Od dziecka zaczytywał się w książkach o norweskich badaczach polarnych. Podczas gdy inni chłopcy w jego wieku, chcieli być policjantami czy strażakami, Piotr Pustelnik pragnął być polarnikiem. Niestety, chorował na serce.
– W wieku 15 – 16 lat kwestia fizyczna przestała mnie krępować, wszystko tkwiło w głowie. Pozbywałem się strachu bardzo długo – przyznał w trakcie spotkania.
Nie ukończył pierwszego kursu wspinaczki skałkowej: instruktor uznał, ze się nie nadaje. Na swój pierwszy 8-tysięcznik Gaszerbrum II wszedł w wieku 39 lat, w tym wieku Jerzy Kukuczka zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Wierzchołek ostatniego – Annapurny – Piotr Pustelnik osiągnął 20 lat później: bezskutecznie próbował czterokroć wcześniej wejść na jej szczyt. Udało się dopiero za piątym razem.
– Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie wchodzi się na górę, by wejść na szczyt – robi się to po to, by stać się kimś lepszym – zacytował słowa Waltera Bonattieg, jednego z najsłynniejszych himalaistów XX wieku. – Człowiek musi mieć w sobie jakąś duchowość. Bez tego jest maszyną – spotkałem kilka takich w górach – dodał Piotr Pustelnik.
Himalaista nie uznaje sukcesu za wszelką cenę:
– To zawsze jest moralny dylemat – pomóc połamanemu koledze czy zdobyć szczyt? To zawsze nieszczęście. Człowiek gór nigdy nie zostawiłby poszkodowanego. Wypadek – musisz reagować! Musisz to robić!
Dwudziestoletnia droga na najwyższe szczyty miała i słabe strony.
– Pasja potrafi być jak obosieczny miecz – przyznał bohater wieczoru. – Jedną stroną przecina nieznany świat, tym drugim ostrzem – czasem rani ludzi. Oczywiście żal straconych rodzinnych chwil. Dlatego pytany o plany na przyszłość himalaista odpowiedział:
– Dalej jest normalne życie, które chcę by było pozbawione błędów poprzedników. W 100 % będę wpuszczał do niego moich bliskich. Jest moment, żeby zejść z Himalajów.