OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA

które z każdą chwilą się nasilały. Przerwaliśmy lekcje i z bratem Stefanem dobiegliśmy do Pl. Wolności. Zatrzymałam się przy budynku magistratu i byłam przerażona tym, co zobaczyłam. Przy budynku obok poczty stali mężczyźni z zawiązanymi oczami i rękami do tyłu, jeden z nich nie dał sobie zawiązać oczu i bardzo głośno krzyczał «Niech żyje Polska». Ten mężczyzna został zastrzelony w bramie, a w chwilę później padły strzały plutonu egzekucyjnego w kierunku ludzi stojących pod ścianą budynku (do dziś są tam ślady kul). Na odgłos strzałów zamknęłam oczy i zakryłam uszy i tak stałam w bezruchu jak posąg. Kiedy wszyscy osunęli się na chodniku, oficer niemiecki dobijał z pistoletu tych, którzy jeszcze żyli. Potem padał deszcz i ktoś posypał piaskiem płynącą zakrzepłą krew. Było to przerażające. Chodziłam co dzień na to miejsce, widziałam klęczącą kobietę, zbierała rękami piasek zmieszany z krwią, kładąc go na białą chusteczkę. Na zawsze zapamiętałam jej kamienną twarz. Minęło 69 lat, a ja ciągle słyszę te strzały i widzę tych pomordowanych. Do dziś przechodząc w tym miejscu zawsze muszę przystanąć na chwilę, by pomodlić się i wspomnieć tych dziesięciu patriotów”. Mimo upływu lat od tragedii wspomnienie Józefy Stanek wciąż jest porażające w swojej wymowie. Nie mniej porażający jest fakt, że przez kilkadziesiąt lat miejsce pochówku pomordowanych – w większości polskich żołnierzy – stanowiła zaniedbana, pokryta mchem skromna mogiła w Lesie Grabarka, nieopatrzona jakąkolwiek tablica czy informacją. Sytuacja uległa zmianie dopiero wówczas, gdy sprawą zajęło się kilku niezwykłych mieszkańców naszego regionu. Pierwszy był Tadeusz Robak, znany bialski lekarz weterynarii i społecznik, z inicjatywy którego odrestaurowano wcześniej miejsca pamięci poświecone Powstańcom Styczniowym, a w Serpelicach odsłonięto tablicę upamiętniającą bohaterów II wojny światowej i ofi ary reżimu stalinowskiego. Do jego inicjatywy dołączyła Józefa Stanek, Jarosław Jakoniuk, Eugeniusz Szadura, Szczepan Kalinowski i Henryk Dydycz. Wszyscy razem zostali upoważnieni przez związek kombatantów RP do podjęcia działań związanych z odrestaurowaniem mogiły w Lesie Grabarka i z podjętego zadania wywiązali się znakomicie. Duża w tym także zasługa Bogusława Woźnicy i Sławomira Stańczuka z Zakładu Karnego w Białej Podlaskiej, z których inicjatywy bialscy więźniowie włączyli się w prace na rzecz odrestaurowania miejsca kaźni. – Na początku sierpnia prace zostaną ukończone, a 2 września przy mogile odbędzie się uroczysta Msza Święta wieńcząca odrestaurowanie miejsca pamięci – mówi Tadeusz Robak, który pytany, co motywuje go do upamiętniania miejsc martyrologii – w dobie, gdy tak trudno o działalność pro publico bono – odpowiada krótko: – W czasach, gdy mnożą się podręczniki fałszujące wydarzenia XX wieku, a coraz częściej historię piszą potomkowie tych, którzy mordowali bohaterów, musimy wspólnie podjąć trud, by ocalić od zapomnienia prawdę i pamięć o tych, którzy zginęli za wolną Polską. – Nasze pokolenie odchodzi w przeszłość. A gdy nas zabraknie, o bohaterstwie i cierpieniach z okresu II wojny światowej przyszłym pokoleniom będą już przypominać tylko pomniki – mówi Henryk Dydycz. – Więc po co to wszystko? – pyta na koniec ten żołnierz Armii Krajowej i rodzony brat ks. bp. Antoniego Dydycza, by dać odpowiedź jednym zdaniem: – Bo naród, który zapomina o swojej historii, ryzykuje jej powtórzenie.