Ale dziadostwo! Wojsko zgubiło dwie tony min!

Wojsko zgubiło 220 min przeciwpancernych. Znalazły się kilkanaście dni później w… magazynie sklepu meblowego IKEA. – Panie ministrze Kosiniak-Kamysz, może już wystarczy? – pyta po kolejnej kompromitacji były szef MON Mariusz Błaszczak.

Czegoś takiego jeszcze w Polsce nie było. Ponad dwie tony min jeździło po Polsce cywilnym wagonem. Wojskowe służby – w których po dojściu do władzy koalicji 13 grudnia wymieniono całe kierownictwo – nie potrafiły zlokalizować „zguby”.

Znalazły się w IKEI

Jak informował portal Onet.pl miny przebyły daleką drogę, stacjonując kolejno w: Goleniowie, Szczecinie, Poznaniu, Warszawie, Białymstoku i osadzie Czeremcha. Co więcej, w tym czasie na dokumentach poświadczających sprawdzenie zawartości wagonu musiało podpisać się kilku rewidentów z PKP. Ostatecznie wagon został namierzony… w magazynie sklepów meblowych IKEA niedaleko miejscowości Orla.

Polowanie na winnych

Wtedy, zdaniem Onetu, rozpoczęło się polowanie na winnych.

– Z jednej strony nieuzasadnione zarzuty, a z drugiej całkowity brak wsparcia ze strony przełożonych spowodowały ogromne poczucie niesprawiedliwości i psychiczną presję — opowiadał portalowi jeden z informatorów.

Skończyło się wielką tragedią. 28 października na swoje życie targnął się obarczany winą żołnierz.

– Nie wytrzymał tego. Wszedł na wiadukt i skoczył pod nadjeżdżającą ciężarówkę. Śmierć na miejscu — czytamy w Onecie. Według dziennikarzy „samobójczą próbę podjęła jeszcze jedna osoba, która na szczęście została odratowana”.

CZYTAJ TAKŻE: Pijany wojak strzelał nad Bugiem. Znaleźli go w lesie

Gdzie były służby?

Gdzie przez kilkanaście dni była cywilna ochrona nad armią? Gdzie było SKW? Gdzie była Żandarmeria Wojskowa? Ta sytuacja to nie tylko skandal, ale i zagrożenie bezpieczeństwa. Te miny były poza kontrolą – mówił dziś pod siedzibą MON poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Bogucki.

Sytuacja jest bulwersująca. Zagrożone było życie wielu ludzie. Takie sytuacje nigdy nie miały miejsca w innych państwach i nie powinny mieć miejsca w kraju przyfrontowym, w kraju członkowskim NATO. Będziemy pytać o to, jak wyglądał cały ten proces. A także ochrona tego procesu – zapowiedział inny poseł prawicy Andrzej Śliwka.

Jego zdaniem „gdyby rządzący skupiali się na sytuacjach ważnych, na dbaniu o polskiego żołnierza, nic takiego by się nie działo”.

– Gdyby SKW z gen. Stróżykiem na czele zajmowało się faktycznie sprawami ważnymi, a nie polowaniem na czarownice, nie dochodziłoby do takich sytuacji. To jest wydarzenie, które nie ma precedensu po 1989 roku. Myślę, że gdyby minister Tomczyk miał minimum przyzwoitości – podałby się do dymisji. Tomczyk nie skupia się na rozwiązywaniu problemów, a na walce politycznej. Skupia się teraz na kampanii kolegi – Rafała Trzaskowskiego – powiedział Śliwka.

CZYTAJ TAKŻE: Hańba! Zniszczyli naszego generała. Jarosław Gromadziński odchodzi z armii

Armia sypie się za Tuska

Do kompromitacji służb i kierownictwa MON odniósł się także Mariusz Błaszczak. Były minister obrony wymienił afery, jakie wstrząsnęły wojskiem od czasu, gdy władzę przejęła Platforma, Trzecia Droga i Lewica.

Siedmiu żołnierzy zginęło podczas ćwiczeń lub wykonywania zadań. Zatrzymano żołnierza tylko za to, że bronił swojego życia na granicy. MON poinformowało, że w polską przestrzeń powietrzną wleciał rosyjski dron-kamikaze, a następnie poinformowało, że jednak nie wleciał. Pijany żołnierz strzelał do samochodu. Ponad 2 tony min przeciwpiechotnych jeździło po Polsce w pociągu bez żadnej kontroli – wymienił we wpisie w serwisie X Błaszczak.

Panie Kosiniak-Kamysz i wiceministrze z PO, może już wystarczy? – spuentował były minister obrony.

Źródło: Onet.pl, wPolityce.pl, niezalezna.pl, x.com Autor: red.
Fot. Fratria