Tak PO niszczyła polskie wojsko. Bezpieczeństwo Polski nic dla nich nie znaczyło

Kilka lat temu zwijali polską armię i likwidowali garnizony na wschodzie kraju, dziś krzyczą o zagrożeniu ze strony Rosji i Białorusi i rozprawiają o bezpieczeństwie Polski. Platforma Obywatelska przyzwyczaiła nas do swojej hipokryzji i liczenia, że Polacy mają krótką pamięć. Przypomnijmy, jak politycy PO-PSL tłumaczyli osłabianie naszej armii i obrony wschodnich granic Polski.

Wielu z nas pamięta jak w 2001 roku ówczesny minister obrony  narodowej Bronisław Komorowski podejmował decyzję o likwidacji garnizonu w Białej Podlaskiej. Żołnierze musieli opuścić nasze miasto, a setki ludzi współpracujących z jednostką straciło pracę. Wschodnia granica Polski została pozbawiona ważnego punktu obrony, a kluczowa ze względów strategicznych tzw. Brama Brzeska stanęła otworem.

– Zdaję sobie sprawę z tego, że likwidacja garnizonu w Białej Podlaskiej pociągnie za sobą również skutki społeczne i może przyczynić się do pogorszenia sytuacji na lokalnym miejscu pracy – pisał wówczas minister Komorowski w odpowiedzi na interpelację posła z naszego regionu.

Dopiero rząd Prawa i Sprawiedliwości przypomniał, jak ważnym strategicznie regionem jest Południowe Podlasie i w 2021 roku, dzięki zabiegom senatora Grzegorza Biereckiego, wojsko powróciło do Białej Podlaskiej. W ten sposób cofano zaniedbania wielu lat. Wcześniej nie było na to szans, ponieważ ani rządzącym Polską postkomunistom, ani koalicji PO-PSL nie zależało na wzmacnianiu naszej siły obronnej.

Co więcej w 2010 roku rząd PO-PSL, już po katastrofie smoleńskiej, nad którą wciąż wisi podejrzenie zamachu ze strony rosyjskiej, podjęto decyzję o  „wielkiej restrukturyzacji armii”. To były czasy, gdy Donald Tusk padał w ramiona Władimira Putina, na odprawę polskich ambasadorów był zapraszany rosyjski minister,a zbliżenie z Rosją szło pełną parą.

Konfliktu z reżimem Putina nawet nie przewidywano, choć zaledwie dwa lata wcześniej Rosja, łamiąc wcześniejsze traktaty, zaatakowała Gruzję.

Ewentualną obronę, gdyby taka oczywiście miała nastąpić, planowano rozpocząć dopiero na linii Wisły. Co to oznaczałoby dla mieszkańców zajętych przez Rosję terenów widzieliśmy niedawno w Buczy i Irpieniu – gwałty, mordy, kradzieże. Do tego likwidowano kolejne garnizony, osłabiano armię i tracono cenny czas.

Zresztą na Twitterze przypomniano wywiad ówczesnego ministra Klicha z 2010 roku. O działaniach mówił wówczas wprost.

Całe szczęście obecny rząd PiS o 180 stopni zmienił podejście. Dziś widzimy determinację, by zwiększać siłę naszej armii. To gigantyczne inwestycje w najnowocześniejszy sprzęt, zwiększanie liczby żołnierzy, powołanie Wojsk Obrony Terytorialnej czy podniesienie zacieśnianie więzi z USA. A do tego asertywna polityka zagraniczna, a nie wypełnianie woli Niemiec.

Jesienią Polacy będą musieli kolejny raz podjąć decyzję, co wybierają – bezpieczeństwo czy niepewność.