„Między Wisłą a Bugiem nie zostałoby nic”. Tak Tusk chciał „bronić” Polski przed rosyjską armią

Rosjanie zostawiliby za sobą spaloną ziemię. Między Wisłą a Bugiem nie zostałoby nic. Musielibyśmy odbijać okupowane przez Rosjan ziemie – ocenił gen. Skrzypczak pytany o to, jakie byłyby konsekwencje rosyjskiego ataku na Polskę, który zatrzymałby się dopiero na linii Wisły. W niedzielę szef MON opublikował spot, w którym ujawnia dokumenty dot. planów obrony Polski na linii Wisły za rządów PO-PSL.

– Uwaga, uwaga! Rząd Tuska, w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski. Plan użycia Sił Zbrojnych, zatwierdzony przez ówczesnego szefa MON Klicha zakładał, że samodzielna obrona kraju potrwa maksymalnie dwa tygodnie, a po siedmiu dniach wróg dotrze do prawego brzegu Wisły – mówi Błaszczak w nagraniu.

Jak czytamy na portalu stefczyk.info według gen. Waldemara Skrzypczaka, dyrektywa dot. obrony Polski na linii Wisły została wymyślona przez polityków, a nie wojskowych.
– To wymysł polityków, którzy nigdy nie konsultowali tego z wojskowymi. Co więcej, w ogóle nas nie słuchali” – powiedział wprost dowódca.
-Żaden plan operacji, przynajmniej w ćwiczeniach, które wtedy robiliśmy nie przewidywał wycofania się aż za Wisłę” – zauważył generał Skrzypczak. Generał był zdziwiony zakładanym przez ówczesny rząd scenariuszem, że NATO nie przyjdzie Polsce z pomocą, mimo że Polska była już członkiem NATOGenerał dopytywany o to, jak długo czekalibyśmy na reakcję NATO odpowiedział, że w tamtym czasie zakładano, że na wojska amerykańskie czekalibyśmy do trzech miesięcy.

Gen. Skrzypczak wyjaśnił, że założenia ówczesnych dowódców Wojska Polskiego opierały się o rozpoznanie satelitarne USA.

– Zakładaliśmy, że jeżeli faktycznie miałoby dojść do agresji rosyjskiej na Polskę, to nie dałoby się tego ukryć. Amerykańskie rozpoznanie satelitarne odpowiednio wcześniej uprzedziłoby nas i innych członków NATO o szykowanej próbie agresji. To nie stałoby się z dnia na dzień. Kiedy Rosjanie i Białorusini prowadzili ćwiczenia +Zapad+, to też wiedzieliśmy o nich wszystko – przekonywał. Jak tłumaczył, po rozpoznaniu zagrożenia część sił NATO znalazłaby się w Polsce z wyprzedzeniem, a wojska polskie miały ruszyć na pozycje.

Zapytany o to, czy polityczna koncepcja obrony Polski na linii Wisły, to konsekwencja likwidowania jednostek wojskowych odpowiedział. Generał ocenił również, samo likwidowanie jednostek i garnizonów za czasów rządów PO-PSL. „Być może. Likwidowanie jednostek było ogromnym błędem. To były decyzje polityczne, a nie wojskowe. Protestowaliśmy, ale nas nie słuchano”.

Generał przypomniał, że jedną z tych jednostek była 1 Warszawska Dywizja Zmechanizowana im. Tadeusza Kościuszki, której dowódcą był gen. Tadeusz Buk. „Pamiętam, że na naradzie w Wesołej ówczesny szef MON Bogdan Klich, na pytanie moje i Buka, czy planuje zlikwidować 1. Dywizję Zmechanizowaną odpowiedział, że absolutnie nie ma takich zamiarów. Po prostu skłamał” – powiedział gen. Skrzypczak.

Całe szczęście błędne koncepcje rządu PO-PSL zostały odrzucone przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, który w przeciwieństwie do polityków PO i PSL, nie mówi „ch.j z Polską Wschodnią”. To obecny rząd, z inicjatywy senatora Grzegorza Biereckiego, przywrócił garnizon w Białej Podlaskiej i innych miejscach na wschodzie kraju. Dzięki temu w razie konfliktu nie będziemy mieli u nas powtórki z Buczy czy Irpienia.