Czas Świętych Wieczorów

Dzień wigilijny upływa nam obecnie głównie na przygotowywaniu specjałów na świąteczny stół. A niegdyś?

Dzień obowiązków i przepowiedni

Cały dzień wigilijny wypełniały wróżby, obowiązywały różnego typu zakazy i nakazy. Przede wszystkim należało wcześnie wstać, żeby nie mieć z tym kłopotu przez cały rok. Potem – dla zachowania zdrowia – należało umyć się w rzece lub strumieniu. Jeżeli czynność tę z różnych względów wykonywało się w szafliku, trzeba było wrzucić do niego monetę, żeby się pieniądze człowieka trzymały. Aby nie wymieść z domu szczęścia, starano się w tym dniu niczego sąsiadowi nie pożyczać. Od dzieci wymagano posłuszeństwa, przestrzegając przed karą, która przez cały rok byłaby im wymierzana. Z faktu kto pierwszy, kobieta czy mężczyzna, odwiedzi dom w wigilijny poranek wróżono czy krowa urodzi byczka czy jałówkę. Wiele wróżb dotyczyło pogody. Jasny dzień oznaczał, że kury będą się dobrze niosły, niebo pochmurne zwiastowało obfitość mleka, natomiast szron – urodzaj.

Snop żyta zamiast drzewka

Najważniejszym atrybutem świątecznego wystroju jest obecnie choinka, ale nie zawsze tak było. Tradycja ustawiania w domach drzewek iglastych przywędrowała do Polski w XIX wieku. Były one ubierane w dniu imienin Adama i Ewy, stąd też nie mogło na nich zabraknąć jabłek. Dawniej hodowano na tę okazję ozdobny gatunek tych owoców, zwany rajskim jabłuszkiem. Łańcuch na choince symbolizował węża – kusiciela. Wcześniej na Podlasiu, w domostwach katolików jak i prawosławnych, ustawiano snop nieomłóconego żyta. Stawiano go w świętym kącie pod świętymi obrazami. Snop wnoszony był do izby w wigilijny wieczór, kiedy zabłysła pierwsza gwiazdka. W domach katolików stał do święta Trzech Króli, a u prawosławnych – do święta Jordanu. Katolicy słomą ze snopa symbolicznie okrywali drzewka, aby nie zmarzły. Prawosławni ścinali kłosy, robili z nich kropidła i poświęconą świętą wodą Jordanu kropili chałupy i obejścia.

Wigilijny stół

W dworach szlacheckich przygotowywano dwanaście potraw, czyli tyle ilu było apostołów i miesięcy w roku. Natomiast w chłopskich domach katolickich na Podlasiu liczba potraw musiała być nieparzysta, nie przekraczała zwykle pięciu lub siedmiu. Potrawy miały być przygotowane z plonów ogrodu, pola, lasu i wody. Z rzadko sporządzanych obecnie pojawiały się wśród nich kutia, kisiel z owsa lub żurawiny, kulebiak, grzyby smażone w cieście. Nie mogło zabraknąć dań z dodatkiem maku, który był symbolem płodności. Potrawy z miodu miały zapewniać ludziom przychylność sił nadprzyrodzonych, z grzybów – ułatwiać nawiązywanie kontaktu ze światem zmarłych. Nie mogło zabraknąć grochu, który – jak wierzono – chronił przed chorobami, a w połączeniu z kapustą był gwarantem urodzaju. Orzechy zaś miały chronić przed bólem zębów.

Przed Pasterką

W trosce o dobre zbiory rzucano pod sufit słomę. Ile źdźbeł zaczepiło się o belki powały, tyle kop zboża spodziewano się zebrać w przyszłym roku. Pomyślność w gospodarstwie miało zapewnić podrzucanie łyżką do sufitu kutii, kaszy czy grochu. Z wyglądu wyciągniętych spod obrusa źdźbeł siana wróżono czy dziewczyna wyjdzie za mąż, a przez liczenie kołków w płocie lub drew przyniesionych w naręczu – prorokowano o stanie cywilnym przyszłego męża. Pobudzano też psy do szczekania: z kierunku, z którego pies zaszczekał miał przyjść kawaler. Siano spod obrusa z resztkami opłatków zanoszono zwierzętom, dzieci zaś obdarowywano nie tak hojnie jak obecnie: otrzymywały jabłka i orzechy.

Święte Wieczory

Zarówno u katolików, jaki i prawosławnych na Podlasiu kolędowanie rozpoczynało się pierwszego dnia świąt. U katolików okres między Bożym Narodzeniem a Świętami Trzech Króli zwany był Świętymi Wieczorami. Nie wykonywano wówczas żadnych większych prac. Wieczorami kobiety zbierały się w domach, śpiewały kolędy i często dość frywolne w treści pastorałki. Okres Bożego Narodzenia u katolików kończyło Święto Trzech Króli. W dniu tym w kościele święcona jest kreda, którą wierni wypisują na drzwiach wejściowych do domów litery K+M+B.