Wielki skandal w Białej Podlaskiej. Szokujące kłamstwa i wiadra pomyj w gazecie-widmo z reklamami Platformy!

Obrzydliwość! Po Białej Podlaskiej krąży kolejne wydanie bezpłatnej pseudogazety „Bialczanin”. Znajdziemy w niej peany na cześć kandydatów Tuska i idiotyczne kłamstwa o kandydatach PiS. Kto wydał gadzinówkę? Kto za nią zapłacił? Nie wiadomo. Wbrew prawu brak w niej stopki redakcyjnej a człowiek zarejestrowany w sądzie jako wydawca i naczelny „Bialczanina” twierdzi, że nie ma nic wspólnego z tą publikacją. Sprawą jak najpilniej powinna zainteresować się prokuratura i Państwowa Komisja Wyborcza.

Szmatławiec pojawił się w Białej Podlaskiej tuż przed wyborami. Rozdawany jest za darmo. Co znajdziemy w „gazecie”? Wyssane z palca kłamstwa o senatorze Grzegorzu Biereckim i SKOK-ach, za które wielokrotnie musieli już po wyrokach sądu przepraszać politycy i najwięksi polscy wydawcy, brednie o „represjach”, jakim poddaje biednych ludzi Prawo i Sprawiedliwość i ataki na posła Dariusza Stefaniuka. Słowem – to, co zwykle w propagandzie Platformy Obywatelskiej, tylko jeszcze głupiej i z większą ilością rynsztokowych obelg.

To nie pierwszy i nie ostatni atak na prawicę w naszym regionie, można by więc na sprawę machnąć ręką – mieszkańcy Południowego Podlasia dobrze wiedzą, kto tu mówi prawdę, kto kłamie, kto działa dla dobra regionu a kto dba wyłącznie o własne kariery w upadających partiach opozycji. Sęk w tym, że akcja mająca w założeniu wpłynąć na wyniki wyborów zorganizowana została z naruszeniem obowiązujących przepisów.

ISSN, a więc unikalny numer nadawany każdemu czasopismu który widnieje przy winiecie jest prawdziwy. W gazecie nie ma jednak stopki redakcyjnej, która powinna zawierać nazwę wydawcy i jego adres. Zamiast tego mamy podany wyłącznie e-mail w serwisie gmail. Nie wiadomo, kto wydaje „Bialczanina”, a więc kto odpowiada za zamieszczone w nim treści. To ewidentne złamanie prawa prasowego. W gazecie są też reklamy kandydata Platformy, wiceprezydenta Białej Podlaskiej Macieja Buczyńskiego a także Paktu Senackiego Marka Sulimy. Jeśli rzeczywiście zapłaciły za nie komitety wyborcze, to czy wiedziały, że reklamy ukażą się w periodyku wydanym z pogwałceniem prawa prasowego? W „Bialczaninie” są też reklamy lokalnych firm. Komu one zapłaciły? Kto zarobił na szmatławej „gazecie”?

W latach 2007-2008 „Bialczanin” wydawany był przez bialski Urząd Miasta. Zapytaliśmy w prowadzącym rejestr czasopism Sądzie Okręgowym w Lublinie, kto obecnie wydaje pismo i kto jest jego redaktorem naczelnym.

– W odpowiedzi na Pana e-mail uprzejmie informuję, że wydawcą i redaktorem naczelnym miesięcznika „Bialczanin” jest Jacek Korwin – napisała Magdalena Dobosz, starszy inspektor z biura prasowego SO w Lublinie.

Kim jest Jacek Korwin? To znajomy prezydenta Białej Podlaskiej Michała Litwiniuka, ale przede wszystkim znany bialski dziennikarz, były redaktor naczelny „Słowa Podlasia” i „Podlasianina”, dziś pracujący w redakcji tego ostatniego tytułu, połączonego niedawno ze „Wspólnotą”. Według wykazu czasopism prowadzonego przez Press Club Polska Korwin był lub jest naczelnym pism wydawanych w gminach Piszczac, Leśna Podlaska i Janów Podlaski. Wydaje się więc, że mamy do czynienia z człowiekiem znającym przepisy dotyczące mediów i mającego świadomość, co firmuje swoim nazwiskiem.

Warto też zauważyć, że „Podlasianin”, dziś funkcjonujący jako portal a w wersji papierowej cześć „Wspólnoty” jest hojnie wspierany reklamami przez miasto Biała Podlaska. Prezydentem miasta jest polityk Platformy Obywatelskiej. A osobą łączącą „Podlasianina” z „Bialczaninem” – znajomy prezydenta Jacek Korwin. Zasadne wydaje się więc ponowne postawienie pytania, które już w kontekście „Bialczanina” padało: czy nie mamy tu do czynienia z pośrednim finansowaniem platformerskiej propagandy ze środków publicznych?

Kiedy pierwszy raz zadzwoniliśmy do Korwina, stwierdził on, że nie jest i nie był wydawcą czy redaktorem „Bialczanina”. Niedługo potem dziennikarz sam do nas zadzwonić. Tym razem opowieść była zupełnie inna.

– Pewnie, pewnie, pewnie [niezrozumiałe], bo  we wpisie do rejestru, czasopism, tam jest moje nazwisko tak? pewnie o to chodziło. A ja ten tytuł użyczyłem dla innej firmy i już od dłuższego czasu nie mam z nią nic wspólnego. Ja przyznaję, że zarejestrowałem na siebie, to było ze 3, 4 lata temu, zarejestrowałem tytuł na siebie, ale później użyczyłem dla innej firmy i nie mam nic wspólnego z tym. Nie upoważniła mnie ta firma do informowania, dlatego nie będę Panu nic więcej mówił. Ja tylko mówię, że nie mam nic wspólnego i prosiłbym żeby Pan mnie nie cytował, nie jestem w żaden sposób z tym związany, nie ma powodu żeby mnie tam cytować z nazwiska – mówił Korwin.

– Kiedyś za Czapskiego był wydawany przez miasto. Później nie wiem. Nie pomogę Panu. Pisuję do Podlasianina, ale z Bialczaninem nie mam nic wspólnego – stwierdził.

Jak to możliwe, że człowiek, który figuruje w rejestrze jako naczelny i wydawca pisma publikującego tak kontrowersyjne treści twierdził, że nie ma z nim nic wspólnego? Czy ktoś go oszukał? Czy można ot tak „użyczyć” tytuł prasowy? Kto dowodzi przedwyborczą akcją? Gdzie popłynęły pieniądze z komitetów wyborczych?

Naszym zdaniem na te pytania powinny odpowiedzieć organy ścigania.

Źródło: podlaski.info Autor: PF
Fot. Zdjęcie ilustracyjne, Pixabay