Tu biło serce powstania styczniowego

Pułkownik Karol Krysiński jest patronem Publicznej Szkoły Podstawowej w Rudnikach i ulicy w Międzyrzecu Podlaskim. Tym większe zdziwienie budzi fakt, że oficjalne źródła na jego temat pełne są niedopowiedzeń. Nigdzie nie znajdziemy informacji, że ten dowódca lub współdowódca ponad 40 bitew i potyczek Powstania Styczniowego ponad 30 lat spędził na zesłaniu.

Uczeń zaś szkoły w Rudnikach lub międzyrzeczanin zainteresowany postacią patrona swojej szkoły lub ulicy z łatwością dotrze za to do wiadomości, iż Karol Krysiński „w 1876 roku znalazł się na liście III Oddziału Kancelarii Osobistej Jego Cesarskiej Mości jako kandydat na szpiega lub prowokatora rosyjskiego. Dalsze jego losy są nieznane”…

Jeden z najczynniejszych dowódców powstania Nieliczni z dowódców Powstania Styczniowego wytrwali tak długo na polu walki. Karol Krysiński działał na terenie trzech województw (lubelskie, podlaskie i grodzieńskie). Przez krótki czas pełnił obowiązki naczelnika województwa podlaskiego. Dosłużył się stopnia pułkownika.

Jego podkomendny Jan Nałęcz Rostworowski tak oceniał swojego dowódcę: „Krysiński miał zaufanie u prostych ludzi, widząc go zawsze w najsilniejszym ogniu i w pierwszym szeregu, z czerwoną wstęgą na piersiach, konno pomiędzy piechotą, tuż obok sztandaru, a zatem ściągającego na siebie wszystkie strzały, a pomimo to nigdy nie draśniętego nawet, mieli go oni za jakąś legendarną postać”.

Franz Erlach, oficer szwajcarski, który kilka tygodni przebywał w oddziale Krysińskiego, napisał o nim: „Zasadzie ciągłego szarpania nieprzyjaciela, toczenia nawet drobnych utarczek , byleby tylko korzystnych, wierny był jeden z najczynniejszych dowódców powstania, urodzony partyzant, major Krysiński”.

Bez wykształcenia i wyszkolenia wojskowego szybko opanował rzemiosło wojenne tak, iż z czasem zaczął wyróżniać się spośród innych dowódców. Umiejętnością prowadzenia walki prześcignął wielu byłych oficerów armii zaborczych walczących w szeregach powstańczych.

Po bitwie pod Malinówką oddział Krysińskiego uległ rozproszeniu a on sam po 1 grudnia 1863 r. znalazł się w Galicji. Gen. „Kruk” – Michał Heydenreich, który zaocznie wydał z upoważnienia Rządu Narodowego wyrok śmierci na legendarnego już dowódcę, potem sam niespełna miesiąc później opuścił swoich podwładnych. A Krysiński? Wrócił na Podlasie.

Kampanię partyzancką rozpoczętą w styczniu 1863 r. zakończył Krysiński jako jeden z ostatnich. Wytrwałością i wiarą w odrodzenie powstania przewyższył go tylko kapelan jego oddziału ksiądz Stanisław Brzóska, który przetrwał na Podlasiu aż do wiosny 1865 roku.

Śmierć na zesłaniu

Po upadku powstania wyjechał przez Galicję do Francji. Udzielał się w Polskim Towarzystwie Wojskowych, a następnie związał się z działalnością panslawistyczną. Choć był to epizod, niechętne mu środowiska emigracyjne wyolbrzymiały sprawę. We wrześniu 1868 roku został wyrokiem sądu emigracyjnego potępiony za to i wykluczony ze społeczności emigracyjnej. W 1872 r. osiadł we Lwowie, gdzie zamierzał otworzyć handel win. W 1875 r. wrócił do Królestwa. Szybko został zidentyfikowany, ujęty i osadzony w Cytadeli Warszawskiej, a następnie zesłany na Sybir.

Z Tuły w 1908 r. wysyłał list do Komitetu Weteranów Polskich w Krakowie z prośbą o przyjęcie go do przytuliska – schroniska dla byłych uczestników powstania. Do Krakowa już nie dojechał. 70-letni bohater powstańczej epopei, chory na serce, zmarł samotnie wśród obcych.