Poziom w szkołach się obniża a różnice między uczniami zwiększają – alarmują nauczyciele. To pierwsze efekty zmian wprowadzonych przez skrajnie lewicową minister edukacji narodowej Barbarę Nowacką.
Jedną z pierwszych decyzji minister edukacji narodowej Barbary Nowackiej było rozporządzenie zakazujące nauczycielom zadawania prac domowych. „Reformę” ogłaszano z wielkim hukiem, jako realizację jednego ze 100 konkretów Tuska. Wielu ekspertów przestrzegało wówczas, że to całkowicie bezsensowne posunięcie, które sprawi, że dzieci będą gorzej wyedukowane. Nowacka i jej akolici zbywali te obawy, trzeba było szybko wprowadzać zakaz obiecany przez Tuska jednemu z uczniów w kampanii wyborczej.
„Ogromna porażka Barbary Nowackiej”
– Pięć miesięcy funkcjonowania Rozporządzenia o pracach domowych wystarczyło, żeby zmienić niektóre klasy z systematycznie pracujących i robiących fajne postępy w takie, w których połowa osób nie zagląda w ogóle w domu do bieżących lekcji. Ogromna porażka Barbary Nowackiej – napisała dzisiaj w serwisie X nauczycielka angielskiego Judyta Rudnicka.
– MEN przeprowadził rewolucję w oparciu o nic, nie zaplanował ewaluacji, teraz mówi, że jest za wcześnie na wysnuwanie wniosków. Farsa, bo my efekty już widzimy – dodała znana z wystąpień przeciwko ministrowi Przemysławowi Czarnkowi i wielu wystąpień medialnych Rudnicka.
Trzeba płacić za korepetycje
Spostrzeżenia nauczycielki potwierdziło wielu internautów, wśród nich znana dziennikarka Polsatu Agnieszka Gozdyra.
– Powołuję się na słowa przyjaciółki, polonistki z LO, która udziela także korepetycji uczniom podstawówek: korepetycji jest więcej, nauczyciele nie zadają nic, bo się boją, więc nie ma prac „na wszelki wypadek”, co rozsądniejsi uczniowe uczą się sami w domu, ale są w mniejszości. Poziom spada – napisała Gozdyra.
Jeszcze raz – doprecyzowując
Powołuję się na słowa przyjaciółki, polonistki z LO, która udziela także korepetycji uczniom podstawówek: korepetycji jest więcej, nauczyciele nie zadają nic, bo się boją, więc nie ma prac „na wszelki wypadek”, co rozsądniejsi uczniowe uczą się sami… https://t.co/8kJTiF9Bie
— Agnieszka Gozdyra (@AGozdyra) November 25, 2024
Po „reformie” Nowackiej jeszcze bardziej niż dotąd uprzywilejowane są dzieci z bogatych domów i wielkich aglomeracji miejskich. Ich rodziców stać na wykupienie dodatkowych zajęć i korepetycji (popyt na nie wciąż rośnie), w Warszawie czy Wrocławiu dostęp do takich form edukacji jest też znacznie łatwiejszy, niż na wsi czy w małym miasteczku.
Brawo, pani minister. To się nazywa lewicowa wrażliwość!