Miał być leśnik, będzie gastarbeiter. Tak zwany „pakt senacki”, popierany przez rozmaite rodzaje lewicy (od postkomunistów i lewaków po Platformę Obywatelską), działaczy PSL i wszystkich, którzy chcą powrotu Tuska zmienił swojego kandydata w okręgu obejmującym Południowe Podlasie. Z senatorem Grzegorzem Biereckim miał zmierzyć się Mariusz Kiczyński. W szranki stanie jednak ostatecznie Marek Sulima.
Mariusz Kiczyński to leśnik pracujący w Lasach Państwowych i przewodniczący rady powiatu bialskiego. W ostatnim czasie było o nim głośno za sprawą protestów przeciwko kurnikom Wipaszu, firmy, którą sprowadzili do naszego regionu ludzie PSL i Platformy a która chce budować tu przemysłowe kurniki. Kiczyński od kilku miesięcy wymieniany był jako pewniak do kandydowania. Pojawiał się na imprezach Platformy Obywatelskiej, tajemnicą Poliszynela jest fakt, że gotowe były już jego bilboardy i inne materiały wyborcze.
Tymczasem na ostatniej prostej zamiast leśnika kandydatem „paktu senackiego” został Marek Sulima, jeszcze niedawno deklarujący się jako gastarbeiter. Sulima, zbankrutowany właściciel fermy indyków, ma zdaje się ambicję zostać lokalnym Kołodziejczakiem. Organizował różne głośne protesty, dzięki czemu trafił do TVN-u czy Gazety Wyborczej. Najbardziej znany stał się jednak z cyrku, jaki urządził w radzie powiatu Biała Podlaska. Otóż Marek Sulima stwierdził, że jest tak biedny, że musi wyjechać do Niemiec na saksy. Poinformował o tym podczas jednej z sesji rad powiatu i na łamach prasy. Zapowiedział, że nie wróci, dopóki „oni” (czyli PiS) będą w Polsce rządzić. Przy okazji krzyczał, popłakiwał i kazał „zamknąć się” innym radnym. Jednocześnie stwierdził, że nie zrzeknie się funkcji (i diety) radnego i zapowiadał sprawowanie mandatu… zdalnie, z Niemiec.
Sulima nie wytrwał w postanowieniu i wrócił jednak do Polski. Teraz zamarzył mu się Senat i parlamentarne salony. Jedno jest pewne: w kampanii krzyku nie zabraknie.