POTOP NA SŁONECZNYM WZGÓRZU

Krótka ulewa wystarczy, by woda sięgała kolan, zwłaszcza na skrzyżowaniu Gromadzkiej i Przelotnej – relacjonuje Krzysztof Paszkiewicz, nieformalny lider poszkodowanych. Mieszkańcy twierdzą, że Słoneczne Wzgórze tonie, bo dysponuje kilkoma „wynalazkami”. – Zamiast kanalizacji odprowadzającej deszczówkę, wybudowano nam tzw. studnie chłonne, które nie spełniają swojej roli – tłumaczy Paszkiewicz. W pobliżu posesji Marii Zieniuk i Anny Jabońskiej znajdują się wspomniane studzienki. – Specjalnie podnieśliśmy wjazd na działkę, ale wszystko bez skutku. Woda dostaje się pod nasz dom. Dopóki nie było studzienek, nie mieliśmy problemu, bo woda wsiąkała w ziemię. Teraz, gdy mocniej pada, musimy pilnować, czy aby nas nie zaleje – irytuje się pani Maria. Z kolei pani Anna interweniowała w Urzędzie Miasta. – Pod moim tarasem nieustannie jest błoto, a zalegająca w studzienkach woda destabilizuje konstrukcję domu, pojawiają się pęknięcia ścian i sufitów. Te argumenty nie przekonały jednak pracowników z UM – żali się Jabłońska. W pisemnej odpowiedzi magistrat wyjaśnił, że „(…) wykonanie jezdni na ulicy Środkowej było przeprowadzone zgodnie z projektem budowlanym. Studnie chłonne odprowadzają wodę opadową do gruntu – ten sposób odprowadzenia został zaprojektowany i wykonany w oparciu o orzeczenie geologiczne. Odwodnienie jezdni ulicy Środkowej zostało wykonane w sposób prawidłowy i nie powinno mieć wpływu na konstrukcję położonych w pobliżu budynków”. Takie uzasadnienie nie przekonuje mieszkańców „strefy potopu”. – Ekspertyza geologiczna tego terenu powinna potwierdzić wysoki poziom wód gruntowych. Tutaj były przecież łąki. Nie wiem, kto zaprojektował nam sieć kanalizacyjną, która przysparza tyle kłopotów – mówi pan Krzysztof. Zdaniem mieszkańców na osiedlu należy przeprowadzić odwodnienie, wybudować kanalizację deszczową. Obecne sposoby – studnie chłonne oraz zarośnięty rów odprowadzający wodę w stronę łąk – nie zdają egzaminu. Ze swoim problemem poszkodowani zwrócili się również do Rady Miasta. Wojciech Sosnowski, radny, potwierdza, że sprawa jest w toku. – Na osiedlu niezbędny jest porządny kanał burzowo – deszczowy z odprowadzaniem do Krzny. Taki projekt powstał w latach 90 – tych, ale wtedy zabrakło środków. Z kolei teraz zmieniły się przepisy i do takiej inwestycji musi dojść separator, a to kosztowne przedsięwzięcie – zauważa Sosnowski. Tymczasem, mieszkańcy obawiają się, że brak kanalizacji deszczowej może doprowadzić do tragedii. – Posesje stoją na wodzie. W garażu mam kanał i tam woda jest non stop. Któregoś dnia dom może po prostu runąć. Kto wtedy będzie winien? – zastanawia się Maria Zieniuk. Naczelnik Wydziału Inwestycji Urzędu Miasta, Stanisław Wojciuk, przekonuje, że rozwiązanie problemu na osiedlu Słoneczne Wzgórze wcale nie jest proste. – Wybudowanie kanalizacji deszczowej na tym terenie wymaga olbrzymich nakładów, bo wiąże się z wykupieniem dużej powierzchni terenów prywatnych w pasie przebiegu planowanej ulicy Dalekiej na odcinku od Chłodnej do Krzny. Zrzut odprowadzanych wód opadowych do rzeki musiałby odbywać się poprzez podczyszczalnię ścieków, zgodnie z wymogami przepisów o ochronie środowiska. Wojciuk potwierdza, że osiedle częściowo zlokalizowane jest na terenach nisko położonych w stosunku do doliny Krzny. – Wybudowanie kanalizacji deszczowej nie rozwiąże problemów mieszkańców, a co najwyżej przyśpieszy odprowadzenie wód opadowych w czasie ulew – konstatuje naczelnik. Czy patową sytuację uda się rozwiązać? Ekspert, do którego zwróciliśmy się z tym pytaniem, nie pozostawia złudzeń. – Sytuacja jest bardzo trudno, ale coś z tym fantem zrobić trzeba. Przy zabudowanych i utwardzonych powierzchniach woda opadowa nie tylko niekorzystnie wpływa na stan techniczny budynku, ale powoduje zawilgocenie ścian, zalewanie piwnic, wymywanie gruntu spod fundamentów i w efekcie pęknięcia na ścianach. A to z czasem może doprowadzić do zawalenia budynków – tłumaczy dr Wojciech Sas z Wydziału Inżynierii i Kształtowania Środwiska SSGW w Warszawie. Alarmistyczne argumenty mnożą się w zastraszającym tempie, ale konkretnych rozwiązań wciąż brakuje. Czy aby się znalazło, musi dojść do tragedii?