Pod koniec stycznia rada powiatu bialskiego przyjęła uchwałę dotyczącą godzin pracy aptek na terenie Międzyrzeca Podlaskiego. Jak donosi "Słowo Podlasia" mieszkańcy wciąż jednak nie mogą być pewni, że w nocy czy w święta będą mogli kupić lekarstwa. Wszystko przez to, że aptekarze nie stosują się do rozpisanych dyżurów.
"Jeden z mieszkańców poinformował niedawno, że nie mógł kupić leku swojemu dziecku, bo apteka dyżurna była zamknięta. – To nie do pomyślenia. Odebrałem wieczorem dziecko ze szpitala i chciałem mu kupić lekarstwa. Jednak spotkałem się z absurdalną sytuacją, że w nocy na terenie naszego miasta nie dyżuruje żadna apteka, a na drzwiach tej, która miała pełnić nocny dyżur znalazłem jedynie informację odsyłającą klientów do Łukowa albo Białej – relacjonuje zdenerwowany mieszkaniec Międzyrzeca." – czytamy w gazecie.
Chcąc wymóc na aptekarzach wypełnienie dyżurów, burmistrz Międzyrzeca Podlaskiego postanowił wysłać w teren straż miejską. Jedynym efektem tego działania był strajk ogłoszony przez farmaceutów.
Wygląda na to, że mieszkańcy znowu będą musieli liczyć się z tym, że podobnie, jak w roku ubiegłym, nocami i święta będą musieli jeździć po leki do Białej Podlaskiej. Władze nie potrafią dogadać się z farmaceutami a cierpią mieszkańcy.