PO planuje złupić Polaków ogromnym podatkiem!

Prawdziwą burzę wywołała środowa wypowiedź doradcy PO, szefa Rady Konsultacyjnej Prawa Podatkowego przy ministrze fi nansów prof. Bogumiła Brzezińskiego, że z racji ogromnych problemów ze stosowaniem podatku VAT i ogromnymi nadużyciami „w Polsce bardzo sensownym rozwiązaniem byłoby opodatkowanie nieruchomości w oparciu o ich wartość katastralną”.

Za rządów PO kwestia wprowadzenia podatku katastralnego pojawiała się wielokrotnie, ale pozostawała w sferze rozważań o terminie jego wprowadzenia (do 2020 roku) i wstępnych kalkulacji stawki (około 1 proc.). Dlaczego? Wyjaśnienie tkwi w dalszej części wypowiedzi prof. Brzezińskiego, który stwierdził, że „w państwach, w których taki podatek obowiązuje, nikt nie ma zamiaru się z niego wycofywać. U nas jednak sama wzmianka o podatku katastralnym wywołuje reakcje alergiczne i politycy boją się nawet wprowadzić ten temat do debaty publicznej”. Politycy PO dotąd uznawali najwidoczniej, że ze względów taktycznych nie mogą ryzykować utraty władzy za sprawą nałożenia kontrowersyjnego podatku. Wiedzą bowiem doskonale, że jest on niezwykle dotkliwy dla zwykłych Polaków, dla zdecydowanej większości właściwie nie do udźwignięcia i musi doprowadzić do dramatycznych zmian społecznych.

Ciężar nie do udźwignięcia

Podatek katastralny to danina pobierana od posiadacza nieruchomości: mieszkania, domu, działki, w stałej stawce, liczona od wartości rynkowej nieruchomości. Nieoficjalnie mówiło się o zastosowaniu w Polsce stawki 1 proc. rocznie.

Policzmy. W przypadku mieszkania o rynkowej wartości 250-300 tys. zł, za które obecnie podatek wynosi rocznie od 100- 200 zł, wzrost podatku wyniesie do 3 tys. zł. W przypadku domu jednorodzinnego stawka podatku od nieruchomości wynosi 500-600 zł. Po wprowadzeniu podatku mogłaby ona sięgnąć 7 tys. zł rocznie! To astronomiczne kwoty dla zdecydowanej większości Polaków. Kataster uderzyłby dotkliwie po kieszeni ludzi i w mieście, i na wsi: zarówno młode małżeństwa na dorobku z dziećmi, jak i emerytów, oczekujących stabilności i bezpieczeństwa.

Tymczasem państwo PO zafundowałoby im wzięcie na plecy ciężaru nie do uniesienia. Podatnik miałby dwa wyjścia: albo sprzeda dom (mieszkanie) lub zostanie z niego wyeksmitowany. Skok podaży mieszkań i domów na rynku nieuchronnie doprowadzi do gwałtownego spadku cen. I tak pod rządami PO rzesze Polaków będą musiały pozbyć się za bezcen mieszkań i domów, w które często inwestowali przez pokolenia, bo nie będzie ich stać na zapłacenie katastru.

A kto je będzie skupował? Odpowiedź jest prosta: banki, ludzie bogaci, inwestorzy z zagranicy. Szczególnie łakomym kąskiem będą mieszkania i nieruchomości najdroższe, w centrach miast, w dobrych lokalizacjach. Mniej zamożni Polacy zostaną wypchnięci na peryferia i do budownictwa socjalnego. W katastrze więc nie chodzi tylko o dochody dla państwa i dla samorządów, ale o wielką operację wywłaszczenia Polaków.

W podatkach źle piszczy

Te obawy usprawiedliwia też to, że Platforma już wielokrotnie zwodziła Polaków obietnicami dotyczącymi podatków. Donald Tusk zapewniał gorąco w kampanii, że nie będzie zmiany wieku emerytalnego, po wyborach przeforsował jego drastyczne podniesienie. Tak było też ze stawkami VAT. Przed wyborami PO zarzekała się, że stawki się nie zmienią, tymczasem, po wyborach resort fi nansów Jacka Rostowskiego zaaplikował podwyżkę, która miała być „przejściowa”, a obowiązuje do dziś. Wiele wskazuje, że z katastrem może być podobnie, a to dla zwykłych Polaków byłaby katastrofa.

Dlatego słusznie kandydatka PiS na premiera Beata Szydło wezwała Ewę Kopacz do jasnego i uczciwego opowiedzenia się w sprawie planów podatkowych partii rządzącej. Tylko czy słowa szefowej PO i jej nawet najgorętsze zapewnienia mają jeszcze jakąkolwiek wiarygodność? Sek