Cena pszenicy najniższa od lat, a Wipasz kupował zboże z Ukrainy

Polscy rolnicy zmagają się z najniższą od lat ceną pszenicy i innych zbóż w skupach. Jak słyszeliśmy od protestujących, ceny pszenicy paszowej w skupach spadły do ok 320-360 zł za tonę i wszystko wskazuje na to, że nie wzrosną, „bo rząd próbuje ich wziąć na przeczekanie”. Wszystko to za sprawą napływu tanich zbóż z Ukrainy i wielkich firm, które miały tę pszenicę skupować. Choć Michał Kołodziejczak, jeszcze tydzień temu zapewniał, że listę tych firm ministerstwo opublikuje wciągu 48 godzin, wciąż na ministerialnych stronach jej nie ma. Z nieoficjalnej listy wiemy jednak, że wśród tych przedsiębiorstw ma być firma Wipasz, która odpowiada za wielkie kurniki w naszym regionie.

Do informacji o tym, że na krążącej wśród rolników liście znajduje się jego spółka odniósł się sam prezes Wipaszu Józef Wiśniewski.

– Z Ukrainy kupiłem 83 tys. ton zbóż w ciągu 4 lat. Dziś od ministra rolnictwa słyszę, że to nieetyczne. Pytam się w takim razie, gdzie ja jestem nieetyczny, bo tego nie rozumiem? Muszę z czegoś produkować paszę, jeśli na rynku nie ma zboża przyznał w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”, tłumacząc, się z faktu, że jego firma kupiła tysiące ton ukraińskich ziaren.

Sprawa musi być bardzo poważna, skoro prezes Wipaszu oprócz wywiadu dla ogólnopolskiego portalu zdecydował się również na kwiecisty apel zamieszczony w ostatnim numerze „Słowa Podlasia”. Oprócz wyliczeń i tłumaczeń, że Wipasz kupuje 96 proc. zbóż od polskich dostawców a jedynie ułamek to produkty z innych krajów, w apelu znalazły się mające chwycić za serce słowa o rolniczej solidarności i próbie skłócenia rolników i firm. Co więcej, Wiśniewski, prezes obracającej milionami złotych firmy, sam starał się przedstawić jako skromny rolnik, który zmaga się z problemami na rynku zbóż.

„Rozumiem protesty rolników, bo sam nim jestem. Drogo wyprodukowaliśmy a relatywnie do kosztów produkcji jesteśmy zmuszeni tanio sprzedać nasze plony, na które pracowaliśmy cały rok – są to zboża, maliny, miód czy kurczaki. (…) Ja osobiście mam wielką prośbę do polityków wszystkich opcji – NIE UŻYWAJCIE NAS DO SWOICH POLITYCZNYCH CELÓW” – grzmiał Wiśniewski w wykupionym oświadczeniu opublikowanym na łamach „Słowa”.

Co więcej, w tym samym oświadczeniu, Wiśniewski sam zaczyna brzmieć jak… rasowy polityk. Udziela rolnikom rad, szuka winnych i uskarża się na ataki.

„Problemem polskiego rolnictwa są rozdrobnienie, słaby gleby brak inwestycji w nowoczesną hodowlę i brak funduszy rolników na rozwijanie nowoczesnego rolnictwa. (…) Od kilku lat mamy wrażenie, że w tym temacie więcej do powiedzenia mają ekoterroryści niż polski rolnik czy hodowca” – czytamy.

Nie wiemy, kogo pan Wiśniewski w tym przypadku uznaje za ekoterrorystę, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że chodzi mu o tych, którzy nie chcą mieć pod nosem jego kurników.