Seria przestępstw w Bojanówce (gm. Wohyń), za którymi stoją bracia. Podpalony kibelek i dwa domy. Ponad 100 tysięcy złotych łącznych strat. I żadnego motywu, wytłumaczenia, nic – tylko kilka lakonicznych informacji z policji.
Najpierw, 18 lipca, zapłonął toi-toi. Kibelka nie udało się uratować, uległ całkowitemu zniszczeniu a jego właściciel oszacował straty na 3,5 tys. złotych. Niemal miesiąc później – kolejny atak, ale tym razem na dom.
Ogromne straty
– Sprawca podpalił budynek murowany parterowy. W wyniku pożaru uszkodzeniu uległo wyposażenie segmentu mieszkalnego. Wartość strat wyrządzonych przez podpalacza została oszacowana na kwotę 20 tysięcy złotych – informuje podkomisarz Piotr Mucha z policji w Radzyniu Podlaskim.
Trzeci raz spokój Bojanówki rozdarły syreny straży pożarnej w nocy z 27 na 28 sierpnia. Pożar domu udało się opanować, ale straty tym razem wyniosły aż 80 tysięcy złotych.
Radzyńscy kryminalni
Na trop złoczyńców wpadli w końcu radzyńscy kryminalni. Ustalili oni, że podpalali bracia z tej samej wsi. Jeden ma 28 lat, drugi jest o 10 lat starszy. Obaj zostali zatrzymani a prokuratura przedstawiła im zarzuty.
– 28-latek usłyszał zarzut podpalenia toalety, natomiast jego starszy brat dwóch budynków mieszkalnych. Zgodnie z kodeksem karnym przestępstwo zniszczenia lub uszkodzenia mienia jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5 – dodaje podkom. Mucha.
Dlaczego bracia podpalali? Czy ktoś ich do tego nakłonił? Jak wybierali ofiary? – o tym policja milczy.