Krwawe żniwa we Francji. Plaga samobójstw wśród francuskich rolników. Tego Unia i Tusk chcą dla polskiej wsi?

 Od kilku lat francuskie organizacje społeczne alarmują, że tamtejsi rolnicy coraz częściej nie radzą sobie z zaciskającą się pętlą fiskalną i kredytową oraz spadającymi cenami produktów rolnych w skupach. Sytuacja rolnictwa w całej Europie powinna budzić niepokój, każdego dnia w krajach Unii upada około 800 gospodarstw rolnych – alarmują eksperci.

Wielu decyduje się na sprzedaż swoich gospodarstw i bezrobocie albo szukanie zatrudnienia w mieście. Niestety rośnie także liczba tych, którzy z desperacji odbierają sobie życie. Tylko w 2018 roku na ten drastyczny krok zdecydowało się ok 180 gospodarzy. Oznacza to, że co drugi dzień, życie odbierał sobie jeden francuski rolnik. Uwagę na ten problem zwracała między innymi francuska telewizja informacyjna France24 oraz portal EURACTIV.

Rolnicy mają dość

Przez Europę przelewa się fala rolniczych protestów, do których dołączyli także gospodarze z Polski. Choć liberalne media starają się zdezawuować te protesty i sugerują roszczeniowość przedstawicieli branży rolniczej oraz eksponują utrudnianie życia „zwykłym obywatelom”, coraz większa liczba Europejczyków uważa, że protesty rolników są uzasadnione i potrzebne. Wielu widzi w nich nawet jedyną szansę na otrzeźwienie unijnych elit i porzucenie skrajnie zideologizowanych i ekonomicznie bezzasadnych „projektów klimatycznych” coraz nachalniej narzucanych nam przez europejskie instytucje.

Tzw. zielony ład oraz bezrefleksyjne przyjmowanie na europejski rynek tanich produktów rolnych z ogarniętej wojną Ukrainy, to według środowisk rolniczych, „gwóźdź do trumny” europejskiego rolnictwa, którego kondycja już dziś pozostawia wiele do życzenia. Najlepiej świadczą o tym liczby.

Tylko w latach 2010-2020 w Unii Europejskiej zlikwidowano ok 3 milionów gospodarstw rolnych. Tak wynika z danych przedstawionych przez komisarza ds. rolniczych UE Janusza Wojciecha na specjalnej sesji plenarnej Europejskiego Komitetu Regionów, który odbył się w grudniu 2022 roku w Brukseli. Od tego czasu sytuacja się nie poprawiła, a wręcz pogorszyła,  bo i wyzwania rzucane na rolników są coraz większe.

Presja klimatyczna, wiążące się z nią koszty modernizacji, rosnące ceny energii i paliwa, a co za tym idzie kosztów wytwarzania, przy jednoczesnej ogromnej presji ze strony dostaw z Ukrainy już dziś sprawia, że dla wielu rolników, także w Polsce, opłacalność produkcji rolnej staje się wręcz zerowa, co wiąże się z koniecznością zamykania swoich gospodarstw i wyprzedaży ziemi.

Robienie z tej walki kwestii narodowej jest kolejną zbrodnią serwowaną nam przez liberalne media. Polscy rolnicy doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że dla nich konkurentem nie jest ich ukraiński kolega, który podobnie, jak i oni ma kilka hektarów i z trudem wiąże koniec z końcem, a wielkie latyfundia oligarchów, za którymi stoją ogromne fundusze inwestycyjne, także z zachodniej Europy. Pieniądze strumieniami płyną do bogatych, sprawiając, że stają się oni jeszcze bogatsi, odbierane są tym uboższym i średnio zamożnym, którzy w zastraszającym tempie ubożeją.

O ile rząd Prawa i Sprawiedliwości, choć na polu „zielonego ładu” też ma swoje za uszami, to starał się im rekompensować z publicznych środków starty, to obecna ekipa nawet nie próbuje udawać, że chce z nimi merytorycznie rozmawiać.

Rząd ponownie zakpił z rolników

Dobitnym przykładem jest tutaj głosowanie nad uchwałą przygotowaną przez byłą minister rolnictwa Anną Gembicką z PiS, w której posłowie domagali się, by natychmiast wprowadzić embargo na ukraińskie produkty rolne i wycofać ze szkodliwych założeń „zielonego ładu”. Za takimi rozwiązaniami opowiedzieli się oprócz parlamentarzystów PiS, także posłowie Konfederacji i Kukiz’15, natomiast bezwarunkowo odrzucili ją politycy KO, Lewicy i Trzeciej Drogi, w której skład wchodzą rzekomo przedstawiciele „partii chłopskiej”.

Rozwiązanie, które tu i teraz mogłoby zakończyć rolnicze protesty i znacząco poprawić sytuację polskich gospodarzy, zostało wyrzucone do śmietnika, przez rządzących w Polsce eurokratów.

Obecny rząd ewidentnie gra na czas i próbuje zmusić rolników do ustępstw, zdając sobie sprawę, że zbliża się czas zasiewów i będą oni musieli wracać na pola. Tusk z premedytacją gra na tę kartę, odwlekając rozmowy, nie przedstawiając propozycji, które byłyby choć częściowo do zaakceptowania przez drugą stronę.

Tym samym Donald Tusk celowo działa na szkodę polskich rolników. Czyżby społeczne skutki takiego działania, które widzimy w rosnącej skali samobójstw w tej grupie społecznej we Francji go nie niepokoiły? A może nie dopuszcza do siebie możliwości, że tak samo może to wyglądać w Polsce? O inne hipotezy nawet nie chcemy go posądzać…