Przymusowa edukacja seksualna naszych dzieci? Rośnie sprzeciw wobec pomysłu rządu

Chcesz, żeby twoje dziecko uczyło się o masturbacji w szkole? Niedługo możesz nie mieć wyjścia. Rząd Tuska zamierza wprowadzić przedmiot „Edukacja zdrowotna”, w którym znajdą się elementy dotyczące seksualności. Według przeciwników projektu mamy do czynienia z wprowadzaniem na siłę obowiązkowej edukacji seksualnej.

Edukacja zdrowotna ma zastąpić wychowanie do życia w rodzinie. W przeciwieństwie do fakultatywnej WDŻ, edukacja zdrowotna będzie obowiązkowa w klasach IV-VIII podstawówek i I-III szkół ponadpodstawowych. Większa ma być też liczba godzin – aż 30, zamiast 14 poświęcanych dzisiaj WDŻ. Poza wiedzą z dziedziny odżywiania, profilaktyki, ćwiczeń fizycznych w programie edukacji zdrowotnej mają się znaleźć zagadnienia z zakresu edukacji seksualnej.

Polacy protestują

Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, projekt rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej trafił już do konsultacji społecznych. Przeciwko pomysłowi skrajnie lewicowej minister edukacji Barbary Nowackiej protestują środowiska konserwatywne i katolicy.

Jak podaje „DGP”, organizacja Ordo Iuris stworzyła petycję: „Stop przymusowej i antyrodzinnej edukacji seksualnej w szkole”.

„Autorzy apelują o utrzymanie założeń podstaw programowych WDŻ, w którym edukację seksualną uwzględniono nie w kontekście zdrowia, ale małżeństwa i rodziny. Uważają, że decyzja MEN narusza zasadę pierwszeństwa wychowawczego rodziców” – czytamy w „DGP”

Nie jesteśmy przeciwni edukacji zdrowotnej jako takiej. Tyle że jest już ona obecna w podstawie programowej – w ramach takich przedmiotów jak: biologia, edukacja dla bezpieczeństwa czy wychowanie fizyczne – mówi cytowany przez „DGP” Marek Puzio, radca prawny związany z Instytutem Ordo Iuris.

CZYTAJ TAKŻE: TAK dla religii w szkole. Katolicy walczą z dyskryminowaniem przez rząd

Pod płaszczykiem

Puzio uważa, że pod płaszczykiem edukacji zdrowotnej, rząd Tuska wprowadza do szkół obowiązkową edukację seksualną. To celowe użycie nazwy związanej ze zdrowiem a nie z seksem.

Dzięki takiej nazwie trudniej jest ją podważyć, bo pojawia się argument: „Kto nie chce, żeby jego dziecko było zdrowe?” – podkreśla Puzio.

Jego zdaniem edukacja seksualna, jeśli już w ogóle ma być obecna w szkołach, nie może być obowiązkowa. Kluczowe zdanie powinni mieć w tej kwestii rodzice.

Nie należy wszystkich traktować tak, jakby nie byli w stanie przekazać swojemu dziecku odpowiedniej wiedzy w sferze seksualności. Jeśli ktoś chce, aby obce osoby uczyły jego dziecko o takich kwestiach jak zachowania autoseksualne, czyli np. masturbacja, z przekazem „rób to, byle nie w miejscu publicznym”, to proszę bardzo. Jednak jako rodzic nie chcę być zmuszany do tego, by moje dziecko otrzymywało tego rodzaju informacje przedstawiane jako stanowisko naukowe czy medyczną normę, co podważa tym samym dopuszczalność oceny moralnej podobnych zachowań – podkreśla w rozmowie z „DGP” prawnik związany z Ordo Iuris.

CZYTAJ TAKŻE: PSL chce, żeby „małżeństwa” homoseksualistów mogły adoptować dzieci?! Szokująca wypowiedź posła

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna Autor: red.
Fot. pixabay