Mapy zagrożenia powodziowego, obejmującego prawie cały obszar Terespola, zostaną poddane weryfikacji, przygotowywana jest nowelizacja ustawy Prawo Wodne, jest zgoda na wydawanie pozwoleń na budowę – to efekt spotkania w ministerstwie środowiska.
Mapy, które skazywały miasto na likwidację
Mapy, opracowane za rządów koalicji PO-PSL, niczym w soczewce uwypuklały obraz polityki tego obozu, ofi cjalnie rządzącego, a w istocie rzeczy zajmującego się jedynie administracją kraju w imię hasła: naród zapłaci – my zarobimy! Członkiem rady nadzorczej fi rmy odpowiadającej za realizację części zadań dotyczących nowych map zagrożenia powodziowego była żona Aleksandra Grada, polityka PO i b. ministra skarbu.
Na wieść o istnieniu map, według których 85% miejskich terenów jest zagrożonych powodzią, błyskawicznie zareagował rynek. Mieszkańcy oraz inwestorzy nie chcieli kupować działek, choć spadły ich ceny. Miasto zostało skazane na likwidację – alarmował burmistrz Jacek Danieluk, dodając, że miasto w swojej ponad 500-letniej historii nie odnotowało żadnych poważniejszych podtopień, a mapy nie uwzględniały istniejącej w Terespolu bogatej infrastruktury przeciwpowodziowej.
Walka o korektę map
Mapy powodziowe podlegają aktualizacji co 6 lat lub w razie potrzeby. Wypracowaniu wspólnej strategii władz wojewódzkich, powiatowych i podlaskich parlamentarzystów wobec skomplikowanej sytuacji, w jakiej znalazło się miasto i jego mieszkańcy po opublikowaniu map, poświęcone było nadzwyczajne posiedzenie rady miasta, które odbyło się 20 października ub. r. – Rozwój Terespola nie może zostać zahamowany z powodu mapy, która najprawdopodobniej jest błędna. Jestem w stałym kontakcie z panem burmistrzem i uczynię wszystko, by rozwiązać ten problem – zobowiązał się wówczas senator.
Burmistrz Jacek Danieluk stwierdził, że Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej dostrzega błędy i konieczność ich poprawy, ale nie chce określić terminu. – A przecież, jeśli ktoś robi błąd, powinien go poprawić natychmiast. Powrócimy do tego tematu po ukonstytuowaniu się nowego rządu – stwierdził burmistrz Jacek Danieluk.
I tak się stało. Dzięki determinacji burmistrza, zaangażowaniu i wsparciu senatora, oraz przychylności ministerstwa ochrony środowiska przynajmniej terespolanie mogą spać spokojnie.
Przynajmniej terespolanie – ponieważ problem dotyczy wielu polskich gmin. Mapy, które miały być jednym z narzędzi służących samorządowcom do ochrony terenów zalewowych, w praktyce w wielu miejscach przekłamywały stan faktyczny i pokazywały zagrożenie, które w rzeczywistości nie istnieje, bądź jest nieporównywalnie mniejsze. Red.