"Smoleńsk" – opowieść o manipulacji

Film „Smoleńsk” wchodzi do kin już 9 września. Wyreżyserował go Antoni Krauze, autor m.in. głośnego obrazu „Czarny czwartek, Janek Wiśniewski padł”, stanowiącego rekonstrukcję grudniowej masakry w Gdyni w 1970 roku. W „Smoleńsku” zagrało ponad stu aktorów, m.in. Lech Łotocki, Ewa Dałkowska, Jerzy Zelnik i Halina Łabonarska. Budżet filmu wynosił ok. 10 mln. Niewiele, jak przyznaje Antoni Krauze, bo porównując do „Hiszpanki”, która kosztowała 25 mln, produkcja „Smoleńska” wypada bardzo skromnie. Zdjęcia do filmu były kręcone, także na bialskim lotnisku. Ze względu na bezpieczeństwo ekipy nie zaryzykowano robienia ujęć w miejscu katastrofy prezydenckiego Tupolewa w Rosji. Antoni Krauze tak komentuje tę sytuację: – Jak wiadomo, każda wyprawa do Smoleńska groziła każdemu Polakowi jakimś nieszczęściem. Zaraz po katastrofie to był stan wojny. To nie jest zwykła, normalna sprawa.

Dzieło powstawało przez cztery lata, od 2013 do 2016 r. To bardzo długo, okres zdjęciowy „Czarnego Czwartku”, poprzedniego filmu reżysera trwał 1,5 miesiąca. Antoni Krauze przyznaje, że pracę utrudniano mu na wszystkie możliwe sposoby. Reżyser wspomina: – Z perspektywy tych czterech lat, które minęły mam wrażenie, że zrobiono wszystko by ten film nie powstał. I dodaje: To nie były powody realne, tłumaczono brak wsparcia finansowego małą ilością pieniędzy, pojawiały się nagłe zatrzymania produkcji. Dla mnie było to tym boleśniejsze, że problemy stwarzały osoby, jakie wydawały się sprzyjać powstaniu filmu.

O czym jest film? Antoni Krauze odpowiada: – To kino fabularne, jest więc wątek wymyślony na potrzeby filmu, a także postać głównej bohaterki i jej zmagania z tematem Smoleńska. Twórca potwierdza, że jest to postać wzorowana na dziennikarkach tj. Anicie Gargas, Ewie Stankiewicz czy Joannie Lichockiej, jednak nie jest ona z prawicowego obozu, co urozmaica fabułę. W rozmowie z niezależną. pl reżyser wyjaśniał, że główna bohaterka zmienia się pod wpływem zdobytych przez siebie informacji i doświadczeń.

– Niejednoznaczność postaci była dla mnie ważna również przy obsadzaniu innych ról. Aktorzy od lat związani z tzw. niezależnym nurtem, na przykład Jerzy Zelnik czy Redbad Klijnstra, grają w filmie swoje przeciwieństwa. Wydawało mi się ciekawsze, kiedy osoby wzbudzające sympatię widzów zagrają łajdaków. I odwrotnie – twierdzi reżyser. I dodaje: – Pokazuję wszystko, co dotyczy tragedii, jaka wydarzyła się 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku Siewiernyj i jest to oparte wyłącznie na faktach. Nie ma w tym filmie żadnej konfabulacji. Trzymam się tego, co zostało udowodnione w sprawie katastrofy smoleńskiej. A w wywiadzie dla niezależnej.pl przyznaje, iż jest to przede wszystkim opowieść o manipulacji. Konkluduje: – Przedstawiam, co stało się z polską inteligencją. Jak przez te lata propagandy w PRL-u zmieniła się świadomość Polaków, czym naprawdę jest dla nas Rosja. I podsumowuje: – Jestem szczęśliwy, że nareszcie udało się ukończyć film.