Czy zaleje nas zboże z Ukrainy?

Żniwa to teraz gorący temat na wsi. Przed tygodniem nad Południowym Podlasiem przeszły, tak jak w wielu rejonach kraju gwałtowne burze z ulewami i wichurą, a miejscami nawet z gradem.

Za dużo wody, za mało wody…

Wzmogły się obawy o wystąpienie problemów z kontynuacją żniw, ale mijający słoneczny tydzień sprawił, że ziemia szybko obeschła, na pola można wjeżdżać nawet ciężkim sprzętem i nie doszło do wstrzymania prac kombajnów. Na najbliższą sobotę i niedzielę synoptycy zapowiadają jednak znów burze, a potem ochłodzenie i przelotne deszcze. Jeśli opady zagoszczą na dłużej może to pogorszyć jakość zbieranego ziarna. Bo to dopiero początek żniw. Oprócz jęczmienia, koszone są także pozostałe zboża, zwłaszcza na lżejszych glebach.

Paradoksalnie gwałtowne opady nic nie zaradziły na zasadniczy problem dla rolników: na suszę, spowodowaną przez defi cyt opadów trwający od jesieni ubiegłego roku. Susza odciśnie mocny ślad na wielkości i opłacalności produkcji polskiego rolnika, w tym ziarna i pasz. Na Południowym Podlasiu natura nas nieco oszczędza, dzięki Bogu, w glebie jest więcej wody, niż np. w sąsiednim województwie mazowieckim, gdzie na 314 gmin aż około 200 jest zagrożonych suszą!

Szacuje się, że na Mazowszu plony będą o 20-50 procent niższe od tych z lat poprzednich. Najbardziej zagrożone są pszenice ozime i jęczmień jary (w mniejszym stopniu dotyczy to upraw ziemniaka, krzewów owocowych i upraw roślin strączkowych). Powtórzmy, zbiory zbóż na większości pól Mazowsza będą niższe nawet o połowę! A przecież to tylko jedno z zagrożonych województw; dodajmy do listy łódzkie, kujawsko-pomorskie, wielkopolskie, lubuskie, dolnośląskie – to musi oznaczać zdecydowany spadek ilościowy produkcji zbóż oraz kukurydzy i rzepaku; o jakości ziarna za wcześnie przesądzać, choć i tu prognozy nie są optymistyczne.

Ceny wariują

„Na rynku widać zdecydowany brak zboża jakościowego. To efekt suszy” – mówi nam rolnik z powiatu radzyńskiego. Wydawałoby się, że w tej sytuacji producenci zbóż z naszego regionu powinni zacierać ręce na konto przyszłych zysków. Nic z tego! Na giełdach towarowych kontrakty na zboże z dostawą za miesiąc lub trzy miesiące stoją w miejscu lub nawet zniżkują. Wytłumaczenie kryć się może w doniesieniach zza wschodniej granicy, a dokładnie z Ukrainy.

Na początku lipca przez rolnicze portale przemknęły się doniesienia o plonach pszenicy na Ukrainie w ostatnich trzech latach. I tak okazało się, że w sezonie 2014/2015 Ukraina wyeksportowała 10,9 mln ton pszenicy, o 1,6 mln ton więcej niż w sezonie 2013/2014. Druga informacja to prognozy tegorocznych zbiorów pszenicy na Ukrainie; zostały on skorygowane zdecydowanie w górę – z wcześniejszych

23,5 mln ton do 24,5 mln ton. Jeśli uzupełnić te dane o informację o głównym kierunku eksportu, w jakim płynie ziarno z Ukrainy: Unia Europejska, elementy układanki zaczynają pasować do siebie. Jeśli ukraińskie ziarno trafi a do Unii, to także i do Polski… „Kraje »starej« Unii mają sprawne służby fi tosanitarne i mechanizmy prawne, by bronić się przed nadmiernym importem taniego zboża. Więc eksportowane na rynek unijny ziarno ukraińskie trafi a przede wszystkim na rynek najbliższego sąsiada” – diagnozuje sytuację przewodniczący Rady Powiatowej Lubelskiej Izby Rolnej w Radzyniu Edward Jarmoszuk. Pytanie retoryczne: co zostanie po rolnikami po żniwach i roku z piętnem suszy, jaki się zapowiada, jeśli na dodatek zaleje nas potop taniego ziarna z Ukrainy?

Znów Polak po szkodzie głupi?

Kontrolowane przez PSL ministerstwo rolnictwa wydaje się scenariusza nie bierze pod uwagę. Bo że o nim wie i zostało ostrzeżone – jest dowód czarno na białym. Oto ponad rok temu, bo 3 lipca 2014 roku senator Grzegorz Bierecki, złożył na forum Senatu oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa. Zacytujmy jego kluczowy fragment: „Obawę producentów zbóż z województwa lubelskiego, ale nie tylko, co do godnej płacy za całoroczny trud potęguje wiadomość, że na rynek Unii Europejskiej ma trafi ć co najmniej 1,5 mln ton zbóż zza wschodniej granicy. (…) Jak napływ plonów z innych krajów oddziaływać będzie na ceny skupu płodów rolnych? Jakie kroki podjęło ministerstwo w celu stabilizacji cen skupu płodów rolnych?”

Odpowiedź ministerialnych urzędników na pytanie senatora Biereckiego była pełna zaklęć i formuł, że polski rynek jest absolutnie bezpieczny, bo unijne kontyngenty, bo cła ochronne, bo mechanizmy interwencyjne itd. itp. Aż się cisną na usta pytania: skoro jest tak dobrze, to się wziął spadek dochodów rolników w dwa lata o 15 procent? Jeśli ukraińskie ziarno i kukurydza trafi ały na nasz rynek w ubiegłym roku, gdy plony zbóż były doskonałe, co będzie się działo w roku kiepskiego urodzaju? Co zrobiło ministerstwo przez rok, żeby tego czarnego scenariusza uniknąć? Nie za wiele.

Teraz więc niech urzędnicy ministra Sawickiego idą do oślej ławki i w ramach pokuty czytają „Pieśni” Jana Kochanowskiego, wkuwając do głów pamiętną frazę o tym, że „nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.