Rozbrajająca szczerość posłanki Lewicy. Podwyżki cen energii wejdą w lipcu żeby Polacy się nie zorientowali

— Na pewno uwalnianie cen energii w lipcu jest lepsze niż w grudniu, czyli w okresie grzewczym. Zanim się Polki i Polacy zorientują, o ile tak naprawdę urosło, to minie pół roku — powiedziała Anna Maria Żukowska w rozmowie z Polsat News.

Trzeba przyznać, że posłanka Lewicy pozwoliła sobie na rozbrajającą szczerość tłumaczącą nadchodzące duże podwyżki, przed którymi przestrzegał m.in. senator Grzegorz Bierecki podczas dyskusji nad ustawą budżetową.

– Ponad 100 miliardów złotych więcej w budżecie to kwota, która nie jest możliwa do pozyskania, chyba że, przy pełnej rezygnacji z tarcz, którymi objęci są w tej chwili obywatele Rzeczypospolitej. A więc tarczy żywnościowej i tarczy solidarnościowej, czyli tej, która chroni przed wzrostami cen energii i opłat za ciepło – mówił senator Bierecki podczas konferencji prasowej przy okazji prac nad budżetem.

Dziś już wiemy, że tych tarcz nie będzie, a ta która zapewniała nam ochronę przed wzrostem cen energii wejdzie w życiu 1 lipca.

Przyjęta przez Sejm ustawa zakładała przedłużenie do połowy 2024 r., maksymalnych cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na poziomie 412 zł za MWh netto. — Więcej energii zużywa się zimą niż latem, dlatego lepiej uwolnić ceny w lipcu. O tym zdecyduje jednak Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Poza tym w lipcu, co zawarłam w swojej wypowiedzi w Polsacie, będziemy już wiedzieli, czy spadek inflacji jest trwały i czy będą odpowiednie warunki gospodarcze do uwolnienia cen energii — tłumaczyła Anna Maria Żukowska w rozmowie z Onetem.

Posłankę należy pochwalić za to, że mimowolnie zdradziła, jak obecnie rządzący traktują Polaków.