Minimalizm – po najmniejszej linii oporu

Po ponad dwóch latach i kilkukrotnym przekładaniu terminów Pan Litwiniuk wydał na świat projekt. Projekt nowego stadionu miejskiego. Mniejszego, skromniejszego, bo to przecież skromna władza (co innego kupować sobie zegarki za nasze) niż proponowany wcześniej, gdy Pan Litwiniuk był u mnie wiceprezydentem odpowiadającym za sport, co już mu wyleciało z głowy, jak masa innych spraw. Oczywiście oprócz zimy stadion stał się tematem numer jeden. Każdy pyta czy ładny, czy odpowiedni, czy nas na niego stać itd.

Fundacja Wolności, która też zadawała takie pytania, chcąc ujrzeć skrywany w piwnicach magistratu projekt została odesłana z kwitkiem i teraz grozi sądem prezydentowi, którego jedynym programem wyborczym miała być transparentność i otwartość na prośby mieszkańców. Pamiętamy wszyscy te opowieści, jak to po nocach będzie siedział w Urzędzie i przyjmował mieszkańców miasta. Ile z tego wyszło, każdy widzi.

10 milionów

Wracając do projektu stadionu, wciąż nie wiemy czy miasto utrzyma obiecaną jeszcze w 2017 r. dotację do inwestycji w wysokości 10 mln. zł. Dzisiejszy projekt Litwiniuka i mój są diametralnie różne, oferują zupełnie inne rzeczy. Decyzją o wstrzymaniu budowy stadionu miasto mogło sobie odmrozić uszy i stracić obiecane 10 mln zł. Pożyjemy, zobaczymy; mam nadzieje, że nie zapłacimy za tę głupotę Litwiniuka. My składaliśmy projekt, który w swoim pierwszym etapie miał 3200 miejsc siedzących, pod trybuną, która miała ponad 20 m wysokości znajdowały się 4 kondygnacje przeznaczone dla zawodników, trenerów oraz kibiców. Było miejsce na siłownie, fitness, klub kibica, gastronomię itd. Łącznie ponad 5100 metrów kwadratowych. Oczywiście do budynku przylegała hala sportowa, która miała służyć dla bialskiego ekonomika ale również zawodnikom.

Kilka poziomów niżej

Dziś co prawda mamy trybunę z 1200 miejsc, pod nią jakieś zaplecze, które mój kolega Henryk Grodecki, znany bialski zawodnik, trener i były wiceprezydent miasta, a obecnie radny określa jako minimum tego co wymaga od nas PZPN na II ligę. To jest zejście o kilka poziomów niżej od tego co miało powstać.

Naszą ideą było stworzenie największego ośrodka sportowo-szkoleniowego dla tej części Polski. Połączenie świetnej szkoły trenerów PZPN, AWF oraz PSW obiekty, które z hotelem, boiskiem ze sztuczną nawierzchnią i zapleczem bezpośrednio w jednym miejscu dawały szansę na ściąganie do naszego miasta drużyn na wschód od Wisły. Coraz częściej piłkarze trenują i mają obozy w mniejszych ośrodkach poza Warszawą, Lublinem, Rzeszowem czy Białymstokiem. Taka idea dawała też szanse na zarabianie na koszty utrzymania obiektu. Bo nie zapominajmy, że takie utrzymanie kosztuje. Dodatkowo liczba miejsc siedzących (ponad 3 tys.) pozwalała na organizację dużych wydarzeń kulturalnych. Bo my mieliśmy wizję i chcieliśmy, aby bialczanie byli dumni ze swojego miasta.

Stagnacja zamiast rozwoju

Dzisiejsze pomysły i plany to minimalizm w każdej postaci, od obiektów po finansowanie sportu. Dobitnie pokazuje to przykład praktycznie całkowitego braku wsparcia miasta dla piłki nożnej kobiet z bialskiej PSW, jedynej drużynie z miasta grającej w Ekstralidze. To przecież z PSW wywodzi się Pan Litwiniuk, to ta drużyna była oczkiem w głowie ś.p. profesora Józefa Bergera, tak zasłużonego dla Miasta Biała Podlaska. Za kadencji obecnego prezydenta przestała funkcjonować, co pokazuje jak bardzo panu Litwiniukowi zależy na sporcie.

Minimalizm w myśleniu o wspólnocie to przeciwieństwo postępu i rozwoju. Dlatego szkoda niewykorzystanej szansy i zmarnowanego potencjału. Biała pozostaje w stagnacji i inne miasta nas przeganiają. Wystarczy spojrzeć na nieodległy Chełm, przeżywający największy swój rozkwit dzięki wizji prezydenta Jakuba Banaszka. Ale to już inna historia.

Źródło: podlaski.info Autor: Dariusz Stefaniuk
Fot. FB