Bo wolność krzyżami się mierzy…”. Polacy nigdy nie mogli zaakceptować żadnego okupanta

Jak co roku, w dniach poprzedzających rocznicę „godziny W”, wśród publicystów historyków oraz różnych telewizyjnych „autorytetów”, pojawiają się głosy, że ta irredenta była niepotrzebna, bezsensowna czy wręcz szkodliwa i nie przyniosła nic oprócz zniszczeń i śmierci. Celują w tym osoby związane z lewą stroną debaty publicznej, ale nie brakuje też głosów osób uważających się za przedstawicieli prawicy. Musimy pamiętać, że takie podejście nie tylko umniejsza zasługi i heroizm powstańców, ale też tworzy niebezpieczną narrację, że o Polskę nie powinno się walczyć.

Od lat z tymi opiniami polemizuje jeden z najwybitniejszych polskich historyków prof. Andrzej Nowak. Historyk tłumaczy, że dzisiejsza krytyka decyzji o wybuchu Powstania nie jest słuszna, bo nie uwzględnia wielu wątków i niuansów.

– Decyzja o Powstaniu Warszawskim była logiczną kontynuacją państwa podziemnego. Jego podziemni obywatele nie mogli czekać, aż przyjdą inni zaborcy i zastąpią jeden zabór drugim. To specyficzne państwo, czyli AK i rząd podziemny, miało przygotować walkę o wolność. Nie ma w stu procentach zapewnionej pomocy Zachodu. Wiadomo, że Sowieci nie pomogą. Jaka jest jednak alternatywa? Wkraczają Sowieci, zajmują Warszawę… Ale jeżeli w takim momencie nie ma decyzji o powstaniu, to co myśli o tym blisko dwadzieścia tysięcy żołnierzy AK skupionych w Warszawie? A kilkaset tysięcy w całej Polsce? I kolejne kilkaset tysięcy skupionych w strukturach państwa podziemnego oraz wokół niego? (…) Przegraliśmy bez walki… Damy się przez nich wyłapać albo wybić?  – zauważa prof. Andrzej Nowak.

Zresztą o tym, co czekało polskich żołnierzy pod okupacją sowiecką, mieli okazję przekonać się ci, którzy w tym samym 1944 roku ujawnili się przed „wyzwolicielami” z Armii Czerwonej i Smierszu. Część z nich niemal natychmiast trafiła do więzień, takich jak to na lubelskim zamku, które, po wyparciu z miasta Niemców, szybko zostało dostosowane do potrzeb NKWD. Zmienił się okupant, a cele znów zapełniły się Polakami, którzy marzyli o wolnej ojczyźnie.

„Nie złamie wolnych żadna klęska, nie strwoży śmiałych krwawy trud” – śpiewali chwytający za broń powstańcy warszawscy, którzy, choć świadomi licznych braków w zaopatrzeniu, liczyli, że uda się wyprzeć najeźdźcę ze stolicy i jak gospodarze, a nie klienci, będą rozmawiać z Sowietami.

Choć wielu nie przyjmuje tej argumentacji, to wybuch Powstania Warszawskiego zasadniczo zmienił polską sytuację ma arenie międzynarodowej.

– Związek Sowiecki wobec wybuchu powstania nie mógł w stosunku do świata rozegrać karty: Polska kolaborantem Hitlera – tłumaczy prof. Nowak

 Profesor rozprawia się też z argumentami, że to powstanie doprowadziło do ruiny stolicy:

– Nic nie wskazuje na to, że gdyby nie było powstania, Warszawa nie byłaby zburzona podczas walk Sowietów z Niemcami – tłumaczy Nowak, co zresztą pokazuje przykład dziesiątek innych polskich miast zrównanych z ziemią przez wkraczających Sowietów.

To samo dotyczy istnień ludzkich, które pochłonęło Powstanie. Czy brak walki oznaczałby ich dalsze szczęśliwe życie? Historia pokazuje, że nie zawsze. Ci którzy mierzyli się z Niemcami, kilka miesięcy później chwycili za broń, często w samoobronie, przeciw komunistom. Wyklęci przez nowe władze przez lata stawiali zbrojny opór w walce z o wiele silniejszym przeciwnikiem.  Ilu żołnierzy niezłomnych zginęło w bitwach i potyczkach z KBW i NKWD? Ilu w ubeckich i czekistowskich kazamatach, gdy w dobrej wierze złożyli broń i ujawnili się przed nowymi okupantami? Ich śmierci nie można było uniknąć, bo dla nowych okupantów, podobnie jak i dla Niemców, byli obcym elementem, który należało wyplenić.

Żołnierze Powstania i tzw. drugiej konspiracji w większości zdawali sobie sprawę, że zgodnie ze swoimi sumieniami i zasadami będą mogli żyć wyłącznie w wolnej Polsce. Ten duch wolności był odczuwalny na powstańczych barykadach, nad którymi powiewały polskie flagi, w tzw. Rzeczpospolitej Żoliborskiej, skąd na blisko miesiąc wypędzono wojska niemieckie. Był odczuwalny również przy ogniskach, przy których ogrzewali dłonie walczący z komunistami partyzanci. Zdawali sobie sprawę z tego, że wolności nikt nie da im za darmo i sami będą musieli ją wywalczyć, wiedząc jaka jest jej cena. Wszak „wolność krzyżami się mierzy, historia ten jeden ma błąd”.