Idzie pomoc dla rolników

W resorcie rolnictwa trwają końcowe prace nad rozporządzeniem dotyczącym pomocy dla producentów trzody i mleka. W wtorek projekt powinien zostać rozpatrzony na posiedzeniu rządu. Zakłada on, że 120 mln złotych zostanie rozdzielone między tych, którzy złożą wnioski o pomoc, na zasadzie dopłaty do każdej sprzedanej sztuki tucznika.

Dla gospodarstw rodzinnych

Pomoc będzie limitowana – dopłaty dostaną rolnicy, którzy na dzień 30 września ubiegłego roku mieli nie więcej niż 2 tys. świń, a w ostatnim kwartale 2015 r. sprzedali od 5 do 2 000 sztuk świń lub loch.

Skąd takie limity? Ministerstwo rolnictwa uznało, że największe straty na skutek załamania cen wieprzowiny w skupie poniosły gospodarstwa rodzinne, prowadzące hodowlę na małą skalę. Z ocen urzędników wynika, że duże gospodarstwa nastawione na chów przemysłowy otrzymują wyższe stawki za kilogram żywca z racji umów kontraktacyjnych i stałych zamówień od zakładów przetwórczych.

Ile złotych do sztuki

Maksymalna stawka wynosi 70 zł za sztukę dla tuczników chowanych w cyklu zamkniętym (rolnik hoduje prosięta z posiadanej maciory i prowadzi ich tucz) i 35 zł za tucznika w cyklu otwartym (rolnik kupuje prosiaki i hoduje je na tuczniki). Taka stawka wyszła urzędnikom resortu rolnictwa po przeliczeniu liczebności stada trzody, które będzie objęte dofinansowaniem w cyklu zamkniętym, przy założeniu że wszyscy uprawnieni rolnicy zgłoszą się po dopłaty. Stawkę dla chowu otwartego obniżono o 50 proc., jednak gdyby w dużej części i ci hodowcy zgłosili się po pomoc, faktyczna dopłata do tucznika będzie niższa od kwoty maksymalnej.

„Oceniam, że pomoc wyniesie 50-60 zł do sztuki” – powiedział wiceminister Jacek Bogucki. W jego ocenie te pieniądze to godna pomoc, która powinna rolnikom wyrównać straty z ostatnich miesięcy. Zresztą taką formę wynegocjowano wspólnie reprezentantami rolniczych związków zawodowych, izbami rolniczymi i producentami trzody.

Resort rolnictwa informuje jednocześnie, że te 120 milionów złotych to tylko pomoc doraźna. Powstanie plan długofalowych rozwiązań, prowadzących m.in. do stopniowej odbudowy liczebności i jakości stada trzody chlewnej w Polsce, które od roku 2008 dramatycznie skurczyło się na skutek bierności ekipy PSL i masowego importu z Niemiec, Danii, Holandii, ale też i Łotwy nie tylko mięsa, ale prosiąt do tuczu – za czasów rządów PO-PSL wielokrotnie alarmował w tej sprawie Grzegorz Bierecki, senator Podlasia Południowego.

Unia płaci, pośrednik zabierze

Rząd ma pieniądze na wsparcie producentów mleka i trzody ze specjalnych funduszy pomocowych UE – dostaliśmy ok. 29 mln euro, a drugie tyle wyłoży z kasy państwowej. 

Docierają jednak do redakcji „Tygodnika” sygnały z których wynika, że rolnicy mogą faktycznie tej pomocy wcale nie odczuć, choć pieniądze dostaną do kieszeni. O co chodzi?

Już wcześniej, m.in. na spotkaniach rolników, hodowców, izb rolnych w resorcie rolnictwa w listopadzie ubiegłego roku, gdy ceny wieprzowiny leciały w dół, padały zarzuty o zmowie cenowej pośredników i zakładów przetwórczych. Dopisywano do tego komentarze, że zbijanie cen wieprzowiny ma też kontekst polityczny, jako swoista forma dywersji wobec nowego rządu ze strony środowiska, które poniosło wyborczą klęskę.

Jeśli ktoś nie wierzy w taką „spiskową” teorię, to teraz ma twardy orzech do zgryzienia: bo jak racjonalnie wytłumaczyć zjawisko korekty cenowej, która wystąpiła w ostatnich dniach w wielu skupach w kraju, Lubelszczyzny nie wykluczając. W styczniu, po listopadowo–grudniowej zapaści cenowej rynek ustabilizował się. Ledwie jednak pojawiły się informacje o szczegółach rządowego planu pomocy dla producentów trzody, w skupach nastąpiła – niczym na rozkaz – obniżka cen kilograma żywca w skali odpowiadającej mniej więcej proponowanej przez rząd dopłacie za sztukę. Przypadek?