Najważniejsze jest dobro wspólne

Czy Dariusz Stefaniuk z 5 grudnia 2014, a 5 grudnia 2015 roku to inny człowiek?

– Tak, z całą pewnością. Nie zmieniłem poglądów, moje spojrzenie na sprawy samorządu jest wciąż spojrzeniem z perspektywy obywatela Białej Podlaskiej. Jestem jednak bogatszy o doświadczenie mijającego roku, poznałem smak odpowiedzialności za losy miasta. Funkcji prezydenta nie da się bowiem porównać z żadną inną. To nie jest „zwykłe” kierowanie grupą ludzi, jak w przedsiębiorstwie. Już sam fakt zarządzania budżetem 230 mln złotych w urzędzie miasta i jednostkach podległych pokazuje skalę tej odpowiedzialności. Czuję odpowiedzialności za ludzi, bo to są tysiące pracowników.

Samych nauczycieli w bialskich szkołach jest ponad tysiąc. Do tego dochodzi budżet i pracownicy miejskich spółek które też podlegają prezydentowi miasta. Ta praca uczy podejmowania decyzji szybko, a przy tym rozważnie i w sposób przemyślany. Trzeba wykazywać się odpowiedzialnością w kwestiach dotyczących dziesiątków milionów złotych i tysięcy ludzi, ale równie rozważnie należy postępować wydając tysiąc złotych z miejskiej kasy. Wśród decyzji podejmowanych przez każdego prezydenta miasta są również te niepopularne. Odpowiedzialne sprawowanie funkcji polega na tym, by każdy ruch samorządu – lepiej czy gorzej odbierany społecznie – podporządkowany był celowi, jakim jest dobro miasta.

Pierwszy rok kadencji stał pod znakiem wielu ataków na pana i nową politykę miasta. Jak pan je odbierał?

– Byłem na to przygotowany, spodziewałem się, że naruszając zacementowane interesy rozmaitych grup i środowisk spotkam się ze zmasowaną krytyką. Nie da się na to w pełni uodpornić, ja i moja rodzina zapłaciliśmy sporą cenę za „hejt”, który popłynął w naszą stronę. Z drugiej strony bardzo cenię konstruktywną, merytoryczną krytykę. To niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania każdego urzędu i każdego samorządowca. Trzeba rozmawiać, trzeba przekonywać do swoich racji, nie można jednak szczególnie przeżywać każdego negatywnego komentarza czy wstrzymywać potrzebne mieszkańcom decyzje tylko dlatego, że oberwie się za nie na łamach prasy. Jestem samokrytyczny, dlatego wiem, że niektóre rzeczy można było zrobić lepiej, dać z siebie jeszcze więcej. Chciałbym żeby moje decyzje i moje projekty były jak najlepsze. Może nie idealne, bo nigdy takie nie będą, ale najlepsze. Dlatego też dużo wymagam, dbam o jakość prowadzonych przedsięwzięć, oglądam dokładnie każdą wydawaną złotówkę. Wydaje mi się, że pierwsze efekty zmiany sposobu pracy bialskiego samorządu już widać.

Wśród mieszkańców często pojawia się pytanie, gdzie jest obiecane przez pana w kampanii tysiąc miejsc pracy.

– Podstrefy ekonomicznej nie da się zrobić w miesiąc. Pierwszym ruchem w tym kierunku było szukanie najlepszej lokalizacji. Na skutek decyzji moich poprzedników miasto miało terenów inwestycyjnych jak na lekarstwo. Jedynym dostępnym miejscem jest działka o wielkości 64 ha, położona na terenie lotniska. Dziś został zmieniony plan zagospodarowania, niedługo rozpoczniemy przygotowanie terenu, wycięcia samosiejki, posadzenia 5 tys. nowych drzew, tak aby spełnić wymogi ustawy, dotyczącej ochrony środowiska. Potem przechodzimy od wiosny do pracy i na pierwszych 30 hektarach będziemy tworzyć infrastrukturę. W ten sposób jesteśmy w stanie doprowadzić do powstania strefy i wygenerować nowe miejsca pracy. Tysiąc miejsc pracy to także kreowanie tych miejsc w samym mieście. Robimy to między innymi poprzez zmniejszanie podatku od środków transportu.

Dzięki temu przedsiębiorcy nie zamykają swoich firm, rejestrują tutaj swoje pojazdy, rozwijają działalność, dając pracę sobie i innym. W przyszłym roku chcemy stworzyć uchwałę stymulującą rozwój przedsiębiorczości. Jednym z założeń ma być zwolnienie na jakiś czas od podatku każdej fi rmy założonej w Białej Podlaskiej. Tysiąc nowych miejsc pracy jest ambitnym projektem i wierzę, że uda nam się go zrealizować. Nie sposób jednak zrobić tego w rok.

Jest jakaś zapowiedź z kampanii o której może pan dziś powiedzieć: jednak się nie da?

– Nie. W perspektywie całej kadencji wszystko jest wciąż do zrobienia. Przeprowadzony przez nas audyt urzędu i rozmaitych miejskich przedsięwzięć, rzetelne wyliczenia dotyczące posiadanych środków i zaciągniętych zobowiązań pokazały olbrzymie pole do naprawy. Swego rodzaju wewnętrzny bałagan w miejskich strukturach spowolnił wprowadzanie pewnych projektów. 1,5 mln zł, które musieliśmy oddać do budżetu przez decyzje mojego poprzednika powoduje brak środków na inwestycje.

Ale to nas nie zatrzyma. Nasze miasto jest jednym z największych na Lubelszczyźnie, mamy nowy rząd Prawa i Sprawiedliwości, gdzie są przyjaciele naszego miasta, gdzie znajdują się osoby z którymi znam się osobiście, bądź są to osoby które życzliwie patrzą na Polskę wschodnią. Wiem, że nowy rząd planuje inwestycje w tych stronach, że chce naszego rozwoju i to jest dla nas bardzo dobra wiadomość. Jesteśmy dużym miastem na trasie wschód-zachód, jest to dla nas olbrzymia szansa wykorzystania potencjału. Zrobimy to wspólnie, przy współpracy mieszkańców, parlamentarzystów, bo lepszej sytuacji geopolitycznej nie będziemy mieli. To olbrzymia odpowiedzialność, ale ja ją bardzo dobrze czuję i rozumiem. Jeśli nam nie wyjdzie, zostaniemy rozliczeni przez bialczan.

Mimo trudnej sytuacji pierwszy rok pracy przyniósł pewne sukcesy. Z czego jest pan najbardziej zadowolony?

– Przede wszystkim z uporządkowania miejskich struktur. W moim przekonaniu działają one znacznie lepiej, są bardziej wydolne i profesjonalne niż rok temu. Jako sukces odczytuję także zapoczątkowanie pewnych zmian, które niedługo będą już widoczne. Tworzymy grupę zakupową, a była to jedna z moich wyborczych obietnic. Za chwilę przeprowadzimy przetarg na energię miejską i robimy to po raz pierwszy ze spółkami. Wszystkie instytucje: szkoły, urzędy, spółki łączymy w jedną grupę zakupową.

Rozpoczynamy od energii, będziemy przyglądać się jak to funkcjonuje, a następnie pójdziemy dalej, np. w kierunku materiałów piśmienniczych. Był też niepodważalny sukces w sferze symbolicznej, za jaki trzeba uznać fakt, że Białą Podlaską odwiedził na moje zaproszenie prezydent Rzeczypospolitej Andrzej Duda. Wizyta w szczególnym dla wszystkich Polaków dniu 11 listopada przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Otwartość prezydenta, spotkania z mieszkańcami miasta i regionu, liczba osób która przybyła na Plac Wolności – to napełnia olbrzymią dumą, pokazuje siłę naszej społeczności.

Prezydent na Placu Wolności powiedział mocne słowa, że przyszedł czas na Polskę wschodnią, że czas rozwijać ten region i to miasto. Dla nas jest to bardzo ważna deklaracja i myślę że powinniśmy ją przypominać wszędzie tam, gdzie będziemy rozmawiać o inwestycjach dla Białej Podlaskiej.

Panie prezydencie, co z lokalnymi przedsiębiorcami? Część z nich mówi: czekamy na konkrety.

– Te konkrety są. Podam przykład. Aktualnie rozmawiamy z naszymi placówkami oświatowymi, które bardzo duże środki przeznaczają na produkty żywnościowe do stołówek. Portfel zakupowy wynosi 1 mln zł. Udało mi się skłonić instytucje do tego, żeby produkty były zamawiane od bialskich przedsiębiorców. W ten sposób chcę wesprzeć tutejsze firmy i dostawców, żeby pieniądze nie wychodziły poza miasto, żeby zostały spożytkowane na miejscu. Podobnych projektów będzie więcej. Chodzi o zmianę sposobu myślenia, o mądre gospodarowanie środkami i zasobami.

Zmiany zaszły także w zamówieniach publicznych. Zapowiadał pan, że będą one prowadzone w przejrzysty sposób. Udało się osiągnąć zakładany cel?

– Podszedłem do tego bardzo restrykcyjnie. Po pierwsze zamówienia publiczne muszą być kryształowo czyste, po drugie – publicznym groszem należy gospodarować oszczędnie i sensownie. Tylko w tym roku oszczędności można liczyć w milionach! Będziemy dalej kroczyć w tym kierunku. Warto przypomnieć, że Lech Kaczyński, jako prezydent Warszawy, obniżył wydatki na zamówienia publiczne o ponad 30 proc. Stało się to właśnie dzięki uczciwym przetargom. Takim, w którym wybierana jest oferta najlepsza dla miasta, a nie danej koterii czy grupy towarzyskiej.

Da się zauważyć, że szczególny nacisk kładzie pan na miejskie spółki.

– Wzmacniamy je. Przykładem jest sprawa bialskiego cmentarza, zarządzanego przez prywatną firmę za śmiesznie małe pieniądze. Nie do zaakceptowania była sytuacja, w której przedsiębiorstwo dzierżawiące cmentarz samo ustala sobie ile będzie za to płacić. Stąd decyzja o dodaniu Zieleni funkcji administratora bialskiej nekropolii.

Wielokrotnie podkreślał pan, że sytuacja budżetowa odziedziczona po poprzednikach była bardzo zła. Nie skończyło się jednak na narzekaniach…

– Tak, miejskie finanse były w opłakanym stanie i będę to powtarzał do znudzenia. Nie zamierzaliśmy jednak poprzestać na stwierdzeniu prostego faktu. Poszukaliśmy możliwości zwiększenia budżetu inwestycyjnego. Udało się, w 2015 roku był on niemal dwukrotnie większy od zakładanego przez poprzednią ekipę. Dzięki wygospodarowanym milionom możemy zrobić ul. Górną czy Aleję Armii Krajowej. Mam nadzieję, że podobny zabieg budżetowy uda na nam się ponownie przeprowadzić w marcu przyszłego roku.

Tegoroczne inwestycje były szczególnie ważne dla małych, lokalnych społeczności. – Zabraliśmy się za rzeczy, które przez wiele lat nie mogły doczekać się realizacji. Wystarczy wymienić ul. Kruczą czy ul. Górną i szereg drobnych inwestycji drogowych. Do tego dochodzi ul. Sworska. Jest też Aleja Armii Krajowej zapewniająca komunikację osiedlu, które niebawem będzie największym w mieście. Przywracamy ten obszar cywilizacyjnie, dużym wysiłkiem i nakładami finansowymi, odpowiadając na liczne prośby mieszkańców.

Pozostając przy inwestycjach: zapowiadał pan budowę boiska ze sztuczną nawierzchnią. Czy taki obiekt powstanie?

– W tej sprawie czuję się oszukany przez rząd Platformy Obywatelskiej i ministra, który wizytował nasze kluby sportowe, obiecując nam dofinansowanie. Olbrzymim wysiłkiem zabezpieczyliśmy ponad milion zł, a okazało się że nie było nawet planów konkursu i wydatkowania takich środków.

W sprawie powstania boiska jestem jednak zdeterminowany, to bardzo wzmocni nasze kluby sportowe. Chcę zrealizować projekt odnowienia stadionu miejskiego. Będziemy rozmawiać z nowym rządem, będziemy lobbować w ministerstwie sportu. Liczę na nowego ministra i przyjaciół z Lubelszczyzny, którzy dziś pracują w Warszawie.

Chce pan wspierać kluby sportowe także w inny sposób

– Muszę dać klubom źródła dodatkowych dochodów. Korty tenisowe wrócą we władanie MKS Podlasie. Do tej pory były użytkowane przez prywatnego przedsiębiorcę, za darmo. Sprawa jest o tyle ciekawa, że do mojego poprzednika przyszedł inwestor, który zadeklarował odpłatną dzierżawę terenu i budowę krytego kortu. Ta propozycja okazała się mało atrakcyjna. Lepiej było wynająć je za darmo… Tego typu patologie się kończą, z pożytkiem dla miasta.

Ma pan też plany związane z piłką ręczną. Na czym polegają?

– Chcemy zbudować drużynę, której celem w przyszłości będzie Ekstraklasa. To daje nam możliwość pokazania miasta dzięki transmisjom telewizyjnym, mówienia z dumą o Białej Podlaskiej. Nawet pańscy oponenci nie zaprzeczają, że doszło do jakościowej zmiany w bialskiej kulturze.

Można postawić tezę, że próbuje pan otworzyć środowiska twórcze na mieszkańców?

– Tak, chcemy, by bialska kultura stała na najwyższym poziomie, by twórcy mogli realizować swoje projekty a jednocześnie zwiększamy dostęp mieszkańców do kultury. Wakacyjne koncerty na Placu Wolności okazały się strzałem w dziesiątkę. Oddałem środki budżetowe, niewielkie z perspektywy budżetu, w ręce artystów. Po raz pierwszy miasto zrobiło koncerty na tak dużą skalę, które były w pełni płatne dla lokalnych artystów. Tymi wydarzeniami chciałem podziękować młodym ludziom, ale już doświadczonym muzykom, którzy wywodzą się z naszego miasta. Moim celem było ożywienie Placu Wolności. Podjęliśmy też współpracę ze szkołą muzyczną, do tej pory tej współpracy nie było. Kolejnym przykładem jest kino letnie.

Wszystkie te inicjatywy organizowaliśmy we współpracy z pracownikami Bialskiego Centrum Kultury i urzędu. To pokazało, że potrafi my stworzyć bardzo ciekawy projekt, który podoba się mieszkańcom i odpowiada ich oczekiwaniom. Będziemy to kontynuowali. Nie należy także zapominać o dniach Białej, dniu dziecka, Summer Off Festiwal czy święcie patrona miasta. W najbliższych planach mamy stworzenie Jarmarku Bożonarodzeniowego, którego nigdy nie było w Białej Podlaskiej w takiej formie.

W kontaktach z mieszkańcami, w przeciwieństwie do poprzednich władz, postawił pan na „nowe media”.

– Mobilny System Informacji to nasz ogromny sukces. Bardzo zależało nam, aby ten projekt nie został odłożony na półkę. W związku z tym zadecydowałem o przekształceniu strony internetowej miasta, połączonej z systemem mobilnym, który będzie bardzo mocno promowany. Uważam, że w Białej Podlaskiej dzieje się dużo dobrego. Musimy się tym chwalić, zmieniać wizerunek miasta na zewnątrz. Konieczna jest także rzetelna informacja skierowana do mieszkańca.

Chcemy dotrzeć do wszystkich bialczan, możemy to zrobić m.in. dzięki rozwiązaniom internetowym czy mediom społecznościowym, które jeszcze rok temu w ogóle nie były wykorzystywane przez miasto do komunikacji z mieszkańcami. Teraz działają one fantastycznie. Kontakt z urzędem to nie tylko oficjalne pisma – teraz odpowiadamy bialczanom także na facebookowe wiadomości.

Często wspomina pan o swoim poprzedniku. Także w odbiorze społecznym jest pan zestawiany z prezydentem Andrzejem Czapskim. Nie ciąży to panu?

– Fakt, że odnosimy się do działań naszych poprzedników jest naturalny. Poprzednia ekipa rządziła 16 lat, weszliśmy w realia będące wynikiem tych rządów. Równie normalne jest porównywanie mnie z Andrzejem Czapskim, mieszkańcy mają do tego pełne prawo. Osobiście jednak chciałbym się już od tego odciąć, zwłaszcza, że porównania często nie mogą być prowadzone uczciwie. Żyjemy w zupełnie innych realiach niż jeszcze parę lat temu z długiem na poziomie kilkunastu mln zł.

Teraz dług miasta to blisko 100 milionów zł, to olbrzymie odsetki, oddalone w czasie spłaty rat, które skumulują się w roku 2017 i 2018. Jak topór nad głową wiszą wyroki sądowe, czyli 3,5 mln zł za źle rozliczaną subwencję oświatową, i ok. 3 mln zł za jedną z nieruchomości.

Jak już powiedziałem, tylko w tym roku oddaliśmy 1,5 mln zł za różnego rodzaju zobowiązania, które są efektem pracy ludzi, podejmujących decyzję przede mną. To są ich błędy za które ja dzisiaj płacę. Ludzie którzy nawarzyli tego piwa już sobie uciekli.

Mówił pan, że chce pracować ponad podziałami. Nadal pan uważa, że to realne?

– Każdy ma jakąś wizję państwa, jego ustroju, każdy ma swój pogląd na poszczególne sprawy. Ten kto nie głosuje na Prawo i Sprawiedliwość nie musi być osobą źle życzącą dla kraju. W wyborach samorządowych otrzymałem więcej głosów niż PiS. Oznacza to, że zmiana była potrzebna, że u podstaw decyzji mieszkańców nie leżały wyłącznie partyjne sympatie. Otrzymałem mandat do reprezentowania wszystkich bialczan, dlatego najważniejsze jest dla mnie dobro wspólne.

Za trzy lata powie pan że była to zmiana na lepsze?

Już dziś mogę to powiedzieć! Czekają nas kolejne wyzwania, które podejmę. Mimo trudnej sytuacji nie poddam się. Jestem to winny