Gigantyczne nagrody dla "swoich" z PSL

wPolityce.pl: Panie prezesie, na konferencji prasowej 3 marca br. przedstawił pan audyt ARiMR po ośmiu latach rządów koalicji PO-PSL. Ludowcy już mówią, że zamiast zająć się pracą, szukacie haków na poprzedników. Wyniki tej kontroli to forma politycznej zemsty?

Daniel Obajtek: Jaka zemsta, jakie haki… Powiem panu szczerze – audyt mieliśmy przygotowany już wcześniej, ale uznałem to za wewnętrzną sprawę fi rmy, bo głównym zadaniem jest dla mnie funkcjonowanie agencji. Politycy PSL sami wywołali ten temat. Gdy słyszę, że ARiMR nie zajmuje się niczym innym tylko zwolnieniami, postanowiłem zareagować. Słyszę polityków, że to są haki – niech mi pan powie, jakie to są haki? Czy powiedziałem nieprawdę? Wszystko, o czym mówiłem na konferencji to fakty podparte dokumentami. Dla mnie najbardziej istotne było pokazać, czym się zajmujemy. To nie tylko ruchy kadrowe. Audyt zszedł na dalszy plan. Moim najważniejszym celem jest to, by pokazać, że dopłaty dla rolników są wypłacane, że reformujemy, zmieniamy strukturę agencji, szukamy oszczędności. To przynosi realne efekty.

wPolityce.pl: Jakie?

Daniel Obajtek: A na przykład to, że gdyby PSL dalej rządziło w ARiMR, to zgodnie z aneksem, który w listopadzie minionego roku podpisał poprzedni prezes, rolnicy zobaczyliby pieniądze z dopłat dopiero w marcu. Dzięki naszej pracy na 4 lutego do rolników trafi ło już 6 mld złotych i cały czas naliczamy kolejne kwoty. Dlatego nóż mi się kieszeni w otwiera, gdy słyszę, że to z powodu naszych czystek miało zabraknąć pieniędzy dla rolników. Zajęliśmy się pracą – większa część mojej porannej konferencji była poświęcona temu, co oni schrzanili i co musieliśmy naprawiać. Walczę z pewnym przesłaniem, w którym PSL próbuje wmówić społeczeństwu, że z powodu odwołania dyrektorów, kierowników i porządków, nie idą dopłaty do rolników. A to nie tak! Dopłaty idą mimo tego, że podpisali niekorzystny aneks. Przez 3 miesiące pracowaliśmy ciężko, po 16 godzin na dobę, by to naprawić. Wszystko po to, by rolnicy zobaczyli pieniądze. Dzięki temu jesteśmy na tym samym poziomie wypłat, jak w poprzednich latach. Ale jeżeli ktoś wiecznie powtarza, że dopłaty są spóźnione z powodu ruchów kadrowych, to łże i kłamie. One dopiero mogłyby być spóźnione, gdyby PSL zostało przy władzy. Jak już mówiłem, w listopadzie został podpisany aneks, a on mówi, że system miał mieć funkcjonalność 22 lutego 2016 roku. Zanim rozpoczęłyby się naliczania, to rolnicy zobaczyliby pieniądze dopiero w marcu.

wPolityce.pl: Skąd taki aneks? Złośliwość? Nieudolność?

Daniel Obajtek: Jeżeli wdraża się nowy program dopłat, to buduje się go 1,5 roku, dwa lata wcześniej, by wyrobić się na czas. Oni podpisali umowy w 2015 roku – bardzo późno. Można przypuszczać, że zrobiono to celowo, by przyjąć system umów z wolnej ręki, bez przetargu. Taki scenariusz powtarzał się przez lata. Na przykład na system informatyczny – i różne jego uzupełnienia – wydano 2,3 mld złotych – w tym ok. jednego miliarda w zamówieniach z wolnej ręki!

wPolityce.pl: Miały miejsce zwolnienia, które panu zarzucają politycy PSL. Jak dużo ich było?

Daniel Obajtek: W sumie dokonałem 600 ruchów – w 95% to ludzie z powołania PSL. To wiceprezesi, dyrektorzy departamentów, wicedyrektorzy departamentów, dyrektorzy regionalni, kierownicy powiatowi i wicekierownicy powiatowi. W dużej mierze to właśnie oni byli benefi cjentami nagród, o których jest mowa w raporcie z audytu. To 281 milionów złotych samych nagród…

wPolityce.pl: Powie ktoś – na 11 tysięcy osób zatrudnionych w ARiMR to nie tak dużo.

Daniel Obajtek: Zgoda, z tym, że nie ma takiego prostego przełożenia. Ponad 10 mln złotych poszło na nagrody dla… 83 osób – to dyrektorzy departamentów i wicedyrektorzy. Na dyrektorów i wicedyrektorów regionalnych – to łącznie 54 osoby – poszło kolejne 7 milionów złotych nagród. Czy to normalne?

wPolityce.pl: O jakich sumach mówimy?

Daniel Obajtek: Zwolnieni dyrektorzy w ciągu siedmiu-ośmiu lat rządów PO- -PSL brali po 300 tysięcy złotych nagród na głowę! Mam tutaj szczegółowy raport. Czytam kolejno: 291 tysięcy, 279 tysięcy… 70 proc. nagród z tej listy to kwoty powyżej 200 tysięcy złotych nagród na głowę. Niech mi pan powie – kto w ciągu siedmiu lat pracy zarobi na nagrodach pieniądze na mieszkanie w Warszawie?! A do tego trzeba doliczyć niemałą pensję, jaką dostawali jako dyrektorzy. Nagrody są uznaniowe, więc nie ma tutaj złamania prawa. Zgłosiłem natomiast bardziej szczegółowy raport do odpowiednich służb, mam nadzieję, że zareagują. Kwestia nagród to kwestia moralności – sam nie wypłaciłem nagród na koniec roku na sumę 12 mln, która była już przyznana. Nagrody zostały wypłacone tylko pracownikom szeregowym w biurach powiatowych. W ARiMR jest 4300 ludzi, którzy zarabiają ok. 2 tysięcy złotych bruto. To są ludzie, którzy codziennie pracują w biurach powiatowych i nie chcę ich krzywdzić. Jako jedyny prezes robię zebrania w całym kraju i spotykam się z pracownikami biur. Robi się ze mnie potwora, przekonując, że wszystkich zwalniam. Tymczasem ARMiR była folwarkiem dla polityków PSL

wPolityce.pl: Da pan gwarancję, że za, powiedzmy, osiem lat prezes Obajtek nie będzie rozliczany, że patronował folwarkowi PiS w ARiMR? Że nie przyznacie 281 mln złotych nagród, tylko tym razem dyrektorom z nadania PiS, a nie PSL?

Daniel Obajtek: Gwarantuję, że takiej skali w przyznawaniu nagród nie będzie. Nie dałem na razie żadnej nagrody dyrektorom. Nie mówię, by nie wynagradzać ludzi za dobrą i ciężką pracę – ale umiar należy mieć nie tylko w jedzeniu i piciu. Czy ci ludzie, którzy byli dyrektorami, zrobili coś nadzwyczajnego, że mieli takie nagrody? Proszę mi pokazać instytucję publiczną, w której jest taka skala rozdawnictwa nagród. Rozumiem, że są przyznawane, ale agencja to nie jest spółka Skarbu Państwa, gdzie wypracowuje się zyski, które można podzielić na nagrody. Agencja to instytucja rządowa, taki sam urząd jak ministerstwo czy inne urzędy. Im się to pomyliło!

wPolityce.pl: Często mówiąc o ARiMR mówiło się, że to królestwo PSL. Czy po analizie wyników audytu podpisze się pan pod takim wnioskiem?

Daniel Obajtek: Nie tylko ja się pod tym podpiszę, ale sama Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że powiązania rodzinne sięgały absurdów. Przez agencję przechodzą potężne środki finansowe, liczone w miliardach złotych. To było naprawdę solidne królestwo. W samej siedzibie w Warszawie jest podobna liczba ludzi co w Ministerstwie Rolnictwa – ponad tysiąc osób. Do tego 16 oddziałów regionalnych, 316 biur powiatowych. To zorganizowana instytucja, która ma dotrzeć do rolnika i pomóc rolnikowi i zarządza kapitałem wsi polskiej Nie patrzę na to, czy to królestwo PSL, PiS czy innej partii. Jeżeli są stanowiska z powołania, to nie ma się co obrażać, że zatrudniani są ludzie, których darzy się zaufaniem. Ale patrzmy na to, czy ludzie, którzy tu będą, będą wykazywać się innym kręgosłupem przy nagrodach, zakupie gadżetów, wydatkach związanych z promocją, szkoleniach traktowanych jako wyjazdy integracyjne albo akcjach reklamowych, które polegały wyłącznie na promocji własnych polityków. Podjęliśmy już pewne działania, by temu zapobiegać.

wPolityce.pl: Po takiej deklaracji będziemy panu patrzeć na ręce. Z Komitetem Obrony Demokracji na czele.

Daniel Obajtek: Ja już panu powiem coś z tym Komitetem Obrony Demokracji. (śmiech) Jeden z prezesów, który dziś jest wielkim „obrońcą demokracji”, pracował w naszej agencji. Miał zarobki wyższe od prezesa, zasiadał w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa kompletnie niezwiązanych z agencją, a przy tym dostał 150 tys. złotych w nagrodach. Dziś w KOD broni demokracji. Może to pan sobie zsumować i odpowiedzieć na pytanie, czego on dziś broni działając w KOD.