Konie jednak zostały otrute?!

W paszy podawanej koniom w Janowie Podlaskim wykryto antybiotyki stosowane w przemysłowej hodowli drobiu – informuje „Rzeczpospolita”. Substancje te są dla koni śmiertelne. W sobotę minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel stwierdził, że zgon trzech koni arabskich mogły być „efektem celowego działania osób trzecich. Postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura.

W Janowie Podlaskim padły ostatnio dwie klacze, należące do żony muzyka z The Rolling Stones. U obu zwierząt stwierdzono rozległy skręt jelit cienkich. Według ustaleń „Rzeczpospolitej” badanie paszy zostało zlecone przez nowego szefa stadniny Marka Skomorowskiego po zgonie klaczy Prerii, która padła w połowie marca. Instytut Weterynarii w Puławach zbadał owies, siano i paszę przemysłową. Analiza wykazała niedopuszczalne i niebezpieczne dla koni antybiotyki w próbkach owsa, dodawane do pasz dla kurcząt rzeźnych. Stężenie jednego z nich było bardzo wysokie.

– Ten antybiotyk nie miał prawa znaleźć się w owsie podawanym koniom. Nie potrafi my racjonalnie wytłumaczyć, jak mógł się tam znaleźć. To mógł zrobić tylko człowiek, by zaszkodzić zwierzętom – mówi „Rzeczpospolitej” osoba dobrze poinformowana o wynikach badań. W owsie wykryto środek o nazwie monenzyma (z grupy kokcydiostatyków).

Jego ilość znacznie przekraczała dawki stosowane u zwierząt rzeźnych. Działanie monoenzymy opisał kilka lat temu prof. Marcin Świtała, renomowany toksykolog z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Jak podkreślił, najbardziej wrażliwe na działanie antybiotyku są konie.

– Przy zatruciu koni monenzymą występuje: anoreksja, biegunka połączona z silnymi bólami kolkowymi – pisał prof. Świtała.

Wyniki badań paszy trafiły już do prokuratury. Śledczy czekają również na wyniki sekcji. Do badań histopatologicznych pobrano z padłych klaczy wycinki m.in. z wątroby, nerek, a także treści żołądkowe. Dzięki temu będzie można stwierdzić z całą pewnością, czy kokcydiostatyki były przyczyną śmierci koni.

Jak twierdzi „Rzeczpospolita”, stajnie w Janowie nie są monitorowane i może do nich wejść praktycznie każdy. Dopiero teraz ma się to zmienić, ponieważ Agencja Nieruchomości Rolnych, która jest właścicielem stadniny, zleciła zainstalowanie monitoringu na terenie obiektu. Zostaną również wykonane badania wszystkich pasz i żywności dla koni w Janowie, gdzie obecnie znajduje się 390 koni krwi arabskiej.

We wtorek Krzysztof Jurgiel na specjalnie zwołanej konferencji prasowej tłumaczył dziennikarzom, że do hodowli koni są specjalne osoby, które nie były zmieniane. Zastanawia nas sprawa terminu i tego, że konie należą do jednego właściciela – stwierdził minister, odnosząc się do ostatnich zgonów klaczy w stadninie. Przypomniał, że od 2010 r. w Janowie Podlaskim padły 52 konie, ale nie o wszystkich przypadkach informowano opinię publiczną.