Najważniejsza rzecz na świecie

Drugi był kapitan Jacek Trzciński – zginął w samolocie TS – 11 Iskra. Pozostawił żonę i dwóch synów. Edyta Trzcińska otrzymała tylko jednorazowe odszkodowanie oraz zapomogę – 7 tysięcy złotych. Dla niepracującej matki z dwojgiem malutkich dzieci była to kropla w morzu potrzeb. Kolejny – major Piotr Chudzik, do połowy lat 90 służący w JW 5058 w Białej Podlaskiej. Zginął w samolocie Iryda, który nie wszedł do produkcji. Pozostawił dwie córeczki oraz 5 miesięcznego synka. W czasie pogrzebu wielu dowódców i oficerów płakało, obiecywało wsparcie. Słowa wypowiadane nad grobem okazały się słowami na wiatr… Trzy związane z Podlasiem wdowy założyły stowarzyszenie, które ma pomagać rodzinom osieroconym po żołnierzach lotnikach. Pod koniec ubiegłego roku wystosowały kolejne pismo do ministra obrony narodowej w którym zwracają uwagę na dramat osieroconych rodzin żołnierzy pilotów. Jak dotąd, bez reakcji ze strony MON. – Jest nas w kraju kilkadziesiąt i łączy nas to, że zostałyśmy na marginesie życia – mówi bialczanka Halina Chudzik. – Mąż powtarzał mottoo pilotów: „przez cierpienie do marzeń i gwiazd”. Założyłyśmy stowarzyszenie, by po tragediach, pozostało nie tylko cierpienie, ale także marzenia i nadzieje. Bo nadzieja, to najważniejsza rzecz na świecie…