Eksperci nie maja wątpliwości: wycofanie się rządu Tuska z tarczy na energię elektryczną doprowadzi do katastrofy. Jak podaje Business Insider, w ubóstwo energetyczne wpadnie 40 procent Polaków. Szczególnie narażeni będą mieszkańcy takich regionów, jak nasz…
Twarde dane nie kłamią. Już w zeszłym roku średni wzrost cen energii elektrycznej wyniósł 21,4 proc. Ceny rosły mimo miliardów złotych, jakie rząd Prawa i Sprawiedliwości przeznaczył na dopłaty do energii, czyli Tarczę Solidarnościową.
Jak podaje BI, według raportu „WiseEuropa: Ubóstwo energetyczne” najwięcej na nośniki energii w stosunku do dochodu rozporządzalnego wydają emeryci i renciści — 18 proc.
„Wraz z wycofaniem programu zamrażającego ceny energii, uwypukli się zjawisko ubóstwa energetycznego, które zgodnie z definicją dotyczy gospodarstw domowych niemogących zapewnić wystarczającego poziomu ciepła, chłodu i energii elektrycznej w zamieszkiwanym budynku” — czytamy w raporcie cytowanym przez BI.
Zdaniem ekspertów 40 procent Polaków będzie miało ogromny problem, by zapłacić rachunki za energię. Prawie co drugi z nas będzie więc regularnie zakręcał kaloryfery i uważał z włączaniem światła.
O tym, że w budżecie przygotowanym przez rząd PiS nie ma pieniędzy na dalsze mrożenie cen energii a także zerowy VAT na żywność alarmował senator Grzegorz Bierecki.
– Ponad 100 miliardów złotych więcej w budżecie to kwota, która nie jest możliwa do pozyskania, chyba że, przy pełnej rezygnacji z tarcz, którymi objęci są w tej chwili obywatele Rzeczypospolitej. A więc tarczy żywnościowej i tarczy solidarnościowej, czyli tej, która chroni przed wzrostami cen energii – powiedział podczas niedawnej konferencji prasowej w Sejmie nasz parlamentarzysta. – Wyłącznie wielkie wzrosty cen energii, z których rząd może uzyskać przychód z VAT-u mogą zbliżyć przychody budżetowe do tej kwoty zaproponowanej przez rząd. Na to nie możemy się zgodzić – powiedział Bierecki.
Jak zauważył wiceprzewodniczący senackiej komisji budżetu i finansów publicznych, mamy do czynienia z przeszacowaniem dochodów budżetowych. Możliwość skutecznego pozyskania tych środków podważają eksperci w wielu ekspertyzach przedstawionych Senatowi. Wszystko to doprowadzi do wdrożenia wobec Polski procedury nadmiernego deficytu.
– Pytaliśmy na posiedzeniu komisji, czy rząd przewiduje nowelizację tego budżetu w drugiej połowie roku i takie głosy ze strony parlamentarzystów koalicji rządzącej padały – dodał Bierecki, podkreślając tym samym, że nawet ludzie Tuska zdają sobie sprawę z tego, że ten budżet w takich założeniach nie może się udać.
Skąd zatem parcie, by przeszedł w takiej formie? To jasne, na wiosnę czekają nas kolejne wybory – samorządowe i europejskie. Tusk zdaje sobie sprawę, że musi je wygrać i będzie do tego dążył wszelkimi możliwymi sposobami. A po wyborach czeka nas „przykręcenie śruby” i drenowanie kieszeni Polaków.