Kandydat na posła od Hołowni i PSL-u przyłapany na „hitlerowskim pozdrowieniu”

Rafał Maksymowicz jest jednym z liderów lubelskiej listy kandydatów na parlamentarzystów Trzeciej Drogi – koalicyjnego komitetu Polski 2050 i PSL. Jest też jednym ze współtwórców partii Szymona Hołowni w województwie lubelskim i sekretarzem ugrupowania w regionie. W internecie pojawiło się jednak zdjęcie, które zdaje się świadczyć o tym, że Maksymowicz nie zawsze utożsamiał się z postępowymi i liberalnymi ideami głoszonymi przez środowisko Hołowni.

Fotografię młodego Rafała Maksymowicza, wykonaną jak się okazuje w Radzyniu Podlaskim, jako pierwszy opublikował portal jawnylublin.pl. Na zdjęciu widzimy kandydata na posła w towarzystwie kolegów. Maksymiuk  wraz z nimi pozuje z wyciągniętymi ku górze prawymi dłońmi. Gest ten, choć oficjalnie nazywa się „salutem rzymskim” i ma nawiązywać to tradycji Cesarstwa Rzymskiego, został przejęty przez niemieckich nazistów w latach 20 i 30 XX wieku i od tego czasu utożsamiany jest z ideologią nazistowską i jest wykorzystywany przez współczesnych neonazistów.

Sam Rafał Maksymowicz nie zaprzecza, że to on znajduje się na zamieszczonym obrazku i dodaje, że żałuje tego wygłupu.

– Zdjęcie pochodzi z okresu, kiedy byłem niepełnoletni, z jakiejś imprezy, miałem może 16-17 lat. Jest mi wstyd, żałuję tego wygłupu, to było idiotyczne, szczeniackie. Nigdy nie należałem do organizacji neofaszystowskich, ani nie sympatyzowałem z ich ideologią. Od wielu lat nie mam żadnego kontaktu z ludźmi ze zdjęcia. Wyjechałem z Radzynia Podlaskiego po osiągnięciu pełnoletności – wyjaśnia w rozmowie z portalem jawnylublin.pl

Nie wątpimy, że z wiekiem Maksymowicz z pewnością zmądrzał i dziś żałuje nieszczęsnego zdjęcia, tym bardziej, że przecież może mu zaszkodzić w karierze politycznej. Problem jest jednak innej natury. Choć  Maksymowicz jak zapewnia, nie należał „do żadnej neofaszystowskiej organizacji, ani nie sympatyzował z ich ideologią”,  to zdjęcie nie wygląda jednak na „przypadkowe”. Bohater, ale też i jego koledzy, nie wydają się osobami, które przypadkowo wpadły na głupi pomysł „heilowania”. Wszyscy oni ubrani są w stylu skinheads. Krótko, prawie do skóry ogolone włosy, charakterystyczne szelki, dżinsy i kurtki typu flyers – to typowe atrybuty skinheadów, którzy w latach 90. terroryzowali polskie miasta, a na stadionach wykrzykiwali hasła o „białej sile”. Celtycki krzyż na koszulce jednego z kolegów Maksymowicza tylko to potwierdza. To nie były też czasy, że ubrania kupowało się na jedną imprezę, a po tygodniu zmieniało styl. Za tym szła przynależność do konkretnej subkultury i choćby powierzchowne utożsamianie się z przekonaniami grupy. Pytanie zatem, czy wybryk był faktycznie jednorazowy?