpress” – wydano tam na nagrody dla urzędników 210 milionów złotych, (!), średnio 4,5 tys. złotych na głowę. I jak się tu dziwić naszemu Czytelnikowi, że wyszedł z siebie?

Rybal