Miasto przegrało proces z firmą sprawującą nadzór nad budową parkingu przy stadionie w Białej Podlaskiej. A wszystko dlatego, że, jak przekonuje ujawniające aferę „Słowo Podlasia” prezydent Michał Litiwniuk kocha propagandę i potrzebował jakiegokolwiek sukcesu w swojej pierwszej kadencji.
O skandalu „Słowo Podlasia” informuje na pierwszej stronie dzisiejszego wydania. Tygodnik szczegółowo opisuje dość skomplikowaną sprawę dwóch – a tak naprawdę trzech – inwestycji w Białej Podlaskiej. Chodzi o modernizację płyty boiska na stadionie Podlasia, budowę przystadionowego parkingu i wykonanie dojazdu do tunelu na ul. Lubelskiej i Witoroskiej.
Litwiniuk na gwałt chciał sukcesu
„Początek tej historii sięga połowy 2019 roku. Warto podkreślić, że był to pierwszy rok kadencji Michała Litwiniuka jako prezydenta miasta, w którym zamiast pasma zapowiadanych w kampanii wyborczej sukcesów, inwestycji było jak na lekarstwo. Większość – rozpoczętych jeszcze przez swojego poprzednika – hucznie otworzył w blasku fleszy. Sam jednak nie miał czym się pochwalić´– czytamy w „Słowie Podlasia”. Dziennikarze przypominają, że „presja sukcesu była tak duża, że miejscy urzędnicy na kolanie, naprędce przygotowali dwie inwestycje, na które ogłosili przetargi na nadzór inwestorski”.
Inwestor i wykonawca w jednym
Pierwszym z nich były połączone w jedno zadanie modernizacja płyty boiska i budowa parkingu przy stadionie. Drugą – dojazd do tunelu. Przetarg na oba zadania wygrała firma INBUD CONTROL.
W przypadku stadionu sprawa złożona, bo parking budowała firma z Konstantynowa a trawą zajmowali się greenkeeperzy z Częstochowy. Żeby było śmieszniej, obie firmy pracowały na tym samym pozwoleniu na budowę. Jej kierownikiem był… wskazany przez Michała Litwiniuka pracownik magistratu Konrad Misiurski.
Misiurski był więc jednocześnie przedstawicielem inwestora i wykonawcy. Nic dziwnego, że, jak zauważa „Słowo Podlasia”, zaczęły mu się mylić role.
„Raz odwiedzał budowę jako kierownik, a za chwilę jako urzędnik. Raz był przedstawicielem wykonawcy, czyli podlegał nadzorowi inwestorskiemu, a w drugim przypadku przedstawicielem inwestora, czyli zleceniodawcą inspektora nadzoru” – piszą dziennikarze tygodnika.
Miasto przegrało w sądzie
Zdaniem INBUD CONTROL płyta boiska została wykonana poprawnie a parking, co do dziś widać gołym okiem – nie. Miasto twierdziło, że jest odwrotnie. W efekcie wypowiedziało INBUD CONTROL na nadzór nad tą inwestycją. Tego samego dnia firma straciła kontrakt na nadzór nad budową dojazdów do tunelu ul. Lubelska i Witoroskiej w Białej Podlaskiej, która miała się dopiero rozpocząć.
INBUD CONTROL nie zgadzał się z argumentacją miasta i poszedł z magistratem do sądu. I wygrał. Firmie zasądzono 24 tysiące tytułem zaległego wynagrodzenia (z odsetkami) i zwrot 43 tys. kosztów procesu. Jednocześnie trzeba było wypłacić ponad 60 tys. złotych nowemu nadzorcy obu inwestycji.
Według umowy INBUD CONTROL miało dostać od miasta 10 tysięcy. Przez megalomanię Litiwniuka i niekompetencję jego urzędników trzeba było zapłacić 7 razy więcej.
– Przyzwolenie urzędników na takie działanie, bez czekania na powołanie nadzoru inwestorskiego, było podyktowane chęcią jak najszybszego ogłoszenia sukcesu inwestycyjnego – mówi na łamach „Słowa Podlasia” Paweł Wójcik z INBUD CONTROL. – Przy zamówieniach publicznych należy szczególnie zwracać uwagę na jakość produktu, za jaki się płaci. Ale widocznie nie każdy kieruje się takimi zasadami, co można zaobserwować w naszym mieście niestety również i dzisiaj – dodaje nie bez racji.