Rząd Tuska – istniejący wyłącznie dlatego, że lewicową koalicję żyruje „konserwatywny” PSL – od początku postawił sobie za punkt honoru rugowanie religii ze szkół. Według projektu minister Barbary Nowackiej, po ograniczeniu liczby lekcji do jednej w tygodniu, pracę straci nawet 11 tys. katechetów. Zostanie im więc zaoferowana możliwość dokształcenia i uczenia na przykład o… gospodarowaniu odpadami.
Obejmując tekę szefowej Ministerstwa Edukacji Narodowej, wywodząca się ze środowisk postkomunistycznych, Barbara Nowacka zrobiła trzy rzeczy: zakazała zadawania do domu, zaczęła wyrzucać wybitnych polskich pisarzy z list lektur i zabrała się za rugowanie religii ze szkół.
Rozporządzeniem w religię
To ostatnie, szczególnie ważne dla pani minister zadanie, zmaterializowało się w postaci poddawanego właśnie „konsultacjom społecznym” rozporządzenia. Przewidziano w nim zmniejszenie liczby godzin religii w publicznych szkołach z dwóch do jednej tygodniowo i obowiązkowe przeniesienie jej przed lub po zajęciach obowiązkowych (czyli tak, by religia była pierwszą lub ostatnią lekcją).
CZYTAJ TAKŻE: Resort Nowackiej wprowadza religijny apartheid? Lawina skarg w sprawie wojny z religią w szkołach
Zwolnią katechetów, zrobią z nich nauczycieli o „gospodarce odpadami”
Poza dziećmi z katolickich rodzin nowe prawo uderzy w katechetów. Według dołączonej do projektu rozporządzenia Oceny Skutków Regulacji (OSR) pracę może stracić 9 lub nawet 11 tysięcy nauczycieli religii. Za co będą żyć? Jak odnajdą się na rynku pracy? MEN Nowackiej da im możliwość dokształcenia się i próby zdobycia pracy w nowym charakterze. Urzędnicy nie proponują wprawdzie – jak kiedyś zwalnianym stoczniowcom – przekwalifikowania się na przykład na fryzjerów, ale i tak jest „wesoło”.
„Minister Edukacji zamówi w roku akademickim 2024/2025 w uczelniach studia podyplomowe o charakterze kwalifikacyjnym dla nauczycieli. Będą to studia przygotowujące do nauczania przedmiotów (prowadzenia zajęć): 1) edukacja zdrowotna; 2) informatyka; 3) przedmiot zawodowy: elektromobilność; 4) przedmiot zawodowy: gospodarowanie odpadami; 5) wczesne wspomaganie rozwoju dziecka; 6) pedagogika specjalna; 7) przygotowanie pedagogiczne (tylko dla psychologów). Studia te będą bezpłatne dla nauczycieli, w tym nauczycieli religii” – czytam w OSR.
Cóż my tu mamy? Pedagogika specjalna czy wczesne wspomaganie rozwoju dziecka – to jeszcze w miarę zrozumiałe. Ale zakładanie, że katecheci będą – w ramach „edukacji zdrowotnej” – uczyć dzieci o antykoncepcji brzmi już co najmniej dziwnie. Nie mówiąc już o takich przedmiotach jak „gospodarowanie odpadami” czy „elektromobilność”.
Bezczelność i buta
– Drodzy katecheci – nie będziecie już potrzebni w nauczaniu religii, ale możecie pozostać w szkole nauczając, że trzeba kupować używane niemieckie elektryki, wyrzucania śmieci albo prowadząc warsztaty dla dwunastolatków z używania prezerwatyw (program edukacji zdrowotnej w klasie V) – skomentował w serwisie X dr Łukasz Bernaciński, prawnik zasiadający m.in. w zarządzie Ordo Iuris i wiceprezes Ośrodka Analiz Cegielskiego.
– Bezczelność, buta i Chrystofobia Nowackiej nie zna granic. Wstyd, że ministrem odpowiedzialnym za kształcenie przyszłych pokoleń Polaków została osoba zaczadzona ideologicznie – podkreśla Bernaciński.
CZYTAJ TAKŻE: Czy to już totalna wojna z Kościołem? Lubelskie kuratorium chce uczyć, jak odmawiać udziału w wydarzeniach religijnych