Zima pod własnym dachem

20 czerwca, nic nie zapowiadało tragedii.  Wieczorem rodzina rozpaliła przed domem  grilla. Czas pokazał, że po kolacji na  świeżym powietrzu grill nie został dokładnie  wygaszony. – Kiedy zorientowaliśmy  się, co się dzieje, słup ognia przenosił się  z szopy na nasz dom. 18 jednostek straży  walczyło z pożarem, ale gdzie tam – drewniane  zabudowania spłonęły niemal doszczętnie  – relacjonowali pogorzelcy. 

Państwo Kołodzińscy stracili wszystko  – ubrania, meble, ale przede wszystkim  dach nad głową i warsztat pracy pana Piotra.  By wyżywić dzieci zbierał on wraz  z żoną grzyby na sprzedaż. Zamieszkali  kątem u sąsiadów, w letniaku. Jednak na  dłuższą metę nie da się tak żyć. Dramat  opisał „Super Express”. 

– Gdy usłyszałem o nieszczęściu państwa  Kołodzińskich, wiedziałem jedno: nie  możemy zwlekać, musimy natychmiast  ruszyć z pomocą tym ludziom – mówił  kilka dni po pożarze Andrzej Sosnowski,  prezes Kasy Stefczyka. – Wierzę, że  dzięki naszemu zaangażowaniu los tej rodziny  odmieni się na lepsze, a na ich twarzach  znów zagości uśmiech. To będzie  dla pracowników i członków naszej Kasy  najwyższa nagroda. 

I tak się stało. Za przekazaną przez Fundację  Stefczyka kwotę wyremontowano  dom i przykryto go nowym, solidnym dachem.  Rodzina nie musi już obawiać się,  jak przetrwa zimę. 

– Nie wierzyliśmy, że kiedykolwiek się  z tego podniesiemy – mówią pogorzelcy.  – Dzisiaj znów mamy dach nad głową. Nie  byłoby tego bez waszej pomocy. Brakuje  mi słów, by wyrazić wdzięczność wszystkim,  którzy przejęli się naszym dramatem.  Aż chce się żyć, gdy ma się wokół  tak wspaniałych ludzi. Dzięki wam mamy  nowy dom! Dziękujemy!