Czasami trudno nie zgodzić się ze złośliwcami, dla których Michał Kołodziejczak to człowiek-mem. Były trybun ludowy a dziś człowiek Donalda Tuska w ministerstwie rolnictwa jeszcze niedawno miał aż cztery partie. Dziś nie ma żadnej, bo sąd zakończył działalność dwóch z nich za brak sprawozdań finansowych. To prawdopodobnie ostateczny koniec Agrounii, na której sukcesach Kołodziejczak wdrapał się na stołek wiceministra.
Historia politycznych wolt Michała Kołodziejczaka to materiał na opasłą książkę. Działał on w różnych partiach i środowiskach, od prawa do lewa. A to płakał, że Polska nie współpracuje dobrze z Rosją, a to pokazywał „fucka” Amerykanom, a to rozpływał się nad geniuszem Donalda Tuska i jego ultraliberalnych kolegów.
Nie rozliczyli się z pieniędzy
W ostatnich latach względną popularność Kołodziejczak zawdzięcza Agrounii, ugrupowaniu powstałym na fali rolniczych demonstracji w 2018 roku. To Agrounia zawarła egzotyczny sojusz z Porozumieniem, to ta formacja próbowała innych koalicji, by w efekcie nie wystartować w ostatnich wyborach parlamentarnych. To znaczy wystartował, ale sam Kołodziejczak. Z listy Platformy Obywatelskiej.
Jak czytamy w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” to, co nazywało się w mediach Agrounią tak naprawdę składało się z kilku organizacji. Dwie z nich – Polska Praworządna i Ruch Społeczny Agrounia właśnie zostały rozwiązane przez sąd. Powód? Nie złożyły wymaganych prawem sprawozdań finansowych za 2023 rok.
Lider bez partii
Jak przypomina „Rz”, środowisku Agrounii wciąż teoretycznie pozostają dwie partie: Stabilna Polska i Społeczny Interes. Problem w tym, że osoby zgłoszone w sądzie jako ich prezesi opuściły Agrounię i związały się z Bezpartyjnymi Samorządowcami. Dziś Kołodziejczak nie przyznaje się do tych ugrupowań. – Nie mają żadnych związków ze środowiskiem Agrounii – mówi na łamach „Rzeczpospolitej Kołodziejczak.
„Czy Agrounia jednak zdecyduje się jeszcze na start w wyborach? Można mieć wątpliwości. Z naszych rozmów z działaczami rolnymi wynika, że objęcie przez Kołodziejczaka funkcji wiceministra zaszkodziło Agrounii. Od tamtego czasu nie słychać o organizowanych przez nią protestach, nie działa jej strona internetowa, a w praktyce nawet profile w mediach społecznościowych” – puentuje autor tekstu w „Rz”.