W PUŁAPCE ZABLOKOWANEGO DOMU

– Przez kilka miesięcy nic nie zapowiadało zbliżającego się koszmaru – wspomina Maria Romanowska. Któregoś jednak dnia sąsiedzi z parteru zwrócili uwagę, że na dłuższą metę przechodzenie Rymanowskich przez ich działkę do klatki schodowej, przez którą dostawali się do mieszkania, jest nie do zaakceptowania. Romanowscy się nie martwili, bo mieli tzw. służebność – pisemną zgodę sąsiadów na to, by właśnie przez ich działkę mogli dostawać się do klatki schodowej, a stąd do mieszkania. Zaczęli się martwić, gdy sprawa trafiła do sądu, a przestraszyli się nie na żarty, gdy po kilkuletnim procesie przegrali sprawę w I instancji. Załamali się, gdy przegrali także w II instancji. W efekcie wrócili do Radzynia pozbawieni oszczędności całego życia, mając za to nikomu niepotrzebne mieszkanie, do którego bez zgody sąsiadów mogą dostać się tylko po drabinie. Ta historia mogła przydarzyć się każdemu, bo polskie prawo nie dopuszcza ani do wybudowania domów, ani do kupna mieszkania, do którego nie ma dostępu, okazuje się jednak, że można nabyć nieruchomość, do której dostęp w momencie kupna jest, ale później z takich czy innych względów zostaje zablokowany. Co wówczas? – Nasza historia pokazuje, że nikogo to nie obchodzi – mówi Maria Romanowska. Nie ukrywa, że wraz z mężem są załamani. – Straciliśmy oszczędności całego życia, bo tak trzeba określić kupno mieszkania, w którym nie można ani mieszkać ani go sprzedać. Pozostaje nam już tylko odwołanie do Strasburga, tylko skąd wziąć na to siły?