Historia pewnego (nie)szczęścia

od pieczywa, poprzez makarony, aż po wyroby garmażeryjne, czy nawet opłatek komunijny. Dotarło do nas że powszechne przekonanie, iż gluten to tylko mąka, jest dalekie od rzeczywistości – opowiadają nasi rozmówcy. Małżonkowie szybko odrobili pracę domową i dowiedzieli się, że choć gluten jest białkiem występującym w czterech podstawowych zbożach – pszenicy, życie, jęczmieniu i owsie – to uważać trzeba także na szereg innych produktów. Po kilku latach Sobieszczukowie potrafi li bez zająknięcia wymienić produkty bezglutenowe, a także marki, specjalizujące się w wytworach bez glutenu. Choroba nie okazało się tak straszna, jak się wydawało, bo choć –jak zapowiedzieli specjaliści – z celiakią pan Mirek nie rozstanie się już nigdy, okazało się, że nie musi przyjmować żadnych leków, a na wizytę do specjalisty udaje się tylko profilaktycznie, i to tylko raz do roku. Mając fachową wiedzę zaradni małżonkowie postanowili ją wykorzystać i w myśl zasady „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” dolegliwość zamienili na pozytyw – otworzyli specjalistyczne gospodarstwo agroturystyczne i od trzech lat zapraszają do siebie tylko osoby z celiakią, oczywiście z bliskimi.Tym samym stanowią jedno z nielicznych w kraju gospodarstw nastawionych wyłącznie na dietę bezglutenową. W trosce o zdrowie męża Wiesława Sobieszczuk sama piecze chleb, przygotowuje twaróg, masło czy śmietanę. Dodatkowo trzymają krowę i tuczniki, dzięki czemu mają także swoje wędliny. W przydomowym ogrodzie uprawiają warzywa i zioła. – Goście przyjeżdżając do nas wiedzą, że mąż ma celiakię, stąd ich pewność, że nie znajdą u nas produktów z glutenem. Poza tym jeśli zechcą, mogą sami przygotować serek albo jakąkolwiek inna potrawę – wyjaśnia pani Wiesława. Zaradni małżonkowie nie narzekają na brak zainteresowania. Z ich oferty najchętniej korzystają warszawiacy. Specjalnie z myślą o dzieciach – bo chorobę najłatwiej zdiagnozować właśnie u dzieci – gospodyni eksperymentuje z nowymi przepisami. – Przez rygorystyczne menu dzieci nie mogą spożywać wielu smakołyków, dlatego na ile to w mojej mocy, staram się im to zrekompensować – mówi pani Wiesława, która udowodnia swoim gościom, że bezglutenowy jadłospis może być bardzo smaczny i urozmaicony. – Traktujemy naszych gości, jak domowników. Organizujemy im wycieczki po okolicy, zabieramy do Janowa Podlaskiego, nad Bug, na Grabarkę. I oni później do nas wracają – tłumaczą małżonkowie. Odkąd pan Mirek stosuje bezglutenową dietę stał się innym człowiekiem. Niektórzy go nie poznają, bo nabrał kolorów, tryska uśmiechem, zdrowiem i radością z życia. Bez glutenu można żyć!